01.02.2015, Paradox Cafe.
Beton zapowiedział wizytę, więc nie było rady, musieliśmy się spotkać. I spotkaliśmy: przyszło siedem grających osób i pyknęliśmy każdy z każdym. Wpadł też niegrający McLer, pod koniec spotkania pokazali się keeshii i Matt.
Po tym, jak kilka dni temu dostałem od Inumaru (grającego Landous/Crobat) straszne wciry na PTCGOnline, stwierdziłem, że pożyczę sobie od niego ten pomysł. No i pożyczyłem, z drobnymi zmianami obejmującymi między innymi wsadzenie kilku sztuk mojej ulubionej karty. Tym właśnie grałem, i tak grałem, że aż wygrałem. W sumie trochę miłe uczucie, wygrać.
Kartkę z wynikami i rundami ma Adrian, który zobowiązał się do wklepania przebiegu spotkania od razu do rankingu ELO, więc tutaj napiszę tylko raport.
VS arturomod (Night March/Eevee)
Artur się dobrze zaczął. W pierwszej turze Eevee wyewoluował we Flareona (niee!), doszedł mu Mr. Mime (NIE!), chyba nawet poleciał kompresor na jakieś Night Marche. Odpowiedziałem Hammerheadem za 50, na co wjechała Audino, zdjęła jeden counterek i poszedł Vengance za 70 czy coś koło tego. Szczęśliwie Golbat czekał na topdecku i Flareon powędrował do discarda. Na tym kończy się moja pamięć - nie mam pojęcia, co się działo dalej. Pewien jestem wyniku: 1-0.
VS Shun (Virizion/Genesect)
Start: Hawlucha na Genesecta. Shun podpiął energię, rzucił Colress Machine i wycofał się na bench, zasłaniając Drifloonem. W odpowiedzi rzuciłem Korrinę po Landorusa i zacząłem obijać ławkę. Shun dodał trzecią energię Genesectowi, wystawił Viriziona i Deoxysa, wyewoluował Drifblima, poleciał Megalo Cannon. Turę później umarł Landorus, jeszcze jedną turę później - Hawlucha. Cóż było robić, należało comebackować. Rzuciłem zatem Na, który uwięził na aktywie Viriziona, zapełniłem ławkę nietoperzami i ze Sneaky Bite'a dobiłem... co ja wtedy dobiłem? Genesecta chyba. Shun następne kilka tur męczył się z dead drawem, więc zacząłem sobie tankować Landorusa z ławki na Wielki Finał Landsjudgementowy, ale finalnie z niego nie skorzystałem, bo okazało się, że Dexosyowi na ławce zostało 30 HP, a Virizionowi też coś koło tego. Lubię brać cztery prize'y jednym atakiem. 2-0.
BYE
Wiadomo.
VS adriank1 (Dialga/Bronzong)
Ach te Bronzory. No czasami po prostu nie podchodzą i nic z tym nie zrobisz. Pierwszy wjechał jakoś w czwartej-piątej turze, ale możliwości Adriana zamknęły się na Energy Pressie za 60 z małego Cobaliona. W którymś momencie wydarzył się nawet Chrono Wind, ale jakoś wycofałem zablokowanego Landorusa (AZ chyba) i poszedł nokaut pomimo. Nic więcej nie pamiętam niestety. 3-0.
VS Amphi (Donphan)
Przepiękna gra, będę wnukom opowiadał. W pierwszej turze rzuciłem Lysandra, który wyciągnął z ławki Phanpy'ego i walnąłem Hammerheadem za 50 czy tam inne 70. W drugiej turze Phanpy zamienił się w Donphana, ale Stellar Guidance zagwarantował mi... kolejnego Lysandre i słonik umar razem z Robo Substytutem. Kłopoty przyszły z wystawionym chwilę później Suicunem, ale konsekwentnie biłem w w Donphany z ławki, a na samego Safeguarda naładowałem Crobata i go finalnie zmiotłem kilka tur później, bo Skill Dive dobry atak przecież. W międzyczasie rzuciłem jeszcze Korrinę po moją ulubioną kartę, wypadł HEADS i Landorus z 160 HitPointami po dwóch Spinning Turnach wrócił do łapki. Mając ostatnie dwie karty w decku Amphi ugrzązł z jakimś randomowym Pokiem na aktywie - gdyby go mógł wycofać, zgarnąłby ostatnie prize'y Wreckiem, ale... no cóż, ostatnim prizem był właśnie Float Stone. Brak energii przez trzy tury boli. 4-0.
VS Babidi (Seismitoad/Manectric)
Masakra, katastrofa, halucynacje z niedożywienia i śmierć. Babidi zaczął małym Zapdosem i w drugiej turze zabił mi Zubata, w trzeciej Maxpot uzdrowił obitego Toada, wjechał Quaking Punch i na tym właściwie gra się skończyła, dalej było już tylko kopanie leżącego. Landorusa. Za sto. Po weaknessie. 4-1 nara.
VS Yabol (Night March)
Tak się nie robi. Mecz o pierwsze miejsce, a Yabol na dzień dobry wywala trzy Kompresory i ma gwarantowane OHKO co turę. Słodko. Jeszcze Landorus dostał Head Ringera, poleciał N na 2 (no tak, dość szybko się podnosi prize'y przeciwko Joltikom) i zaszła nagła konieczność dokopania się po dodatkową energię. Na szczęście nagrody tego dnia były mi bardzo pomocne - po tym, jak Float Stone schował się przed Amphim, ostatnim prajzem Yabola okazał się Mr. Mime, więc mogłem bez przeszkód zdjąć aktywnego Pumpkaboo i jeszcze Joltika z ławki. Uff, 5-1, choć było blisko.
Draft, że tak powiem, delikatnie niesatysfakcjonujący: Diancie i Heatran reverse były najlepszymi kartami.
A na koniec: ciekawostka. Wymarzony starting hand Adriana w meczu z Yabolem.
:DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD