4. vs. Matilol - Jakiś mały turniej w Katowicach, okolice roku 2014
Jak widać nie tylko porażki na dużych turniejach można pamiętać długo. Byłą to era pokemonów plazma (BDIF'em był Thundurus EX Plasma / Deoxys EX Plasma / Lugia EX Plasma). Na świecie jeszcze nie było Elesa LT, ale zdecydowałem się zagrać bardzo agresywnym deckiem, którym był Tooldrop - Trubbish PS-3 / Sigilyph PLB.
Jak to ja, rzuciłem na szalę wszystko i podłożyłem do swoich pokemonów jedenaście z siedemnastu-osiemnastu tooli. Mój potencjał ofensywny wynosił 220 obrażeń od 2 tury, a Exp. Share NXD pozwalał na utrzymanie ciągłości attackerów. Imponujący wynik, a przypomnę, że w tamtych czasach istniał tylko Tool Scrapper DGE - Startling Megaphone FLF to dalsze sety, więc mogłem sobie pozwolić na taki ruch.
A przynajmniej tak mi się tylko wydawało - Matilol dograł Chatot (Plasma) PLB. Skąd on się tam wziął - nie wiadomo. To prawdopodobnie był jedyny Chatot na stole w promieniu trzystu kilometrów. Moje jedenaście tooli wyleciało do discardu z prędkością błyskawicy. Gra była w zasadzie skończona.
Co najśmieszniejsze, pozostałą szóstką-siódemką tooli szafowałem na tyle dobrze, że utrzymywałem równą grę - wziąłem parę nagród i Mati też. Problemem był deck-out, ten sam co w poprzednim artykule z Guyem Champolionem. Jak widać marnowanie zasobów weszło mi w krew! Nie mam wątpliwości, że gdybym zagrał bardziej konserwatywnie, wygrałbym ten mecz.
Lekcja do wyjęcia: "Nigdy nie graj na stół niepotrzebnych kart, takich które nie dają Ci żadnej korzyści" - Nataku.
Wydaje mi się, że w tym samym okresie jakiś losowy gracz w Krakowie, 80 km dalej też techował tego Chatota na wypadek natrafienia na Tooldropa :v