Coś się nie zgadza, bo po swissie niewątpliwie byłem drugi xP. W ogóle ten swiss coś mi podejrzanie wygląda, bo w topach nie zgadza się prawie nic xD.
To krótki raport z mojej strony, a bo co ?
1. runda - vs. Tojax (Koko spread)
Przyznam, że miałem niezłego zonka, połowa pierwszej gry to "WTF, gram na to pierwszy raz, co ja w ogóle mam robić?!?!?!" . Na szczęście taktyka rozstawiania jak najmniejszej ilości basiców od któregoś momentu zadziałała. W drugiej grze już czułem się pewniej, a do tego Tojax słabo drawował i sprize'owała mu się ostatnia Acerola, wiec choć przez cały czas drżałem, czy nie wyciągnie nagle jakiegoś asa z rękawa - nic takiego nie nastąpiło, uff. 1-0
2. Runda - vs. Piterr (DeciTales)
Czego się spodziewać po moich meczach z Piterrem? Cóż... trudno przewidzieć zwycięzcę, ale na pewno szybkie mecze to nie będą . Pierwszą grę toczyliśmy przez 41 minut (!), było bardzo dużo kminienia, kombinowania, kalkulowania, jaki jest opłacalny ruch, u mnie do tego intensywny monitoring zasobów, bo na samym początku gry musiałem zrzucić dwie Guzmy i potem grać pasywnie do granic możliwości, żeby nie zostać wyrolowanym po zużyciu kompletu. Na szczęście Garb zrobił dobrą robotę, bez abilitek Piterr miał bardzo ograniczone możliwości, chyba jednak słusznie trzymając blowera zamiast go zagrywać, bo tooli miałem akurat całkiem sporo. Koniec końców, win w pierwszej grze. Drugą zaczęliśmy, ale kiedy Piterr zobaczył, że zagrywam Brigette, scoopnął od razu - nie łudził się, ze zdążymy xP. 2-0
3. runda - vs. Arturomod (Greninja)
Moje "(brzydkie słowo), wreszcie!", kiedy po dobrych kilku turach pierwszej gry dobrałem z top decka piłkę po Golisopoda, słyszała chyba cała sala xP. Właściwie to w pierwszej grze dużo szczęścia było po stronie Artura - bubble Froakiego wchodziły mu prawie wszystkie . Inna sprawa, że alternatywy dla tych bąbelek długo nie miał, choć dwa Golisopody zdołał mi zdjąć w turę (dwie abilitki plus atak). Tyle że to ja go biłem po weaknessie, więc kiedy u mnie ginął Golisopod, u Artura ginęła Greninja - i moje zwycięstwo mimo skrajnego pecha chyba najlepiej pokazuje, jak słaby jest to dla Greninjy matchup. W drugiej grze problemów z drawem nie było, od któregoś momentu permanentny Armor Press załatwił sprawę . 3-0
4. runda - vs. Yabol (Volcanion)
Prawie wzięliśmy ID, ale w ostatniej chwili Yabol się rozmyślił - nie dziwie mu się jakoś bardzo, bo miał jednak korzystny matchup. Choć nie autowina, co pokazały gry. W pierwszej Yabol zaczął bardzo mocno i szybko zrobił przewagę, ja z kolei unikałem zagrywania Golisów, żeby mi nie zgarniał za łatwych dwóch prize'ów, zresztą pewnie nikogo nie zaskoczy, że ten matchup wygląda bardziej jak granie Garbo/Lele . Na szczęście dla mnie, tak szybka przewaga wynikała też z zagrania dużej ilości itemów - więc w którymś momencie N, nokaut i modlenie się, żeby Yabol nie dobrał wina. Dobrał w decydującej turze, kiedy za kolejkę już bym wygrał - życie xP. W drugiej grze jednak to Yabol się nie rozstawiał, a ja grałem spokojnie swoje, powolutku budując przewagę do zwycięstwa. Walczył do końca, co być może było błędem, bo w trzeciej grze znów przeważał Yabol, i to bardzo zdecydowanie. Ale czasu zabrakło, więc zamiast ID skończyliśmy z remisem tak po prostu . Mimo wszystko nieźle dla nas obu, bo topki mieliśmy już pewnie. 3-0-1
5. runda - vs. Shun (GoliGarb)
Po długich, zaciętych, pełnych zwrotów akcji i toczących się do ostatniej chwili bojach - okraszonych nawet upomnieniem sędziego ("ale jak gracie, to rozstawiajcie się") - przeanalizowaliśmy seedy i ostatecznie wyszło, że tak, możemy wziąć ID i nie trafić w ćwiartkach na Volci xP. Polecam kanapkę BLT w Subwayu. 3-0-2
No i topy, topy, topy...
Ćwiećfuinał - Gepir (GarboDrampa)
W pierwszej grze udało mi się dość szybko uzyskać przewagę - mała, ale permanentną. Troche za sprawą drobnego błedu przeciwnika, który wystawił Po Town o ture za wcześniej, wiec mogłem go zdjąć blowerem (dzięki temu nie miał nokautu Dramopą na Golisopodzie). Pod koniec zadrżałem, jak Gepir mnie z-N-ował na jedną kartę na abi locku, oczywiście na łapie Lele... ale z top decka Guzma po wina xP. W drugim meczu nic mi się nie rozstawiało, nie było nawet blisko, punkt dla Gepira. Trzeci mecz zaczął się świetnie - szybko uzyskałem trzy prize'y przewagi, właściwie to jedną nogą byłem już w półfinale... pupa. Pech chciał, że wcześniej nie bardzo miałem z czego redukować talię, Gepir zagrał N-a, a ja za nic nie mogłem dobrać kart, których potrzebowałem. I niestety, świetny początek odwrócił się w ten sposób przeciwko mnie - przegrałem, a najbliższa karta dająca zwycięstwo była dopiero na trzecim miejscu w talii. Trudno, bywa, raz się wygrywa, a raz nie - na pewno przebieg tego meczu będzie dla mnie fajnym źródłem przemyśleń. Ważne, że dzięki dużej frekwencji będą kolejne CP-ki, 91/250 .
Na koniec wielkie podziękowania dla wszystkich, a zwłaszcza dla wszystkich rywali, dla sędziów i organizatorów. Za fajny, naprawdę dobrze zorganizowany turniej, za poturniejową pizzę i za krótki spacer ku miejscu, z którego widok na Warszawę jest najlepszy . Było super i choć to dopiero mój pierwszy raz w Warszawie - myślę, że jeszcze wrócę .