Greninja w Londynie, czyli historia pewnego donka
Siemka, tutaj Artur i chciałbym dziś (w końcu) napisać raport z Londynu. Czuję się również zobowiązany wrzucić tutaj chociażby wzmiankę o Dortmundzie, gdzie udało mi się ugrać TOP32 (32. po day 1, 23. po day 2). Pominę wszelkie aspekty pozaturniejowe przechodząc od razu do "mięska".
Na początku lista z Dortmundu:
Teraz przejdę bezpośrednio do listy, którą zdecydowałem się zagrać w Londynie:
Zmiany w kilku zdaniach: żeby grać Jirachi, pozbyłem się Talonflame'ów. Znalazłem miejsce na 3 Maile (miały pomagać w rozstawie zamiast Aero Blitz), a także dwa małe techy: Rangera na mirrora i Glaceon EX FCO oraz Delinquenta na wszystko co gra stadiony. Zwiększyłem także liczbę Splash Energy, co było świetną decyzją.
Joshua Jones (Wielka Brytania) (M Mewtwo EX BKT-2/Magearna EX STS/Talonflame STS)
Zagraliśmy tylko jedną grę. Przeciwnik zaczął grę z Talonflame STS na aktywie. Grał dziwny miks energii psychicznych, metalowych oraz Rainbow Energy BKT. Ja miałem niezły start, oprócz tego, że nie mogłem dokopać się do moich stadionów, które w tym matchupie często okazują się kluczowe. Mimo tego czułem, że kontroluję grę, więc zbytnio się nie śpieszyłem. Tym bardziej, że oponent widząc mojego Jirachi P_XY na ławce wyrzucił z Sycamore'a swoją Magearnę EX. Zostały mi ostatnie dwie nagrody do wzięcia, u mnie na aktywie BREAK vs M Mewtwo z dwunastoma counterkami na sobie dwiema psychicznymi oraz stalową. Przeliczyłem talię, zostało mi 14 kart, wszystkie 3 Faded Towny pośród nich (upewniłem się wcześniej, zagrywając Ultra Balla). Zagrałem więc Sycamore'a, licząc, że dobiorę energię oraz stadion. Niestety dobrałem tylko energię. Zaatakowałem, ale przeciwnik zagrał Shrine of Memories PCL (nie widziałem go wcześniej u niego) i użył ataku Mewtwo EX BKT-2 nokautując moją ostatnią Greninję w grze. Wiedziałem, że drugiej gry nie zdołamy już skończyć (minęło już około 40 minut), więc grałem na deckout atakując podstawkami. Niestety nie pykło. Drugą grę zaczęliśmy, ale momentalnie skończył się czas.
LT - 0/1/0
Michael Huynh (Wielka Brytania) (Greninja BREAK BKP/Talonflame STS)
Przeciwnik ubrany w zabawną marynarkę zaczął grę. Miał on jednak problem z rozstawem i udało mi się go dogonić mimo tego, że byłem w plecy z tytułu niezaczynania gry. W pewnym momencie popełniłem podobny błąd do tego, co przytrafiło mi się w Dortmundzie - zagrałem Pokemon Ranger STS po ataku Shadow Stitching przeciwnika, aby umożliwić sobie używanie Ability. Jednak zamiast powiedzieć "Giant Water Shuriken", powiedziałem "Moonlight Slash" w tym samym momencie odrzucając energię z ręki do discardu, na co przeciwnik od razu stwierdził, że zadeklarowałem atak i zawołał sędziego. Całe szczęście po kilku minutach oczekiwania sędzia przyszedł i oznajmił, że tak długo jak obaj gracze wiedzą o co chodzi, to wszystko jest OK. Mogłem kontynuować grę i położyć 6 counterów tam, gdzie chciałem. Chwilę potem użyłem zdolności drugiej żaby i przeciwnik kilka minut później poddał grę.
Druga gra to misplay przeciwnika, który nie wycofał Talonflame'a na Froakiego, dzięki czemu mogłem zablokować ptaka na aktywie rzucając heads na ataku Bubble. W ten sposób udało mi się skraść jedną turę, co dało mi przewagę. Dodatkowo przeciwnik nie nadążał wystawiać żab, co pozwalało mi atakować za 80 co turę bez konsekwencji oberwania Giant Water Shurikenem - obecnie bardzo niewiele list gra pojedynczą sztukę Wally GEN, co pozwala na takie zagranie. Gładkie 2-0.
WW - 1/1/0
Bartosz Bialik vel Inumaru (Polska) (Volcanion EX STS)
Tradycyjnie na zagranicznym turnieju trafiam na Polaka... Tym razem teoretycznie łatwy matchup, więc siadam do stołu pełen optymizmu. Niestety Inu wygrał flipa, całe szczęście udało mi się rozstawić i gra przebiegała dosyć standardowo dla tego matchupu. Pod sam pierwszej gry zdarzył mi się poważny misplay - na aktywie u Inu był Volcanion STS z dwoma energiami, u mnie z kolei BREAK, jeszcze jeden na ławce oraz Frogadier. Zostały mi dwie nagrody do końca a przeciwnikowi jedna, na ławce EX bez Belta i 12 counterków na nim (w tej turze poszły bodajże dwa Shurikeny). Zdecydowałem się na Shadow Stitching, utrzymując małego Volcaniona przy życiu, przez co Inu kombinacja Lysandre/VS Seeker + energia dawała zwycięstwo. Na szczęście nie dobrał tych dwóch kart, przez co w następnej turze zgarnąłem ostatnie nagrody.
Druga gra to klasyka gatunku grania tą talią - donk na samotnym Froakie BKP.
Na grę numer trzy zostało nam bardzo niewiele czasu, około 10 minut. Zdawałem sobie sprawę, że remis z Volcanionem jest dla mojej talii niemal jak porażka, toteż ostatnią grę zacząłem bardzo szybko - moja tura trwała średnio pół minuty. Tym razem udało się rozstawić, co przy zaczęciu gry z Volcanionem jest praktycznie gwarancją zwycięstwa. Skończyliśmy chwilę przed ogłoszeniem terminacji. Szacunek dla Inumaru, że nie stallował, chociaż mógł w ten sposób wydrzeć remis.
WLW - 2/1/0
Ben Short (Wielka Brytania) (Jolteon EX GEN/Glaceon EX FCO/Garbodor BKP)
Jedyny mecz w całym turnieju, w którym mogłem zacząć dzięki wygranemu flipowi. Wiedziałem, że matchup jest dla mnie wybitnie niekorzystny, ale nadzieja pozostawała żywa dzięki temu, że grałem Pokemon Ranger STS - dzięki temu mogłem teoretycznie aż 5 razy zaatakować Glaceona EX po Crystal Ray, co pozwalało mi w praktyce na wzięcie dwóch nagród na którymś z nich. Udało się w miarę szybko rozstawić, Ben miał problemy z dokopaniem się po Glaceony - w pewnym momencie gry na stole były dwa Jolteony oraz Garbodor. Widać było, że przeciwnik szykuje się do zagrania Ninja Boy STS na Glaceona, ponieważ ładował Joltki wodnymi energiami. Ja coś tam podziałałem Jirachim, żeby spowolnić jego ataki, a przeciwnik w którymś momencie Jolteonem z wodną oraz DCE i zadeklarował atak Flash Ray, na co ja oznajmiłem, że przecież nie ma energii. Zawołaliśmy sędziego, ten powiedział, że atak to atak i tura się kończy. Biorąc pod uwagę wybitnie niekorzystny dla mnie matchup, nie pozwoliłem skądinąd sympatycznemu Brytyjczykowi na cofnięcie zagrania i zaatakowanie Jolteonem z ławki, który miał pod sobą elektryczną. Dzięki temu mogłem zgarnąć dwie nagrody na Jolteonie czekającym na Ninja Boya w Glaceona, jednocześnie unikając nokautu na jednej ze swoich żab.
W drugiej grze Ben szybko wystawił dwa Glaceony, jednak musiał szybko wygrać grę, aby w ostatecznym rozrachunku chociaż zremisować. Dlatego czasem decydował się na atak Second Bite, aby szybciej zbierać nagrody. To pozwalało atakować mi jego Pokemony bez zagrywania Rangera. Dodatkowo Garbodor został wystawiony dość późno, lecz nie dobrałem BREAKów, by użyć szybko GWS. Mimo tego, trafione balony oraz kilkukrotny Ranger pozwoliły mi na zebranie sześciu nagród zanim zrobił to przeciwnik.
WW - 3/1/0
Jari Laakko (Finlandia) (Volcanion EX STS w. Dragonite EX EVO + Salamence EX P_XY)
Udany rozstaw z mojej strony, przeciwnik zawalony serią moich Shadow Stitching postawił na ładowanie Dragonite, jednak zanim trafił na aktywa, został zdjęty trzykrotnym Shurikenem. W pewnym momencie jeszcze popełniłem mały misplej, lecz moja pozycja na stole była na tyle mocna, że wygrałem pierwszą grę bez problemu. Ogólnie gra trwała mega długo, ja też się nie śpieszyłem z racji prowadzenia rozgrywki. Jak się okazało później, był to błąd...
Do drugiej gry przystąpiliśmy mając około 7 minut do końca rundy. Zacząłem samotnym Froakiem, zagrałem N w poszukiwaniu kolejnego Froakiego / Ultra Balla / Dive Balla, aby w następnej turze przeciwnika uniknąć przegranej przez nokaut jedynego Pokemona w grze we wczesnej jej fazie, co nazywane jest również donkiem. Dobrałem Dive Balla, 2 Frogadiery, 2 energię i jeszcze jedną mało użyteczną na dany moment kartę, nie pamiętam już dokładnie. Bubble, tails. W odpowiedzi przeciwnik zatłukł mnie małym Volcanionem. Z topdecka znowu nic przydatnego (bodajże Faded Town). Energia, Frogadier, Water Duplicates na jednego Frogadiera, bo kolejny był w ręku, a jeszcze inny w nagrodach... Przeciwnik odpowiedział nokautem mojego aktywa. Z top decka dobrałem Greninję... Oponent zagrał Escape Rope i ubił ostatniego Pokemona w grze naładowanym Volcanionem EX.
Na ostatnią grę rzecz jasna nie starczyło czasu, całe szczęście uniknąłem kolejnego donka.
WLT - 3/1/1
Juan Martin Bravo (Argentyna) (Yveltal EX XY/Garbodor BKP)
Znowu nie zacząłem. Z tych gier pamietam stosunkowo najmniej, wiem że w pierwszej gość dobierał wszystko czego potrzebował i się po mnie przejechał, szybko scoopnąłem. Druga gra to z kolei mój perfekcyjny rozstaw, do tego przeciwnik dłuższy czas nie mógł wystawić Garbodora ze Spirit Linkiem. Tym razem on szybko poddał grę.
W trzeciej grze zmora powróciła. Zacząłem Froakiem, w pierwszej turze rzuciłem Sycamore'a, ale nie dobrałem nic co pozwoliłoby mi na wystawienie kolejnego basica
LWL - 3/2/1
Javi Tengo Jofre (Hiszpania) (Xerneas BKT w. Flygon EX P_XY + Jolteon EX GEN)
Nie zacząłem, jasna sprawa. Gra numer jeden to donk na samotnym Jirachim. Tasując pooglądałem sobie po prawej, jak Pendarvis sieka Yveltalem.
W drugiej grze udało już się rozłożyć po Water Duplicates, więc mogłem w końcu coś pograć. W pewnym momencie przy dwóch BREAKach na stole rzuciłem Sycamore, ale oczywiście z siedmiu kart nie trafiłem ani jednej wodnej, aby użyć choć raz Shurikena. Na domiar złego pod żadną żabą też nie miałem energii, więc musiałem wycofać na Froakiego, i liczyć na to, że mój oponent nie zagra Lysandre. Nie zagrał. Dalej już dobierałem to co trzeba i trwały wymiany 1 za 1. Raz przerwałem mu ciągłość ataku, więc dał mi obić Jolteona za 80. Pózniej jeszcze raz wywaliłem mu DCE spod zbeltowanego Xerneasa, setupując nokaut z Shurikena i ataku za 80 - a to dlatego, że Jirachi uderza po weaknessie. W momencie gdy wybiłem mu już wszystkie Xerneasy z pola, wystawił ostatniego: Teammates, DCE, czwarty Elixir, retreat, nokaut. Mój ostatni BREAK poszedł do piachu, moje dwie wędki także w stosie kart odrzuconych. Zostały mi dwie nagrody, Javiemu jedna. Całe szczęście doszedł VS Seeker z topa na Lysandre po Jolteona, atak za 80, nokaut! Druga gra moja. Jeden z bardziej zaciętych pojedynków jaki pamiętam. Pewnie byłoby łatwiej, ale Abi
Flygona ułatwiała znacznie przeciwnikowi omijać moje Bursting Balloony.
Gra trzecia... Przykra sprawa. Zacząłem z Froakiego, ręka startowa niezła, jest Ultra Ball i Supporter. Ale przeciwnik postanowił zagrać N. Dobrałem z niego stadion, dwie Greninje, BREAKA, Splash Energy i VS Seekera Z topa doszła wodna, więc Bubble and pray. Heads! Javi podłożył DCE do Xerneasa gotowego do ataku, który jednak był sparaliżowany. Zagrywa maila, czwarta karta to Ultra Ball. Zagrywa UB, wyciąga Jolteona. Switch na ręce, darmowy retreat, GG. Zaraz potem zobaczyłem, co doszło by mi z topa. Oczywiście był to N
LWL - 3/3/1
Dylan Cargill (Wielka Brytania) (Primal Groudon EX PCL)
Gość miał mega problemy z rozstawem, w zasadzie sam Faded Town zrobił mi grę.
Druga gra była podobna, ale oponent szybko poddał. Serio, nie ma zupełnie co o tym meczu pisać Aha, znowu grę zaczynał przeciwnik.
WW - 4/3/1
Bidier Jing (Kanada) (Greninja BREAK BKP)
Gość oznajmił, że nie spodziewał się trafić w ostatniej rundzie męczącego turnieju na mirrora. Prawdę mówiąc, to ja też zupełnie się tego nie spodziewałem, do tego poprzednie rundy zaczęły się już wyraźnie udzielać. Trudno, trzeba grać o honor i ugrać chociażby to TOP128.
Sympatyczny Kanadyjczyk wygrał flipa (a jakże), ale wygrałem pierwszą grę, bo Ranger.
W drugiej zmęczenie dało o sobie znać i zrobiłem misplaya, nie dobijając jedynej Greninjy w polu napoczętej przez Bursting Ballona Moonlight Slashem za 80. Mimo to, miałem komfortową pozycję na stole i w ostatniej turze terminacji wygrałem. Ranger bardzo pomaga w mirrorze, więc tej jednej karty nie żałuje, w przeciwieństwie do Delinquenta, który był prawie bezużyteczny przez cały dzień.
WW - 5/3/1
I tyle. Miałem trochę pecha do donków, do flipów o zaczynanie również. Ale cóż, taka uroda grania Greninją i karcianki w ogóle Mam teraz mały bonus w postaci anegdotki z side eventów, które graliśmy w niedzielę. Mianowicie gram finał ośmioosobowego turnieju single elimination z sympatycznym przeciwnikiem grającym Yveltale z Garbo. Totalnie mnie zniszczył, miałem duże problemy z rozstawem, generalnie - fatalna sytuacja w grze. Zostałem z dwoma Froakie na polu kontra Garbodor i dwa zdrowe, w pełni naładowane Yveltale. Ja sześć nagród do końca, on jedna. Spojrzałem szybko na discard oponenta i ujrzałem tam 3xN i 3xVS Seeker. W jego talii zostały cztery karty. Strategia prosta: #bubbleboyz i lecimy po deckout! Cztery headsy z rzędu, za każdym kolejnym śmialiśmy się z przeciwnikiem coraz głośniej Okazało się, że ostatnią nagrodą był VS Seeker. W międzyczasie sam miałem już 0-kartowy deck, ale zagrałem Super Roda na trzy wodne, które oczywiście wtasowałem do talii. Chyba najbardziej fartowna wygrana w moim życiu.
Tak kończę swój krótki londyński raport, turniej był zorganizowany prześwietne i można było się przez chwilę poczuć trochę jak na Worldsach Dzięki serdeczne jeśli dobrnęliście aż tutaj i do zobaczenia następnym razem!