26 (edytowany przez Piterr 2015-07-29 11:10:57)

Odp: Raporty spoza Polski

"The Patrat Guy" na European Challenge Cup 2015

Cześć. To znowu ja - Piterr.
W tym roku trochę nam się ekipa wykruszyła z różnych losowych powodów, przez co nie dobiliśmy do tej legendarnej dziesiątki, która to była liczbą polskich reprezentantów na takich imprezach jak ECC 2014, Berlin AC 2014, czy Supernova Blast 3. Została nas zatem czwórka - Bonku, Hikomikos, Inumaru i ja. Kraków, Ostrowiec Świętokszyski i dwa razy Wrocław. No ale lepsza czwórka, niż nikt. Przez to presja była nieco większa. Wiedzieliśmy, że nie możemy zawieść, polscy gracze będą nam kibicować i śledzić nasze wyniki. Tym bardziej, że w tym roku ECC zyskało rangę specjalnego turnieju. Za wygranie otrzymuje się 500 CP i dwa boxy, drugie miejsce 300 CP, top 4 150 CP. A od tego sezonu, aby dostać się na dzień pierwszy Worldsów w Bostonie wymagane jest 300 punktów. Top 32 z Europy zyskuje opłaconą wycieczkę, co z 500 punktami daje na to bardzo duże szanse.

Ale z drugiej strony będzie się o to bić ponad 300 osób! Cel wyznaczyłem sobie jeden - zrobić top 32. Jeśli się nie uda - trudno. Nie jedziemy po punkty, jedziemy, żeby pograć! Poza tym Holandię wspominamy z zeszłego roku bardzo dobrze. Małe, malownicze państewko, mili, otwarci kulturowo ludzie znający dobrze angielski, wszyscy na rowerach.

Wybór talii? Było na to sporo czasu. Jedno wiedziałem na pewno - gram Seismitoadami. Zawsze lubiłem locki, ten jest najnowszy, solidny, odnosi sukcesy, jest naprawdę duży wybór co do jego partnerów i różnych buildów i starczy na naprawdę długi okres czasu. Sprzedałem Plasmę i zaopatrzyłem się w cztery sztuki. Teraz tylko wybrać wariant.

1. Seismitoad/Dusknoir/Dragalge - jedna z pierwszych moich prób grania Toadami. Seismi lockuje Switche i opóźnia rozstaw przeciwnika, leci Lysandre, HTL, Dragalge lockuje jakiegoś bench sittera na aktywie przeciwnika, Dusknoir przenosi counterki, dopóki nie będzie móc wziąć wszystkich sześciu prizów w jedną turę. Działało! Udało się tym wygrać turniej w Katowicach, na PTCGO nie chodziło źle. Ale czułem, że to nie to. Grając mirrora nie rzucę lasera, autolose z VirGenem, trzeba rozstawić dużo rzeczy. Dobry gracz, jeśli ma taką możliwość, nie zbenchuje w tym matchupie rzeczy, którymi nie zaatakuje, lub których odpowiednio szybko nie naładuje.

2. Seismitoad/Aromatisse/Malamar/Darkrai - nazywany przeze mnie po prostu Seismitissem. Naprawdę myślałem już, że to będzie mój ostateczny wybór. Zawsze lubiłem zabawę z przekładaniem energii i rzucaniem Max Potiona. Grałem tak moje kochane kolorowe Klinklangi, grałem tak Plasmatisse'a, do OTP 2014. Koncepcja Seismitisse'a bardzo mi się podobała. Energia do Malamara, Fairy Transfer, Quakin' Punch i praktycznie co turę 50% szans na to, że przeciwnik nic mi nie zrobi, bo będzie spał. Darkrai daje darmowy retreat. Xerosic + Quakin' Punch i pozbywam się ability locka od Garbodora, nadal wykorzystuję pełny potencjał talii. Ability Malamara i możliwość zmiany attackerów, retreatowania, daje przewagę nad innymi taliami z Toadem, każda tura bez item locka jest bardzo ważna. Mimo to matchup z VirGenem okropny, a ogniste kontry niekoniecznie udaje się wystawić. Seismitisse jest w porządku, ale często się zacina i mimo wszystko nie wykorzystuje w pełni potencjału żaby.

3. Seismitoad/Slurpuff - czyli Tasty Toad, Puffy Toad, cokolwiek chcecie. Na szczęście razem z ostatnią żabą zamówiłem z trolla na wszelki wypadek 4 Slurpuffy. Nieusatysfakcjonowany Aromatissami, na tydzień przed ECC rozpocząłem testy Smakowitej Ropuchy. Talia bardzo mi się spodobała i szybko zdecydowałem się nią zagrać na Mistrzostwach! Z początku testowałem bez Crushing Hammerów, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że bez nich to tak nie działa. Trzeba trochę poflipać, niestety. Ale deck bardzo płynny, wywiera presję od pierwszych tur, jak się rozpędzi na trzy Tastingi na turę, to jest nie do powstrzymania. LTC to karta stworzona do tej talii. Rzuca się na okrągło Lasery, Hammery, wszystko. A potem? LTC i cały discard wraca, ale karty, którę chcę wystawić mam już w grze. Szybko się przekopuję i dostaję, co chcę. Coś cudownego. A i z VirGenem ma jakieś szanse.
Nie udało się zdobyć Computer Searcha, ale w piątek zdobyłem Scoop Up Cyclone i natychmiast pokochałem tę kartę. Comp Search ułatwia Quaking Punch w t1, ale Skylę grałem tylko jedną, a SUC naprawdę odwraca losy gry.
Zdecydowałem się również zagrać techa, jedną Jynx FRF. Daje ona przewagę w wymianach Quakin' Punchów. Ja go na 6 hitów, on mnie na 9.
Żałuję natomiast, że nie zagrałem w końcowej liście Xerosica. Było trochę momentów, w których naprawdę by się przydał. Reszta bez zastrzeżeń, lista poniżej.

http://i.imgur.com/19NAk7n.jpg

Dojechaliśmy. Do późnego wieczora testy. Udało się wygrać z VirGenem Bonka, co zdecydowanie dodało mi skrzydeł. Bonku zagrał ostatecznie adrianopałektowym Mewtwo/Crobat, Inumaru swoją Zugocrolaluchą (Fighting/Crobat), a Hikomikos Seismitoad/Pyroar.
Inumaru poszedł spać jako pierwszy, więc obudził się z wielkim napisem markerem na ręce "HAIL PATRAT". W nocy natomiast przeprowadziłem bitwę pod Arnhem z Hikomikosem na markery, długopisy, majonez i pastę do zębów. Obudziłem się z piekącymi rękoma z ranami ciętymi od długopisu, a z aparatu Hikomikosa trzeba było usunąć pastę do zębów. Byłem zmęczony, no.

Dzień wcześniej przygotowaliśmy mapę, jak dojść na miejsce turnieju, przerysowując ją z Google Maps. Miejsce inne, niż rok temu, bo turniej połączony z Regionalsami na konsolach. Półtora kilometra od hostelu stayokay, malowniczą ścieżką pośród biednych koników i dziwnej restauracji. Napotkaliśmy zagubionych pielgrzymów, których szczęśliwie doprowadziliśmy na miejsce turnieju, podążając Ścieżką Patrata Przeznaczenia.

Na miejscu mnóstwo trade'ów. Spotkaliśmy Niemca z Polski, który mówił naszym językiem. Napotkaliśmy Portugalczyków z tamtego roku. Dostałem Patrata Full Art za dwa Shadow Circle i w sumie mam już całą pierwszą stronę, 9 sztuk!

Blah blah blah, parowania. 326 Masterów, 9 rund Swissa BO3 50 minut. Najmniejsza ilość punktów dająca top 32 to 19.

Runda 1 - vs. Henning Gong (SV) (Tool Drop/Biosmog Garbodor, Celebi EX, Sparkling Robe)
Bardzo miły Szwed o azjatyckich rysach i zapewne pochodzeniu. Zmulliganował psychiczną, Dimension Valley i Hard Charma. Byłem niemal pewny, że gram z Tool Dropem. Czekaliśmy jakieś miliard godzin na rozpoczęcie rundy, bo chyba jakieś pojedyncze repairingi, jak zwykle.
Zaczął Celebim EX. Miał chyba z dwie, czy trzy tury bez item locka, dodał koło ośmiu Tooli, w tym dwa Sparkling Robe'y na Trubbishe! Szybko zaczął mnie obijać Tool Dropem. Wyszły Garbodory i nagle ma potwora trzaskającego z jednej energii za ~160, którego zabijam na trzy hity i za którego biorę tylko 1 priza... Ale grałem do końca, bo to jednak Tool Drop polegajacy na itemach. Była szansa jeszcze jakoś dograć, ale się nie udało, zostały mi dwa czy trzy prizy.
Drugą zaczął znowu Celebim. Tym razem zrobiłem jednak t2 Quaking Punch, Henning dodał 2, może trzy Toole i nie miał szans w tej grze, pozamiatałem całkiem.
Trzecia gra, coraz mniej czasu. Szczerze mówiąc wyglądała niemal identycznie, jak druga. Mało Tooli, szybki Quakin', zabijanie. Nie było bata, żeby z tego wyszedł. Terminacja, zostały mi 4 prizy. Mam naładowanego Grenade Hammera, on ma w grze Mew EX i Jirachi EX, między innymi. Robię Tastingi, mam 2 VS Seekery, ale bez Lysandra na discardzie, ani na łapie.
0-0-1

Remis z taką talią jak Tool Drop był nieco rozczarowujący, ale nie ma co rozpaczać, to dopiero pierwsza runda, a ja nie mam zera punktów!

Runda 2 - vs. Dustin Grote (DE) (Florges EX/Xerneas EX/Aromatisse XY)
Pierwszą wygrałem, bo szybkie Quakin' Punche, Lasery, branie Florgesa na dwa hity, rzucanie mu Head Ringerów, szybkie KO na Spritzee, pewnie jakieś SUC, Cassius, czy switche.
W drugiej chyba wszystko wystawił i wygrał, nie pamiętam dokładnie (nie jestem nawet pewny, czy była ta gra, tzn. czy robiłem 2-0, czy 2-1).
W trzeciej najpierw Quakingi chyba na dwa nie-EXy, potem potężny Grenade Hammer z Bandem i Laserem na Florgesa, bo nie miał za bardzo energii ani możliwości nokautu w grze, a zaraz się terminacja miała zacząć, potem tura przerwy na Quakinga i potem finisz kolejnym Grenade Hammerem z Bandem i LaserBankiem na Xerneasa EX.
1-0-1

Inu szedł 2-0-0, Bonku chyba coś w stylu 1-1-0, Hikomikos dwie w plecy.

Runda 3 - vs. Miguel Vincencio (PT) (Mega Manectric EX/Seismitoad EX/Spiritomb LTR)
Dołożył w t1 dwa Spirit Linki pod Mancetrici. Perspektywa gry z bestią o darmowym retreacie, mającą 210 HP, na Basicowych energiach, bijąją z LC za 110 i akcelerującą kolejną bestię,  była przerażająca.
Opóźniłem go fajnie w moim t2, czy t3, rzucając Headsa na Hammera i Jirachi EX po TFG, został bez energii. Obijałem, jak mogłem. Potem jednak kluczowy był sen Manectrica, który dał mi dwa prizy i naprawdę sporą przewagę. Gdyby nie to, byłoby naprawdę bardzo ciężko.
Na pierwszą grę zeszło dużo czasu, ale nie stallowałem. W drugiej tasowałem naprawdę szaleńczo, dopasowując się do przeciwnika.
W drugiej grze obijaliśmy się Seismitoadami. Ja z Jynx, on bez. Ale ogólnie wszystko naładował i szanse miałem zerowe. Ale czas nam się skończył.
Przeprosiłem. Na farcie zupełnie, ale jednak do przodu.
2-0-1

Runda 4 - vs. Florian Schmitt (DE) (Seismitoad EX/Garbodor LTR)
Przerażał mnie ten gość trochę. Na początku wziął moją talię w ręce, po czym tasując ją odchylił głowę do tyłu, unosząc gałki oczne ku górze tak, że widziałem jedynie białko i wydał z siebie odgłos wyrażający coś w stylu zadowolenia/ulgi.
Myślał, że gram VirGenem, bo zielone koszulki. tongue
Pierwszy zrobiłem Puncha. Tu Jynx spisała się rewelacyjnie. W obu grach nadałem grze tempa, ja atakowałem, ja rzucałem Lasery, ja młotkowałem i robiłem rzeczy w stylu TFG/Cassius, dobierałem energie Slurpuffami. W obu grach dorzucił mi w t1 Ringera, w obu zrobiłem w t1 na tego Toada SUC/Cassiusa. tongue
Wstałem, rozejrzałem się po sali. Byliśmy jednymi z pierwszych, którzy skończyli. Szok! A myślałem, że nie będę miał BO3, które nie potrwa pięćdziesięciu minut.
3-0-1

3-0-1, świetnie. Nie narzekam, ale spokojnie.

Runda 5 - vs. Patrick Möschter (DE) (Yveltal EX)
Szczerze mówiąc grał słabo. Robił misplay za misplayem i nie musiałem znać zawartości jego ręki, żeby się o tym przekonać.
Obie gry dość szybko wygrałem. Leciały Head Ringery, jakieś młotki, Lasery. Nie ma tu co dużo pisać.
4-0-1

Zostały cztery rundy. Muszę wygrać połowę gier, żeby mieć szansę na top 32. Muszę wygrać dwie i jedną zremisować, żeby mieć stuprocentową topkę. Inumaru miał trzy winy, więc potrzebował jeszcze trzech z czterech gier, żeby mieć szansę.

Runda 6 - vs. Emanuel da Silva (NL) (Aromatisse XY/Hard Charm/Jamming Net)
Trzeci stół, jest hype!
Bardzo miły człowiek, który koniec końców zdobył drugie miejsce na całym turnieju! Później grał z Inumaru. Obaj mu kibicowaliśmy.
Pierwszą grę zacząłem Jirachim EX. Przynajmniej miał na mnie weakness? Ze startem miałem spory problem. Dostałem Jamming Neta pod Seismi, on podokładał Hard Charmów i kawałek później poddałem.
W drugiej też miałem problem z szybkim Quakingiem, on miał szybkie Geomancy i wystawił Aromatissa. Jamming Net, Hard Charm i nagle Mewtwo bije mnie po 100+, a ja robię Puncha za 0.
4-1-1

Runda 7 - vs. Kevin Korsbakke (NL) (Donphan)
To, jak bardzo wolno grał drugą i trzecią grę strasznie mnie irytowało. Długo tasował, czasem w połowie tasowania był w stanie przerwać na kilka sekund, zagapiając się na mecz obok...
Zacząłem chyba Swirlixem, albo dwoma? Albo żabą bez DCE, nie wiem. On Wobbuffetem, ja nie mam supportera. W t2 na szczęście wycofał na coś innego, więc rzuciłem Ultra Balla po Jirachi, uff.
Pierwszą grę grałem do końca, bo miałem jakieś szanse. Nie mogłem dolysandrować mu Donphana, miał przewagę w prizach. W końcu zeNowałem na 2 i podstawiłem mu Slurpuffa, bo miał na Benchu naładowanego Wrecka. Nie ma item locka, ale mimo to dead draw, a po zbiciu stadionu zrobił mi ledwie 80 w moją watę cukrową. Tasting, Tasting, Tasting, wciąż nie mogę dobrać Lysandra i wodnej, żeby mu zrobić Grenade Hammer na jedynego Donphana. Podstawiam innego Slurpuffa, ale dobrał coś, żeby zrobić KO. Zostały mi trzy prizy. Robię Skylę na Enhanceda i wywalam mu Strong Energy, nie wywaliłem DCE. Miał Fightingową na ręce i mi zrobił Wrecka.
Druga poszła łatwo, Quakin' Punche-do-końca-świata, on się nie rozstawił, ja wyciągałem Lysandrem małe słonie i zabijałem co mogłem, grając jak szybko mogłem.
Trzecia zapowiadała się na kopię drugiej, ale nie zdążyliśmy przed końcem czasu, więc remis.
4-1-2

Niedobrze. Jak zwykle spina. Muszę dwie wygrać, albo koniec przygody.

Runda 8 - vs. Yang Shi (FR?) (Yveltal EX/Darkrai EX/Keldeo EX)
Tasując odkrył przypadkowo Spiritomba, więc w panice zagrałem SUC na Jirachi w t1, które zagrałem po eNa. big_smile
Jeden z siedmiu Crushingów mi wyszedł, tak obliczył. Ja nie liczyłem, wierzę na słowo.
Wystawił Keldeo EX i Darkraia, miał dużo energii w grze, chyba jakiegoś Hard Charma pod Yveltalem EX. Poison nie pomagał, robiłem mały damage, on mnie mocno siekał.
Drugiej gry chyba nawet do końca nie dograliśmy, ale chyba wyglądała całkiem dobrze. Nie wystawił ani Keldeo, ani Darkraia, miał dwa Yveltale EX z Ringerami, tym razem nie tak dużo energii w grze, ja powoli ładowałem Grenade Hammera. Nie pamiętam końcówki. Możliwe, że coś combackował, możliwe, że nie. Nie skończyła się.
4-2-2

Ech, no i po topce.
Teraz tylko spróbować wyrównać wynik sprzed roku. *tu wstawić żart o dyskwalifikacji*

Runda 9 - vs. Hampus Erikkson (SV) (Seismitoad EX/Garbodor)
W pierwszej grze zdonkował mi Seismitoada i jakiegoś/jakieś Slurpuffy swoim Toadem.
W drugiej grze ja mu zdonkowałem Trubbisha Swirlixem.
W trzeciej grze dostałem na twarz Ringera, młotek na wodną energię, Lasery i trochę po grze.
4-3-2...

...1, 0, start.
Na OTP też miałem "odliczany" wynik, 3-2-1, we Wrocławiu też często kończę z 2-1-0. Trzeba by zrobić turniej z dwunastoma rundami, żebym mógł dodać do kolekcji jakieś 5-4-3.

Skończyłem na 102 miejscu, czyli w 1/3. Mogło być gorzej! Nie widziałem przez cały turniej żadnego Tasty Toada innego. Na VirGena nie trafiłem, ale ciągle się kręciły jakieś, stół obok mnie.

Inumaru wszedł do topki z 31 miejsca! Trochę mu opóźniliśmy godzinę pójścia spać o jakąś godzinę, ale nie gniewał się wcale.

Następnego dnia Inu wstał wcześniej i poszedł na topkę, by się wybraliśmy na prereleasa. Zrobiłem 2-1, trafiłem Groudona EX, trochę trainerków, Medichama i cośtam jeszcze pewnie.

Po sali chodził wielki Pikachu, ale się nie przytuliłem.

Inumaru zrobił drugiego dnia 2-3, poprawił miejsce na 25 i dostał 9 boosterków, gratulacje! smile

Mnóstwo fajnych trade'ów, będzie czym grać.

A w nocy zrobiliśmy turniej na fun deckach. Zasady: żadne Donphany i competitive rzeczy, basici powyżej 100 HP zbanowane.
Bardzo fajny format! smile Zagrałem Beartic/Aurorus/Rough Seas/Hard Charm, co było niesamowitym deckiem, bo nowy support w postaci stadionu i oczywiście 4 Dive Balle. Inumaru zagrał Gourgeist/Crobat, Bonku Politoed/Memory cośtam, a Hikomikos Quad Speed Pyroarem.
Moje BO3 z Bonkiem było epickie! big_smile Graliśmy jedną grę grubo ponad godzinę chyba. Ludzie podchodzili, wychodzili, wracali, a sytuacja na stole ta sama... xD Ja biję Aurorusem naładowanym z Hard Charmem i jeszcze 1-2 diplodokami na Benchu, prawie wszystko leczę i redukuję, Bonku też używa Rough Seasów i jeszcze Max Potionów, i switchuje. Trzech Trump Cardów użył w tej grze! xD Drugą poddał w połowie, jak zapowiadała się powtórka z pierwszej.
Hikomikosa pokonała naturalna słabość (ognia na lód...? O.o), a z Inumaru przegrałem, bo nakładał counterki, a ja nie nadążałem z ładowaniem ataków i tak dalej.

W drafcie nic nie było za ciekawego.

I prosimy o dodanie wyników turnieju do rankingu ELO.

1. Inumaru 3-0 (W: Bonku, Hikomikos, Piterr P: --)
2. Piterr 2-1 (W: Bonku, Hikomikos, P: Inumaru)
3. Hikomikos 1-2 (W: Bonku, P: Inumaru, Piterr)
4. Bonku 0-3 (W: --, P: Hikomikos, Inumaru, Piterr)

Wróciliśmy w poniedziałek rano, bez przeszkód.

Sam turniej świetny. Genialna atmosfera, nowe znajomości, przyjemność z grania i czucie tego całego klimatu, polecam. smile Kto nie mógł lecieć, niech jednocześnie żałuje, jak i napełnia się pozytywną myślą, że następnym razem na pewno się uda!

I tyle.

Widzę przyszłość, a w niej Seismitoad/Aurorus/Hard Charm/Jamming Net/Rough Seas.

Pozdrawiam i do zobaczenia,
Człowiek Patrat

Obecna liczba Patratów: prawie 600 chyba, potem policzę

Piterr's Strona

Podziękowali za posta: adrian.paletko, Bonku, adriank1

27

Odp: Raporty spoza Polski

Dlaczego "Hail Patrat", czyli z błędem - ?... /powinno być: "Heil Patrat" - tutaj nie ma się co oszukiwać, bo jankesi to niby-swoje "Hail" po prostu ściągnęli od Niemców, no ale oczywiście cały czas udają, że nie, bo muszą być w 100% poprawni politycznie, a tymczasem to "Heil" to się "źle kojarzy" itp/.

McLer,
simply The Best
in every contest

28

Odp: Raporty spoza Polski

Sądzę McLer, że źle to interpretujesz.

"Hail Patrat" znaczy "Patracie, użyj ataku gradem, już!".

Błąd jest oczywiście bardzo poważny bo o ile Patrat może nauczyć się ataku Sunny Day i Rain Dance, to Hail już przerasta jego siły. Pała!

PS: Zapewne więc ów GRAD został podrzucony przez Rosjan, jak Tornado i cała reszta uzbrojenia.

(por. http://www.serebii.net/pokedex-xy/504.shtml)

Dobre raporty smile

adriank1's Strona

Podziękowali za posta: McLer

29

Odp: Raporty spoza Polski

Nie ma rzeczy, której Patrat by nie mógł! Jakby stworzył kamień, którego nie może unieść to i tak by go uniósł.

"Dawid mimo wszystko pokonał Goliata. Tylko, że oni grali Bo1, a nie Bo3." - słynne słowa przed ćwierćfinałem Gyarados vs Volcanion.

30

Odp: Raporty spoza Polski

Sheffield Regionals, 4-5 marca 2017

    Grałem moją klasyczną rozpiską Volcanionów dopieszczaną wraz z Inumaru jeszcze przed grudniowymi Internationalsami w Londynie. Tym razem wybrałem wariant którym Inu pozamiatał turniej we Wrocłąwiu tydzień wcześniej - wariant z Parallelami, z czterema jedynkami supporterowymi - Pokemon Ranger, Fisherman, Olympia i Delinquent - czyli moja rozpiska z Londynu, -1x Energy Retrieval, +1x Fisherman. Co ciekawe, każda z tych kart wygrała mi kluczowy mecz - czyli sprawdziła się w zupełności.

Runda 1 - Karl F. (Umbreon GX / Eeveelucje AOR / Jolteon EX). - LOSE

    Deck pełen eeveelucji - a przeciwnik mówił, ze to jego pierwszy turniej na żywo w życiu i nawet niektóre zagrania sprawiały mu techniczny problem z zagrywaniem kart. Bardzo chciałem wygrać choć nie lekceważyłem przeciwnika - moim głównym zmartwieniem był Vaporeon AOR, zmieniający mu połowę stołu w wodne stwory, co powodowało że wszystko zabijało mnie na jeden strzał. Niestety w pierwszej grze sprawdził się czarny scenariusz i nie miałem jak drapnąć tego Vaporeona - po wstępnym naładowaniu stołu dostałem pierwszego Lysandra i przegrałem do jednej nagrody na długiej, dokładnie obliczonej wymianie.
    W drugiej grze mój przeciwnik nie miał nic do powiedzenia - rozstawiłem się jak trzeba, pozabijałem eevee, wygrałem w zasadzie do zera.
    Trzecia gra... Dostaliśmy po dwa supportery do ręki i po jednym VS Seekerze. I obaj dead hand. Sprawiedliwie. Tyle, że ja dostałem Lysandra i Delinquenta, a on dwa Professor Kukui. Niestety rozstawił się z tych Kukuiów prędzej niż ja go disruptowałem swoimi supporterami... i pierwsza porażka stała sie faktem! 0-1

Runda 2 - Duncan Dundas (Rainbow Road bez Shayminów) - WIN

    Pan Duncan to typowy przykład zawodnika który pokazuje, że tylko grając do końca, nawet słabo, można minąć setkę innych graczy, którzy po prostu wycofali się z turnieju. Większość jego talii była na full arcie więc sądze, że brak Shaymina EX był świadomym wyborem, żeby nie oddawać łatwych nagród. Niestety grę wcześniej pozamiatał go Matilol więc wiedziałem o tym i bez większych kłopotów wygrałem 2-0, zabijajac Remoraidy kiedy trzeba. 1-1

Runda 3 - ?? (Plumebox) - WIN

    Na takich meczach buduje sie pewność siebie - to był punkt zwrotny tego turnieju. Wygrałem flipa, co najważniejsze - wiem, że jeśli Vileplume wyjdzie w T1 to mam kłopot. Udało mi się rozstawić, gośc nie trafił Vilepluma więc pierwsza gra była łatwa. W przeciwieństwie do drugiej - niestety tu zostałem zamknięty w T0, dostałem dead handa więc poddałem grę. Udało mi się nie pokazać Rangera, co się opłaciło! W trzeciej grze szło jak po grudzie, ale ładowałem się pod item lockiem, switchowałem Volcaniony (nawet za energie!), wyrzucałem z kolejnych sycamorów absolutnie wszystko żeby dokopać się do Pokemon Rangera i trzepnąć Jolteona EX blokującego wszystkie ataki moich basiców za 160, kiedy Volcanion z beltem miał już na sobie 21 counterów. Wygrana szczęśliwa ale zasłużona! 2-1.

Runda 4 - Jack Gregory-Campbell (M Rayquaza EX, 8 miejsce) - LOSE

    Z tym panem miałem okazję spotkać się w Londynie w finale 3-rundowego side eventu na 8 osób, którego wygrałem 2-1. Jestem prawie pewien że obie talie różniły się maksymalnie o jedną kartę w stosunku do tamtego turnieju, więc znaliśmy się jak łyse konie.

    Pierwsza gra stanowiła esencję całej sumy szczęśćia którą można uzyskać grając matchup Volcanion kontra Rayquaza - ja trafiłem w pierwszej turze wszystkie cztery Max Elixiry i po pierwszej turze miałem 5 energii na stole. On za to wyłożył na stół 8 pokemonów, M Rayquazę EX, Double Coloress Energy, Mega Turbo, jeszcze poprawił Lysandrem i sprzedał mi lepę w naładowanego Volcaniona z Fighting Fury Beltem za 240. Uroczo, prawda? Trocheśmy się jeszcze poprzepychali, udało mi się go zamknąć na jednej nagrodzie N'em z Parallelem (zwężając mu stół do 4 pokemonów), ale okazało się, że nawet obrywając po 90 co turę nie miałem środków, żeby pozbierać pozostałe prizy - prędzej bym zginął, nawet umiejętnie się switchując.

    Drugi mecz... był podobny. Tyle, że nie trafiłem 4 elixirów. I gość przez pierwsze 4 tury z rzędu zagrywał Hex Maniaca, który mi trochę przeszkadzał. W zasadzie z pierwszą grą zgadzała sie tylko lepa za 240 od Rayquazy w T1. Dlatego porażka. 2-2

Runda 5 - Alessandro Mauri (Lurantis GX / Solgaego GX) - WIN

Prawdę mówiąc, cieszyłem się że będe mógł trochę odsapnąć, bo byłem już na ostrzu noża - porażka już na tak wczesnym etapie eliminowała mnie z topów, a remis bardzo mocno ograniczał szanse. Na szczęście to taki matchup, że zajęło mi to 15 minut, łącznie z zebraniem warninga od sędziego. 3-2

Runda 6 - ?? (Lurantis GX / Vileplume) - WIN

    Powiecie, że miałem farta bo zielony matchup. I będziecie mieli rację. Tyle, że gość w dwóch pierwszych grach wystawił Vileplume w Turn 0 i Turn 1 - uwierzcie mi, mając 26 itemów w decku nawet czerwony kolor nie powoduje, że gra się komfortowo. 4-2

Runda 7 - Rory Licken (Decidueye GX / Vileplume / Tauros / Lugia)

    W końcu, tematyczny pojedynek, klasyczny dla Volcanionów matchup który powtórzył się - jak sie potem okazało - w finale internationalsów Oceanii tydzień później. Jeśli Decyduje wystawi Vilepluma w T0, ma przewagę! (przypomnę o 26 itemach i Taurosie który czeka z Mad Bull GX, kolory serio przestają mieć znaczenie). I co ciekawe, tak się stało w pierwszej grze - zostałem po prostu roztrzaskany, a w kluczowym momencie przeciwnik pokazał klasę wycofując Taurosa który miał gotowy nokaut przy użyciu Mad Bull GX'em i zaatakował drugim atakiem Decidueye! Dwa Lysandry przywrócone z Discarda i okazało się, że nie jestem już w stanie utrzymać równej walki. 20 minut zajęło mi przegranie pierwszej gry... Prawdę mówiąc niewiele pamiętam ale jakimś szczęśliwym nadludzkim wysiłkiem udało mi się to wyciągnąć - z braku doświadczenia wymyśliłem przy stole ustawienie Volcanion + Volcanion EX float stone + 2 shayminy EX + parallel city zwężajacy w moją stronę i tak grałem, nie wystawiając nic więcej. Trzy minuty przed terminacją twierdza padła! - 5-2.

Runda 8 - Yasin Balela (Jolteon EX / Regice / Glaceon EX, 34 miejsce) - WIN

    Ten bardzo sympatyczny czarnoskóry Brytyjczyk grał interesującym systemem - miał w talii tylko jednego Shaymina EX oraz Unowny AOR, które pozwoliły jednocześnie dobierać karty i discardować się ze stołu, zapewniając, że samotny napastnik blokujący mi ataki nie złapie po drodze żadnego escape rope'a / lysandra. Tyle, że wbrew radom Inumaru nie wyrzuciłem przed turniejem Pokemon Rangera za trzeci stadion - no i w sumie to otwarło mi drogę do zwycięstwa, a jemu dało dość przykre, 34 miejsce - choć do top 32 zabrakło całego remisu, a już nie tylko tie-breakerów. 6-2

Runda 9 - Andreas Dombrowski (Turbo Darkrai EX bez Silent Labów, za to z Puzzle of Time i Reverse Valleyami, 19 miejsce) - DRAW

    To nie tak, że nie sądziłem, że mam przewagę. Bez Silent Labów miałem oczywistą przewagę nad Darkraiami i wiedziałem o tym świetnie... Tyle, że Piterr grał z tym gościem w drugiej rundzie. A opowieść o tym, jak w drugiej turze z pomocą puzzli Andreas trafił tyle elixirów, żeby sprezentować mu donka za 160 zanim ten użył Flash Rayem Jolteona EX była bardzo niepokojąca. A ja już przegrałem w tym sezonie topkę w ostatniej rundzie, kiedy wystarczał mi remis - z Drew Kennetem w Londynie. Żeby nie kusić losu wziąłem jednak remis, drżąc do końca - wiedziałem, że szanse na topkę są ogromne, ale mogą być niepewne. 6-2-1

    I udało się! 31 miejsce, a z całej rzeszy ludzi z wynikiem 6-2-1 jeden wypada z topów (i to z Volcanionem!) Dramat jednego człowieka z 33 miejsca, ale było to podejście ewidentnie od dołu, a różnica tie-brekarów reszty grupy była znaczna. Cóż, trzeba było o tym zapomnieć i przygotować się psychicznie na drugi dzień...

Runda 10 - Jack Culkin (Yveltal/Garbodor/Tauros, 25 miejsce) - DRAW

    Mecz grany na zapasowej transmisji, a że główny stół skończył szybciej, to pokazali widzom kawałek trzeciej gry. Pierwszy mecz poddałem błyskawicznie - gość trafił coin flipa, dograł T2 Garbo + Yveltala Fright Night. Kto kiedykolwiek widział takie ustawienie wie, jak trudno się z niego wykaraskać.

    W drugiej grze trafiłem 3 Max Elixiry w T1 - Yveltale EX mimo dobrego rozstawu i Garbodora w T2 zostały po prostu zdemolowany, a dowodem na to było, że dwa razy mogłem wycofać się płacąc 3 energie. Pełna kontrola meczu.

    W trzeciej grze... gość był prawie martwy. Miałem małego volcaniona, dwa EX"y na ławce, a on tylko Taurosa i nie dograł supportera w pierwszej turze. No to jazda! Steam up, ultra ball, shaymin EX, ładuję dwie energie do exów iiii atak 50.
Jakie było moje zdziwienie, kiedy dostałem lysandra na Shaymina i dostałem Mad Bull GX, bez zagrywania niczego. 150 i przegrywam dwoma nagrodami, ale donk stoi otworem!
Gram Steam Upa, float stone do aktywa, sycamore iiii nie trafiam elixira! Dogrywam jeszcze Shaymina żeby dobrać kilka kart, ale nic z tego nie ma. Niech będzie, Power Heater Volcaniona za kolejne 50. Mam już dwa volcaniony EX, jeden z 3 a drugi z 2 energiami.

    Wyobraźcie sobie jak poczułem się kiedy gość z zupełnie martwej ręki stopdeckował trubbisha, dograł go, podłozył mu float stone'a, po czym... VS Seeker na Lysandra na drugiego Shaymina, Rage za 120 i przegrywam już 0-4. A marzenia o donku prysły.

    Naukowcy nie sa pewni jakim cudem urwałem w tej grze remis mając jeszcze 10 minut do końca meczu od stanu 0-4, ale pamiętam że przy Yveltalu fright night który obił mi dwa volcaniony EX za 120 musiałem trafić ostatniego elixira, żeby zabić tego frigt nighta z 'małego' volcaniona żeby oddać 1, a nie 2 nagrody - później poszukałem szczęścia Lysandrując trochę rzeczy, uniemożliwiając zebranie ostatniej nagrody. To był naprawdę ciężki remis... 6-2-2

Runda 11 - Artur Rosiński (Turbo Darkrai, 16 miejsce) - WIN

    To był naprawdę trudny mecz. I niewiele z niego pamiętam.

    Tylko migawki - trafienie kilku elixirów w pierwszej grze, idealne przebijanie silent labów parallelami, które umożliwiało mi 'pełne' nokauty na darkraiach po 3 steam upach, a na początku drugiej gry zrzutka Artura do 3 kart (niewymuszona, bo na stół jako ostatni zleciał exp share) po czym dramatyczny Delinquent zostawił go z pustą ręką. Artur deaddrawuje pierwszą świeżą kartę, później już się rozstawił, ale to było zbyt późno. Naprawdę ogromna szkoda, szczególnie, że zabrałem Arturowi punkty, utrudniłem mu wejście do top 8, przy czym sam uwierzyłem po tej grze w swoje marzenia, a potem... przeczytacie. 7-2-2.

Runda 12 - Jake Arnold (M Mewtwo EX, 27 miejsce) - WIN.

    Przysięgam, to był jedyny gość na którego nie miałem najmniejszej ochoty trafić. M Mewtwo to najgorszy matchup Volcaniona i chyba nawet na Gyaradosa mam więcej pomysłów jak wygrać, bo może się zawiesić. Choć Medhi Hafi najpewniej jest innego zdania.

    W pierwszej grze gość miał taki dead draw że musiał mnie bić Espeonem. I dzięki wszystkim Amerykańskim prosom którzy zaczęli grać w M Mewtwo EX 2-1 Garbodora i 1-1 Espeona, bo te trzy karty z 'klasycznej' listy zrobiły różnicę - po wylysandrowaniu jednego garbo nie było już jak postawić drugiego.

    Drugi mecz to było coś niesamowitego. T0 Mewtwo, DCE, pass. Ja trafiam 2 elixiry i biję za 130! W odpowiedzi Mewtwo Spirit Link, M Mewtwo EX,  druga DCE i dostaję za 220!! wystawiam małego volcaniona, kopię przez pół decku i nadludzkim wysiłkiem wyciskam dwa Steam Upy - idealnie, żeby zebrać dodatkowe 80 obrażeń. Drugiego Mewtwo już nie uświadczyłem, bo kopiąc po drugie DCE gość wyrzucił drugiego... a trzeci się sprizował, wraz z Super Rodem. Przerażający poziom pecha, ale inaczej z M Mewtwo po prostu wygrać się nie dało 8-2-2 i otwiera się droga do top 8! Jedno zwycięstwo i mamy to!

    Na drodze stanęli mi jednak dwaj rywale którzy zaszli w tym turnieju wyżej ode mnie...

Ciekawostka: Gość miał na tym turnieju cztery porażki - w tym dwie z Arturem i jedną ze mną. Polaków chyba zapamięta!

Runda 13 - Fabien Pujol (Vileplumebox, 4 miejsce) - LOSE

    Przysięgam, do tego meczu sądziłem, że Volcanionem z Pokemon Rangerem i Olympią mam z Plumeboxem przewagę. Tyle, że nigdy nie grałem z dobrym Plumeboxem - do tego momentu.
    Początek szedł dobrze. Co prawda wystawiłem trochę dużo Volcanionów EX bez float stonów i zostałem zamknięty Vileplumem, ale miałem aktywnego małego Volcaniona, więc było dobrze. Gość zrzucił dwa Lysandry więc mogłem grać bardzo liberalnie. Wykopałem nawet Pokemon Rangera, łamiąc Flash Raya Jolteona EX i wychodząc na prowadzenie 4-3.

    Poczułem, że coś jest nie tak dopiero, jak na stół spadł Bunnelby PLC... i trzeci Lysandre. Skontrowałem go jeszcze Olympią, ale Bunnelby zdążył już wtasować dwa kolejne Lysandry do talii. No i poza tym... Na stole pojawił się drugi Bunnelby (??).
    To już niestety był dramat. Dostałem Lysandre w nieuzbrojonego Volcaniona i Bunnelby po prostu mnie zdeckował. Druga gra była juz bardziej konserwatywna, ale nie miałem dostępu do Pokemon Rangera i Jolteon EX zrobił robotę 7-3-2.

    Wiedziałem że zwycięstwo daje mgliste szanse na top 8 - jedna osoba z wynikiem 8-3-2 powinna to zrobić przy dobrych tie-breakerach. W gruncie rzeczy mój tie-breaker nie był najlepszy, choć po wygranej z Fabienem ściągałbym kogoś z totalnego topu, co wystrzeliwało moje małe punkty do góry, z dużą szansą na remis w samym meczu. Było, minęło. Remis w ostatniej rundzie również był dobry - spore szanse na top 16 i 250 dolarów nagrody.

    Niestety, los nie był dla mnie łaskawy.

Runda 14 - Steffen Eriksen - (M Rayquaza EX - 7 miejsce).

    Autentycznie chciało mi się płakać. Trafiłem na europejską legendę - co prawda ograłem Simona Eriksena w Londynie i zremisowałem z Jesperem (też Eriksenem) w Dortmundzie, ale to był zupełnie inny poziom. Steffen, szalenie sympatyczny ale ogarnięty żądzą wygranej chłopak od razu odrzucił propozycję remisową i przeszedł do natarcia. To znaczy, tradycyjnej lepy za 240 w T1. Pierwszy mecz rzecz jasna nie był za dobry, choć znowu na chwilę zatrzymałem quazę manewrem N + Parallel City w końcówce, to nie na dość długo.

    Drugi mecz to było lekkie zacięcie się talii Steffena (dosłownie na jedną turę - zaczął Hoopą EX) i mój festiwal Max Elixirów. Mogłem spokojnie zabić obie M Rayquazy EX za 220 Volcanionami EX, co na 13 minut przed terminacją zostawiało sprawę otwartą - było 1-1 w meczu.

    Mój jęk po otrzymaniu rozdania w trzeciej turze słyszał nawet Bulbinek stojący trzy metry za mną - dostałem małego volcaniona, jakiś niezrzucalny szrot i dwa Shayminy EX, żeby zagrać oba po jedną kartę. No i tak się ten mecz skończył - z łatwością zginął najpierw mały Volcanion, potem oba Shayminy.  7-4-2.

    Chciałem się autentycznie rozpłakać - jak skończyłem pierwszy mecz, tak skończyłem ostatni - totalnym dead handem.  Okazało się później, że i Fabien Puyol i Steffen Eriksen wywindowali się do top 8. Po dyskwalifikacji Charlesa Bartona, awans do top 8 uzyskał również Jack Gregory-Campbell, co powoduje, że na całym turnieju pozamiatali mnie trzej zawodnicy z top 8 + pewien amator-miłośnik PTCG który grał pierwszy turniej w życiu. Takie już to moje szczęście!

    Być może jeszcze kiedyś będzie dane mi zagrać jeszcze lepiej, szczególnie, że Volcanion aktualnie przeżywa złote czasy - a w przeciwieństwie do wszystkich którzy będą teraz tę talię składać, mam ogromny bagaż doświadczeni w wygrywaniu i przegrywaniu. Oby to przyniosło przewagę w mirrorach których spodziewam się trochę mieć!

Na pocieszenie - 20 miejsce i booster box z Sun and Moon. Chętnych po niego zapraszam na priv, jeszcze go nie odpakowałem, a chyba i z chęcią się go pozbędę w przystępnej cenie smile

Dzięki za przeczytanie,
Adrian