Odp: Raporty spoza Polski
"The Patrat Guy" na European Challenge Cup 2015
Cześć. To znowu ja - Piterr.
W tym roku trochę nam się ekipa wykruszyła z różnych losowych powodów, przez co nie dobiliśmy do tej legendarnej dziesiątki, która to była liczbą polskich reprezentantów na takich imprezach jak ECC 2014, Berlin AC 2014, czy Supernova Blast 3. Została nas zatem czwórka - Bonku, Hikomikos, Inumaru i ja. Kraków, Ostrowiec Świętokszyski i dwa razy Wrocław. No ale lepsza czwórka, niż nikt. Przez to presja była nieco większa. Wiedzieliśmy, że nie możemy zawieść, polscy gracze będą nam kibicować i śledzić nasze wyniki. Tym bardziej, że w tym roku ECC zyskało rangę specjalnego turnieju. Za wygranie otrzymuje się 500 CP i dwa boxy, drugie miejsce 300 CP, top 4 150 CP. A od tego sezonu, aby dostać się na dzień pierwszy Worldsów w Bostonie wymagane jest 300 punktów. Top 32 z Europy zyskuje opłaconą wycieczkę, co z 500 punktami daje na to bardzo duże szanse.
Ale z drugiej strony będzie się o to bić ponad 300 osób! Cel wyznaczyłem sobie jeden - zrobić top 32. Jeśli się nie uda - trudno. Nie jedziemy po punkty, jedziemy, żeby pograć! Poza tym Holandię wspominamy z zeszłego roku bardzo dobrze. Małe, malownicze państewko, mili, otwarci kulturowo ludzie znający dobrze angielski, wszyscy na rowerach.
Wybór talii? Było na to sporo czasu. Jedno wiedziałem na pewno - gram Seismitoadami. Zawsze lubiłem locki, ten jest najnowszy, solidny, odnosi sukcesy, jest naprawdę duży wybór co do jego partnerów i różnych buildów i starczy na naprawdę długi okres czasu. Sprzedałem Plasmę i zaopatrzyłem się w cztery sztuki. Teraz tylko wybrać wariant.
1. Seismitoad/Dusknoir/Dragalge - jedna z pierwszych moich prób grania Toadami. Seismi lockuje Switche i opóźnia rozstaw przeciwnika, leci Lysandre, HTL, Dragalge lockuje jakiegoś bench sittera na aktywie przeciwnika, Dusknoir przenosi counterki, dopóki nie będzie móc wziąć wszystkich sześciu prizów w jedną turę. Działało! Udało się tym wygrać turniej w Katowicach, na PTCGO nie chodziło źle. Ale czułem, że to nie to. Grając mirrora nie rzucę lasera, autolose z VirGenem, trzeba rozstawić dużo rzeczy. Dobry gracz, jeśli ma taką możliwość, nie zbenchuje w tym matchupie rzeczy, którymi nie zaatakuje, lub których odpowiednio szybko nie naładuje.
2. Seismitoad/Aromatisse/Malamar/Darkrai - nazywany przeze mnie po prostu Seismitissem. Naprawdę myślałem już, że to będzie mój ostateczny wybór. Zawsze lubiłem zabawę z przekładaniem energii i rzucaniem Max Potiona. Grałem tak moje kochane kolorowe Klinklangi, grałem tak Plasmatisse'a, do OTP 2014. Koncepcja Seismitisse'a bardzo mi się podobała. Energia do Malamara, Fairy Transfer, Quakin' Punch i praktycznie co turę 50% szans na to, że przeciwnik nic mi nie zrobi, bo będzie spał. Darkrai daje darmowy retreat. Xerosic + Quakin' Punch i pozbywam się ability locka od Garbodora, nadal wykorzystuję pełny potencjał talii. Ability Malamara i możliwość zmiany attackerów, retreatowania, daje przewagę nad innymi taliami z Toadem, każda tura bez item locka jest bardzo ważna. Mimo to matchup z VirGenem okropny, a ogniste kontry niekoniecznie udaje się wystawić. Seismitisse jest w porządku, ale często się zacina i mimo wszystko nie wykorzystuje w pełni potencjału żaby.
3. Seismitoad/Slurpuff - czyli Tasty Toad, Puffy Toad, cokolwiek chcecie. Na szczęście razem z ostatnią żabą zamówiłem z trolla na wszelki wypadek 4 Slurpuffy. Nieusatysfakcjonowany Aromatissami, na tydzień przed ECC rozpocząłem testy Smakowitej Ropuchy. Talia bardzo mi się spodobała i szybko zdecydowałem się nią zagrać na Mistrzostwach! Z początku testowałem bez Crushing Hammerów, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że bez nich to tak nie działa. Trzeba trochę poflipać, niestety. Ale deck bardzo płynny, wywiera presję od pierwszych tur, jak się rozpędzi na trzy Tastingi na turę, to jest nie do powstrzymania. LTC to karta stworzona do tej talii. Rzuca się na okrągło Lasery, Hammery, wszystko. A potem? LTC i cały discard wraca, ale karty, którę chcę wystawić mam już w grze. Szybko się przekopuję i dostaję, co chcę. Coś cudownego. A i z VirGenem ma jakieś szanse.
Nie udało się zdobyć Computer Searcha, ale w piątek zdobyłem Scoop Up Cyclone i natychmiast pokochałem tę kartę. Comp Search ułatwia Quaking Punch w t1, ale Skylę grałem tylko jedną, a SUC naprawdę odwraca losy gry.
Zdecydowałem się również zagrać techa, jedną Jynx FRF. Daje ona przewagę w wymianach Quakin' Punchów. Ja go na 6 hitów, on mnie na 9.
Żałuję natomiast, że nie zagrałem w końcowej liście Xerosica. Było trochę momentów, w których naprawdę by się przydał. Reszta bez zastrzeżeń, lista poniżej.
Dojechaliśmy. Do późnego wieczora testy. Udało się wygrać z VirGenem Bonka, co zdecydowanie dodało mi skrzydeł. Bonku zagrał ostatecznie adrianopałektowym Mewtwo/Crobat, Inumaru swoją Zugocrolaluchą (Fighting/Crobat), a Hikomikos Seismitoad/Pyroar.
Inumaru poszedł spać jako pierwszy, więc obudził się z wielkim napisem markerem na ręce "HAIL PATRAT". W nocy natomiast przeprowadziłem bitwę pod Arnhem z Hikomikosem na markery, długopisy, majonez i pastę do zębów. Obudziłem się z piekącymi rękoma z ranami ciętymi od długopisu, a z aparatu Hikomikosa trzeba było usunąć pastę do zębów. Byłem zmęczony, no.
Dzień wcześniej przygotowaliśmy mapę, jak dojść na miejsce turnieju, przerysowując ją z Google Maps. Miejsce inne, niż rok temu, bo turniej połączony z Regionalsami na konsolach. Półtora kilometra od hostelu stayokay, malowniczą ścieżką pośród biednych koników i dziwnej restauracji. Napotkaliśmy zagubionych pielgrzymów, których szczęśliwie doprowadziliśmy na miejsce turnieju, podążając Ścieżką Patrata Przeznaczenia.
Na miejscu mnóstwo trade'ów. Spotkaliśmy Niemca z Polski, który mówił naszym językiem. Napotkaliśmy Portugalczyków z tamtego roku. Dostałem Patrata Full Art za dwa Shadow Circle i w sumie mam już całą pierwszą stronę, 9 sztuk!
Blah blah blah, parowania. 326 Masterów, 9 rund Swissa BO3 50 minut. Najmniejsza ilość punktów dająca top 32 to 19.
Runda 1 - vs. Henning Gong (SV) (Tool Drop/Biosmog Garbodor, Celebi EX, Sparkling Robe)
Bardzo miły Szwed o azjatyckich rysach i zapewne pochodzeniu. Zmulliganował psychiczną, Dimension Valley i Hard Charma. Byłem niemal pewny, że gram z Tool Dropem. Czekaliśmy jakieś miliard godzin na rozpoczęcie rundy, bo chyba jakieś pojedyncze repairingi, jak zwykle.
Zaczął Celebim EX. Miał chyba z dwie, czy trzy tury bez item locka, dodał koło ośmiu Tooli, w tym dwa Sparkling Robe'y na Trubbishe! Szybko zaczął mnie obijać Tool Dropem. Wyszły Garbodory i nagle ma potwora trzaskającego z jednej energii za ~160, którego zabijam na trzy hity i za którego biorę tylko 1 priza... Ale grałem do końca, bo to jednak Tool Drop polegajacy na itemach. Była szansa jeszcze jakoś dograć, ale się nie udało, zostały mi dwa czy trzy prizy.
Drugą zaczął znowu Celebim. Tym razem zrobiłem jednak t2 Quaking Punch, Henning dodał 2, może trzy Toole i nie miał szans w tej grze, pozamiatałem całkiem.
Trzecia gra, coraz mniej czasu. Szczerze mówiąc wyglądała niemal identycznie, jak druga. Mało Tooli, szybki Quakin', zabijanie. Nie było bata, żeby z tego wyszedł. Terminacja, zostały mi 4 prizy. Mam naładowanego Grenade Hammera, on ma w grze Mew EX i Jirachi EX, między innymi. Robię Tastingi, mam 2 VS Seekery, ale bez Lysandra na discardzie, ani na łapie.
0-0-1
Remis z taką talią jak Tool Drop był nieco rozczarowujący, ale nie ma co rozpaczać, to dopiero pierwsza runda, a ja nie mam zera punktów!
Runda 2 - vs. Dustin Grote (DE) (Florges EX/Xerneas EX/Aromatisse XY)
Pierwszą wygrałem, bo szybkie Quakin' Punche, Lasery, branie Florgesa na dwa hity, rzucanie mu Head Ringerów, szybkie KO na Spritzee, pewnie jakieś SUC, Cassius, czy switche.
W drugiej chyba wszystko wystawił i wygrał, nie pamiętam dokładnie (nie jestem nawet pewny, czy była ta gra, tzn. czy robiłem 2-0, czy 2-1).
W trzeciej najpierw Quakingi chyba na dwa nie-EXy, potem potężny Grenade Hammer z Bandem i Laserem na Florgesa, bo nie miał za bardzo energii ani możliwości nokautu w grze, a zaraz się terminacja miała zacząć, potem tura przerwy na Quakinga i potem finisz kolejnym Grenade Hammerem z Bandem i LaserBankiem na Xerneasa EX.
1-0-1
Inu szedł 2-0-0, Bonku chyba coś w stylu 1-1-0, Hikomikos dwie w plecy.
Runda 3 - vs. Miguel Vincencio (PT) (Mega Manectric EX/Seismitoad EX/Spiritomb LTR)
Dołożył w t1 dwa Spirit Linki pod Mancetrici. Perspektywa gry z bestią o darmowym retreacie, mającą 210 HP, na Basicowych energiach, bijąją z LC za 110 i akcelerującą kolejną bestię, była przerażająca.
Opóźniłem go fajnie w moim t2, czy t3, rzucając Headsa na Hammera i Jirachi EX po TFG, został bez energii. Obijałem, jak mogłem. Potem jednak kluczowy był sen Manectrica, który dał mi dwa prizy i naprawdę sporą przewagę. Gdyby nie to, byłoby naprawdę bardzo ciężko.
Na pierwszą grę zeszło dużo czasu, ale nie stallowałem. W drugiej tasowałem naprawdę szaleńczo, dopasowując się do przeciwnika.
W drugiej grze obijaliśmy się Seismitoadami. Ja z Jynx, on bez. Ale ogólnie wszystko naładował i szanse miałem zerowe. Ale czas nam się skończył.
Przeprosiłem. Na farcie zupełnie, ale jednak do przodu.
2-0-1
Runda 4 - vs. Florian Schmitt (DE) (Seismitoad EX/Garbodor LTR)
Przerażał mnie ten gość trochę. Na początku wziął moją talię w ręce, po czym tasując ją odchylił głowę do tyłu, unosząc gałki oczne ku górze tak, że widziałem jedynie białko i wydał z siebie odgłos wyrażający coś w stylu zadowolenia/ulgi.
Myślał, że gram VirGenem, bo zielone koszulki.
Pierwszy zrobiłem Puncha. Tu Jynx spisała się rewelacyjnie. W obu grach nadałem grze tempa, ja atakowałem, ja rzucałem Lasery, ja młotkowałem i robiłem rzeczy w stylu TFG/Cassius, dobierałem energie Slurpuffami. W obu grach dorzucił mi w t1 Ringera, w obu zrobiłem w t1 na tego Toada SUC/Cassiusa.
Wstałem, rozejrzałem się po sali. Byliśmy jednymi z pierwszych, którzy skończyli. Szok! A myślałem, że nie będę miał BO3, które nie potrwa pięćdziesięciu minut.
3-0-1
3-0-1, świetnie. Nie narzekam, ale spokojnie.
Runda 5 - vs. Patrick Möschter (DE) (Yveltal EX)
Szczerze mówiąc grał słabo. Robił misplay za misplayem i nie musiałem znać zawartości jego ręki, żeby się o tym przekonać.
Obie gry dość szybko wygrałem. Leciały Head Ringery, jakieś młotki, Lasery. Nie ma tu co dużo pisać.
4-0-1
Zostały cztery rundy. Muszę wygrać połowę gier, żeby mieć szansę na top 32. Muszę wygrać dwie i jedną zremisować, żeby mieć stuprocentową topkę. Inumaru miał trzy winy, więc potrzebował jeszcze trzech z czterech gier, żeby mieć szansę.
Runda 6 - vs. Emanuel da Silva (NL) (Aromatisse XY/Hard Charm/Jamming Net)
Trzeci stół, jest hype!
Bardzo miły człowiek, który koniec końców zdobył drugie miejsce na całym turnieju! Później grał z Inumaru. Obaj mu kibicowaliśmy.
Pierwszą grę zacząłem Jirachim EX. Przynajmniej miał na mnie weakness? Ze startem miałem spory problem. Dostałem Jamming Neta pod Seismi, on podokładał Hard Charmów i kawałek później poddałem.
W drugiej też miałem problem z szybkim Quakingiem, on miał szybkie Geomancy i wystawił Aromatissa. Jamming Net, Hard Charm i nagle Mewtwo bije mnie po 100+, a ja robię Puncha za 0.
4-1-1
Runda 7 - vs. Kevin Korsbakke (NL) (Donphan)
To, jak bardzo wolno grał drugą i trzecią grę strasznie mnie irytowało. Długo tasował, czasem w połowie tasowania był w stanie przerwać na kilka sekund, zagapiając się na mecz obok...
Zacząłem chyba Swirlixem, albo dwoma? Albo żabą bez DCE, nie wiem. On Wobbuffetem, ja nie mam supportera. W t2 na szczęście wycofał na coś innego, więc rzuciłem Ultra Balla po Jirachi, uff.
Pierwszą grę grałem do końca, bo miałem jakieś szanse. Nie mogłem dolysandrować mu Donphana, miał przewagę w prizach. W końcu zeNowałem na 2 i podstawiłem mu Slurpuffa, bo miał na Benchu naładowanego Wrecka. Nie ma item locka, ale mimo to dead draw, a po zbiciu stadionu zrobił mi ledwie 80 w moją watę cukrową. Tasting, Tasting, Tasting, wciąż nie mogę dobrać Lysandra i wodnej, żeby mu zrobić Grenade Hammer na jedynego Donphana. Podstawiam innego Slurpuffa, ale dobrał coś, żeby zrobić KO. Zostały mi trzy prizy. Robię Skylę na Enhanceda i wywalam mu Strong Energy, nie wywaliłem DCE. Miał Fightingową na ręce i mi zrobił Wrecka.
Druga poszła łatwo, Quakin' Punche-do-końca-świata, on się nie rozstawił, ja wyciągałem Lysandrem małe słonie i zabijałem co mogłem, grając jak szybko mogłem.
Trzecia zapowiadała się na kopię drugiej, ale nie zdążyliśmy przed końcem czasu, więc remis.
4-1-2
Niedobrze. Jak zwykle spina. Muszę dwie wygrać, albo koniec przygody.
Runda 8 - vs. Yang Shi (FR?) (Yveltal EX/Darkrai EX/Keldeo EX)
Tasując odkrył przypadkowo Spiritomba, więc w panice zagrałem SUC na Jirachi w t1, które zagrałem po eNa.
Jeden z siedmiu Crushingów mi wyszedł, tak obliczył. Ja nie liczyłem, wierzę na słowo.
Wystawił Keldeo EX i Darkraia, miał dużo energii w grze, chyba jakiegoś Hard Charma pod Yveltalem EX. Poison nie pomagał, robiłem mały damage, on mnie mocno siekał.
Drugiej gry chyba nawet do końca nie dograliśmy, ale chyba wyglądała całkiem dobrze. Nie wystawił ani Keldeo, ani Darkraia, miał dwa Yveltale EX z Ringerami, tym razem nie tak dużo energii w grze, ja powoli ładowałem Grenade Hammera. Nie pamiętam końcówki. Możliwe, że coś combackował, możliwe, że nie. Nie skończyła się.
4-2-2
Ech, no i po topce.
Teraz tylko spróbować wyrównać wynik sprzed roku. *tu wstawić żart o dyskwalifikacji*
Runda 9 - vs. Hampus Erikkson (SV) (Seismitoad EX/Garbodor)
W pierwszej grze zdonkował mi Seismitoada i jakiegoś/jakieś Slurpuffy swoim Toadem.
W drugiej grze ja mu zdonkowałem Trubbisha Swirlixem.
W trzeciej grze dostałem na twarz Ringera, młotek na wodną energię, Lasery i trochę po grze.
4-3-2...
...1, 0, start.
Na OTP też miałem "odliczany" wynik, 3-2-1, we Wrocławiu też często kończę z 2-1-0. Trzeba by zrobić turniej z dwunastoma rundami, żebym mógł dodać do kolekcji jakieś 5-4-3.
Skończyłem na 102 miejscu, czyli w 1/3. Mogło być gorzej! Nie widziałem przez cały turniej żadnego Tasty Toada innego. Na VirGena nie trafiłem, ale ciągle się kręciły jakieś, stół obok mnie.
Inumaru wszedł do topki z 31 miejsca! Trochę mu opóźniliśmy godzinę pójścia spać o jakąś godzinę, ale nie gniewał się wcale.
Następnego dnia Inu wstał wcześniej i poszedł na topkę, by się wybraliśmy na prereleasa. Zrobiłem 2-1, trafiłem Groudona EX, trochę trainerków, Medichama i cośtam jeszcze pewnie.
Po sali chodził wielki Pikachu, ale się nie przytuliłem.
Inumaru zrobił drugiego dnia 2-3, poprawił miejsce na 25 i dostał 9 boosterków, gratulacje!
Mnóstwo fajnych trade'ów, będzie czym grać.
A w nocy zrobiliśmy turniej na fun deckach. Zasady: żadne Donphany i competitive rzeczy, basici powyżej 100 HP zbanowane.
Bardzo fajny format! Zagrałem Beartic/Aurorus/Rough Seas/Hard Charm, co było niesamowitym deckiem, bo nowy support w postaci stadionu i oczywiście 4 Dive Balle. Inumaru zagrał Gourgeist/Crobat, Bonku Politoed/Memory cośtam, a Hikomikos Quad Speed Pyroarem.
Moje BO3 z Bonkiem było epickie! Graliśmy jedną grę grubo ponad godzinę chyba. Ludzie podchodzili, wychodzili, wracali, a sytuacja na stole ta sama... xD Ja biję Aurorusem naładowanym z Hard Charmem i jeszcze 1-2 diplodokami na Benchu, prawie wszystko leczę i redukuję, Bonku też używa Rough Seasów i jeszcze Max Potionów, i switchuje. Trzech Trump Cardów użył w tej grze! xD Drugą poddał w połowie, jak zapowiadała się powtórka z pierwszej.
Hikomikosa pokonała naturalna słabość (ognia na lód...? O.o), a z Inumaru przegrałem, bo nakładał counterki, a ja nie nadążałem z ładowaniem ataków i tak dalej.
W drafcie nic nie było za ciekawego.
I prosimy o dodanie wyników turnieju do rankingu ELO.
1. Inumaru 3-0 (W: Bonku, Hikomikos, Piterr P: --)
2. Piterr 2-1 (W: Bonku, Hikomikos, P: Inumaru)
3. Hikomikos 1-2 (W: Bonku, P: Inumaru, Piterr)
4. Bonku 0-3 (W: --, P: Hikomikos, Inumaru, Piterr)
Wróciliśmy w poniedziałek rano, bez przeszkód.
Sam turniej świetny. Genialna atmosfera, nowe znajomości, przyjemność z grania i czucie tego całego klimatu, polecam. Kto nie mógł lecieć, niech jednocześnie żałuje, jak i napełnia się pozytywną myślą, że następnym razem na pewno się uda!
I tyle.
Widzę przyszłość, a w niej Seismitoad/Aurorus/Hard Charm/Jamming Net/Rough Seas.
Pozdrawiam i do zobaczenia,
Człowiek Patrat