Temat: Pierwsze podsumowanie sezonu 2016-2017

Haj!

Sezon 2016-2017 dla większości polskich graczy idzie ku końcowi - do końca czerwca zostały jeszcze regionalsy Birmingham, trzy special eventy w Europie... no i internationalsy w USA. Wydaje mi się, że większość z tych turniejów nie będzie miało polskiego uczestnika.

Pierwszy sezon po ogromnych zmianach, nie tylko na początku - niedawno zmieniła się tabela punktowa i premie przyznawane za dane turnieje które mogą przyczynić się do udziału w mistrzostwach świata - decyzja dziwna, bo sprzed tygodnia. Gdyby była ogłoszona wcześniej można by pomysleć o bardziej ekspansywnej grze, bo według nowych standardów pięciu polskich graczy zebrało około połowy punktów potrzebnych do zaproszenia, nie grając wcale zbyt wiele.

Warto jednak podsumować ten sezon dla Polski na świecie, żeby przypomnieć sobie jak to mniej więcej się rozkładało.

Regionals Dortmund, listopad 2016

Pierwsze regionalsy z polskim akcentem. Duży turniej, ponad 300 osób! Zjawiła się absolutnie cała europejska czołówka. Pojechaliśmy sporą ekipą: Z Warszawy Arturomod, Augustyn i Yabol, ze Śląska Adrian i Lesiu, z  Wrocławia Inumaru Piterr i Bulbinek. To był ciężki turniej, a poziom był ekstremalnie wysoki - już w pierwszej rundzie los skrzyżował mnie z urzędującym mistrzem świata (w grupie seniors, ale zawsze - parę miesięcy później zrobił top 4 na australijskich internatsach). Przed ostatnią rundą mieliśmy trzy realne szanse na top 32 - Yabol 4-0-4, Artur 5-1-2 oraz Piterr 5-3-0. Niestety nie wszystko poszło jak po maśle! Artur w ostatniej rundzie prizuje trzy Frogadiery w swojej Greninjy i cudem urywa remis. Piterr wygrywa Vileboxem ale to nie wystarcza! Yabol również w ostatniej rundzie niepowodzenie, także Greninją. Lista końcowa jest dramatyczna - Artur dostaje się do top 32 z ostatniego miejsca, a po wyczytaniu jego nazwiska z polskiej ekipy wyzwala się szał radości! Piterr jest 33, ajajaj!
Po przyzwoitym występie Artur poprawia swoją pozycję, ale nie na tyle, żeby dotrzeć do szesnastki, co daje korzyść finansową. Turniej kończy w trzeciej dziesiątce, co i tak jest niezłym wynikiem jak na otwarcie sezonu. Martwiło tylko, że każdy z Polaków zgubił co najmniej dziewięć punktów - było widać, że nie jesteśmy jeszcze w 100% gotowi żeby walczyć z najlepszymi.

Internationals London, grudzień 2016

Nadeszły te wyczekiwane mistrzostwa, internationalsy w Londynie - turniej obejmujący zasięgiem cały kontynent europejski... Na który zjawiła sie cała amerykańska i azjatycka czołówka! 500-osobowy turniej z gwiazdami karcianki których mogliśmy obserwować tylko ze streamów - Israel Sosa, Michael Pramawat, Tyler Ninomura, Azul Garcia Griego, Takyua Yoneda, Ross Cawthon, TJ Traquir (jakkolwiek się to pisze) i inni... Zabrkło chyba tylko Dylana Bryana, braci Sablehaus i Igora Costy, a tak - cała śmietanka.

Również polska ekipa nie mogła narzekać - byliśmy naszpikowani gwiazdami ;p do składu z Dortmundu dołączył do nas Matilol ze Śląska i Robert z Warszawy. Grałą również trójka przedstwicieli z Cracow Crew - pamiętam że był Panda, Bonku... no i właśnie, kogo zapomniałem? smile w grach wideo było jeszcze dwóch Polaków, więc było z kim pograć.

Początek należał do mnie i Matilola - w piątej rundzie zagrałem nawet na pierwszym stole z Tristanem Wagnerem! Reszta za to daleko daleko w tyle... A przynajmniej tak mi się wydawało. Po siódmej rundzie z wynikiem 5-2 Inumaru gubi talię!! Po prostu ją zgubił, gdzieś przepadła, ale chłopak pokazał hart ducha - mimo paru stówek w plecy poddaje ósmą rundę i udaje mu się złożyć talię z pożyczonych kart od obcokrajowców. Dzięki temu przed ostatnią rundą szansę na topki mają: Adrian 6-2 (Volcanion), Matilol 4-1-3 (Yveltal), Inumaru 5-3 (Volcanion) i Lesiu 5-1-2 (M Rayquaza EX, który zaczął od wyniku 1-1-2 i kiedy ja grałem na pierwszym stole, on zajmował miejsce w piątej setce!). Ostatnia runda przynosi naprawdę dramatyczne rozstrzygnięcia. Przegrywam gładko z Greninją jednego z Amerykanów i mimo najwyższego tie-breakera w turnieju zabrakło tego jednego, wymarzonego remisu. Matilol w mirrorze wyrywa swoim Yveltalem wygraną z paszczy lwa, a Inumaru w ostatniej rundzie wygrywa i zapewnia sobie grtyfikację finansową. Lesiu również wygrywa i dostaje się do najlepszej trzydziestki dwójki!

Ten sam Lesiu który w piątej rundzie obijał gdzieś okolice dwusetnego stołu zebrał się w sobie i wygrał pięć gier z rzędu. Wspaniała, fantastyczna, niezapomniana passa była kontynuowana i gładko wygrał pierwszą grę w swissie drugiego dnia, lądując w okolicy 10 miejsca! Niestety lawina Yvegarbów zrzuca go w dół i turniej kończy w trzeciej dziesiątce - tak jak Artur w Dortmunzdie. Ten występ jednak jest już wart nieco więcej, i prócz boxa inkasuje 750 dolarów. Nieźle, jak za weekend roboty smile

Na pewno w Londynie pokazaliśmy pazur - trzy osoby w top 64 i jedna w top 32. Przede wszystkim jednak zrozumieliśmy, ze możemy walczyć z najlepszymi, a nawet, że w przyszłosci możemy nimi się stać. Niech esencją będzie cytat z rozmowy po turnieju:

Matilol: Lesiu, z kim grałeś z top 32 pierwszego dnia?
Lesiu: Chyba z nikim, wszystkich z tych topów wyrzuciłem i sam wszedłem.

Regionals Lipsk, styczeń 2017

Pierwszy turniej w nowym roku to była po prostu masakra. Pojechaliśmy samochodem w piątkę - Piterr, Matilol, Arturomod, ja i Bulbinek. Dojechaliśmy prosto na turniej który był jednym z mniejszych ('zaledwie' 180 osób) i zaliczyliśmy straszliwy falstart. Nie pamiętam zbyt wiele, ale Matilol i Artur zdropowali w połowie turnieju, Bulbinek do końca dzielnie walczył o 64'kę dającą pół boxa (skończył 71) a ja z Piterrem walczyliśmy już tylko o top 16 dającą dwa booster boxy i punkty, bo na top 8 szans już nie było. Finalnie Piterr swoim Vespiquenem skończył na którymś z miejsc 18-20 (ale wskutek hojności organizatorów i tak dostał 2 booster boxy), ja natomiast po opisanym kuriozalnym remisie Volcanionem na Greninję (znowu ostatnia runda turnieju!) kończę gdzieś na miejscach 42-45. Turniej mocno nijaki dla Polaków ale potwierdził jedną rzecz - do dużych turniejów warto się przyłożyć. Podróż na noc przed na dobitkę słabo wyspanym (ruszylismy o 4 nad ranem) słabo się opłaca - jeśli jest taka możliwość, należy trochę zainwestować i przyjechać na dzień przed. No, oczywiście można chcieć zaoszczędzić - ale w tym wypadku dobry wynik traktowałbym tylko jako bonus.

Regionals Sheffield, marzec 2017

Sheffield to kolejne duże angielskie regionalsy - na 315 osób. Ta sama piątka co z Lipska, ale tym razem poszło nam trochę lepiej. Oczywiście... nie od razu.

W końcu dobrze wystartował Bulbinek. Nie do końca wiadomo jak to się stało, ale tym razem sytuacja wyglądała nieźle. Za to ja z Arturem trochę niedomagaliśmy - Artur oczywiście musiał tradycyjnie się rozpieprzyć o jakiś śmieszny deck w pierwszej rundzie (remis Turbo Darkariem z Lycanrocami promo), ja swoim Volcanionem pierwsza rundę przegrałem z Umbreonem GX podpartym eeveelucjami z AOR (głównie Vaporeonem) z gościem który pierwszy raz w życiu przyszedł na prawdziwy turniej, na tyle, że miał problemy z tasowaniem kart. Artur drugą rundę również zremisował pozostając bez zwyciestwa, a ja szybko złapałem drugą porażkę (2-2).

Potem na szczęście nastąpiła przemiana i zaliczyłem świetną serię czterech zwycięstw z rzędu, a Artur sześciu. Cały zestrachany wziąłem remis w ostatniej rundzie który dawał mi 31 miejsce (a biedaczek z 33 miejsca mimo wyniku 6-2-1 nie wszedł do top 32. Sytuacja bez precedensu). Artur za to ze swoim 6-1-2 skończył jedenasty! Tak płąsko było, jeden punkt a dzieliło nas 20 miejsc.

W top 32 nie było już taryfy ulgowej. Zremisowałem świetny mecz na streamie z jakimś Anglikiem a później w bezpośrednim pojedynku udało mi się wygrać z Arturem 2-0, później jeszcze z kolejnym przeciwnikiem 2-0. Niestety zmarnowałem obie życiowe szanse i po porażce w dwóch ostatnich rundach skończyłem 19. Artur miał więcej szczęścia - dzięki dyskwalifikacji w ostatniej rundzie załapał się na 16 miejsce. Ćwierćfinały były naprawdę blisko!!

Regionals Malmoe, marzec 2017

Trzy tygodnie po Malmoe nastało Sheffield, do którego do standardowej ekipy zawitał Gdańsk (Śląsk odpoczywał). Wielką gwiazdą turnieju od początku był Robert Kędziora - Gdańszczanin który naprawdę świetnie złożył talię, trochę 'po swojemu' i jego Umbreon GX / Wobbuffet / Bunnelby do pewnego momentu pruł jak burza. Gdańska ekipa ogólnie miała blisko, bo wystarczyło przelecieć Bałtyk, a mimo debiutu nie dali sobie w kaszę dmuchać! Robert zrobił 5-0 i żeby urwać mu punkty, trzeba było Meesa Breninkmeyera (por. Dortmundzkie regionalsy). Dwie porażki w ostatnich rundach wyrzuciły go z top 8, ale i tak zajął świetne 14 miejsce, najlepsze w historii polskich reigonalsów. Świetny występ!

Pierwsze league cupy w Polsce

Pojawiły się w Polsce również pierwsze League Cupy, które - jak sie okazało - dają całkiem sporo punktów kwalifikacyjnych (55/350, co daje 15% zaproszenia na worldsy). W warszawskim Inumaru uległ Arturowi, zaś w łózkim - Szakal ograł Porannego Blaska. Każdy z tych turniejów miał niezła frekwencję, bliską 20 osób. Barzdo się cieszę że i w Polsce znaleźli się ludzie chętni do organizowania takich turniejów smile Mam nadzieję, że polska scena będzie się rozwijałą i to ludzie będą przyjeżdżać na turnieje do nas, a nie odwrotnie smile

Regionals Birmingham, czerwiec 2017

Za niecałe trzy tygodnie ostatnie regionalsy w tym sezonie - w angielskim Birmingham. Występy Polaków przez cały sezon przyniosły pewien rezultat - dla szóstki Arturomod, Piterr, Inumaru, Matilol, Adrian i Lesiu wygranie tych zawodów poskutkowałoby zaproszeniem na mistrzostwa świata. Artur ma tych punktów więcej, więc wystarczy mu 'zaledwie' finał - to aktualnie nasz najlepszy polski gracz, więc trzymajcie za niego kciuki smile Fajnie byłoby mieć gracza na mistrzostwach świata, rok po roku. Dajesz Artur!

OTP Wrocław, 27 maja 2017

A dla tych którzy nie mogą sobie pozwolić na wycieczki zagraniczne, wspaniała okazja do zmierzenia się w kraju - Ogólnopolski Turniej Pokemon mający range mistrzostw Polski w tym roku odbędzie się pierwszy raz we Wrocławiu w przyszłą sobotę. Poziom będzie zabójczo wysoki bo stawić sie ma cała polska czołówka - talie w dłoń i powodzenia! Do zobaczenia we Wrocławiu smile