Temat: Pokemon World Championships 2016
Pokemon Worlds 2016
Czołem Omastar, tu Piotr "Piterr" Orleański, przygotowałem dziś specjalnie dla Was moją relację z tegorocznych Mistrzostw Świata. Mistrzostw wyjątkowych, ponieważ pierwszych z udziałem Polaków; niestety bardzo symbolicznym, bo była nas jedynie dwójka - Szymon Wojdat reprezentował nasz kraj w mistrzostwach na konsole (VGC), ja z kolei miałem przyjemność być jedynym Polakiem pośród karciarzy (chyba, że ktoś chce liczyć takie nazwiska jak Klaczynski, Smutkowski, czy Leciejewski jako "nasze", ale chyba nie o to chodzi ).
Przebieg sezonu i zaproszenie
Cofnijmy się w przeszłość - choć wcale nie tak odległą. Pamiętam plany kilku Polaków na pojeżdżenie nieco po Regionalsach i pozdobywaniu punktów, wybraniu się na Mistrzostwa Świata. Pod koniec poprzedniego sezonu Adrianowi udało się zrobić top8 na jednym z czeskich Regio - jak się okazało turniejów bardzo licznych, a hojnie nagradzających punktami. Wiemy też przecież o innych sukcesach rodaków; top 2 Bartiego na Supernova Blast 2014 w Mediolanie, top 2 Yabola na berlińskim Arena Cupie 2014, top8 Rexia na Prague European Cup 2011, top 8 Qzina na European Challenge Cup 2013, top 32 Qzina i Yabola na ECC 2014 i top 32 Inumaru na ECC 2015. Czyli całkiem przyzwoita lista osiągnięć; topka na prawie każdym turnieju, na jaki pojechaliśmy. Na pewno dawało to dużo nadziei i motywowało do próbowania. Dużo czasu spędziłem na rozmyślaniu, playtestowaniu, czytaniu artykułów, oglądaniu gier i deck profile'ów.
Niestety w tym roku trochę osób się wykruszyło. Krakowska ekipa zakończyła swoje podboje na jednym Arena Cupie, a Warszawa nie pojawiła się nigdzie (mieli wtedy zdaje się mały kryzys jeśli chodzi o lokalną scenę). Nie zrażając się tym nic a nic udaliśmy się wrocławską i wrocławsko-śląską ekipą na trzy Regionalsy (Praga, Wiedeń i Berlin), gdzie za top 2, 8 i 1 udało mi się zgromadzić 360 cp i na ECC (bez punktów). Moi główni wrocławscy towarzysze wypraw - Inumaru i Bulbinek - zaniechali niestety dalszych prób po ECC z różnych powodów, kończąc sezon z 35 i 75 cp.
Wisienką na torcie było wygranie OTP, turniej bardzo ważny, chociaż bezpunktowy (bo nieoficjalny). Zwycięstwo to zdecydowanie dodało mi skrzydeł i
2016 przyniosło i moją osiemnastkę, a co za tym idzie możliwość wylotu na Mistrzostwa Świata... Czasu do testu pozostało sporo. Wystarczyło wybrać talię i dobrze ją ograć.
Wybór talii
Czyli prawdopodobnie najważniejsza część przy przygotowywaniu do Worldsów. Format wydawał się być dość prosty; Night March i kontry na niego, zwłaszcza Trevenant. Była to pierwsza rzecz, którą pomyślałem po Nationalsach USA i była to rzecz, którą widzieliśmy wszędzie - w artykułach, filmikach, spekulacjach graczy. Statystyki mówiły, że Night Marchem na amerykańskich mistrzostwach grało 40% osób (albo zajęły 40% topki? Nie pamiętam). Zwycięstwo na tymże turnieju i wyjście dodatkowych narzędzi - Rangera i Special Charga - wskazywało na jeszcze większy wzrost popularności. Załóżmy, że byłoby to 40-60%. Przyjmijmy też 20-30% Trevenantów. Talia o dobrym matchupie na te dwa decki dawałaby niemal gwarancję przejścia na dzień drugi (tak przynajmniej zakładałem), więc na tym się skupiłem (miałem też na uwadze dużą popularność VespiPluma i Waterboxa, a także - tutaj dużo mniej słusznie - Fightingów i YZG).
Testowałem i myślałem nad wieloma taliami, ale można je nieco uogólnić i podzielić na trzy główne kategorie.
1. Toad/disrupt
Zacząłem od ToadGarba, czyli ostatniej rzeczy, jaką coś zrobiłem (OTP 2016). Czułem się ze swoją listą całkiem dobrze, ale miała trzy problemy. Pierwszym była Greninja, która ToadGarba zjadała na śniadanie. Mimo wyłączenia ability i wolnego rozstawu Greninje to pokemony o nawet 170 HP, którym nie sposób usunąć energie, bo po ataku wracają je na rękę, do tego grają Rough Seas, a ich damage output znacząco przewyższa nasz. Jakby tego było mało, grają zwykle dwie sztuki Jirachi promo, które talię na samych DCE nieźle terroryzuje. To właśnie ta mała promka była drugim problemem talii. Trzecim z nich były zyskujące na popularności Vespiquen. Z początku - zaraz po OTP - zacząłem kombinować z różnymi wersjami ToadGarba, nie bojąc się nawet uciekać do tak odważnych techów jak Bent Spoon na Jirachi, czy 2-2 Vespiquen na Greninje (i Waterboxy, plus nieexowy attacker ogólnie). W kolejnych miesiącach problemy zdawały się same znikać; Greninjy na amerykańskich Natsach nie było prawie wcale, a w nowym dodatku ukazał się Ranger, który mógł zredukować popularność Jirachi. Vespiquen jednak pozostawały, rosły na popularności, a ja nie chciałem zamykać się do jednej talii, więc testowałem inne rzeczy, pamiętając, że w razie czego będę mógł powrócić do tej koncepcji.
2. Vespiquen
Talia, którą można zbudować na naprawdę wiele sposobów. Zacząłem od testów Vespiquen/Talonflame/Garbodor, chcąc przetestować nową kartę, bardzo silnego Talonflame'a. Z początku mi się nie podobał - to w końcu 4 martwe karty - ale Vespiquen wydała mi się tym jednym konceptem, w którym mają szanse istnieć. W końcu Lampenty też są "martwe" w Night Marchu, a jednak nie skreśla to go z bycia najlepszą talią w formacie. Zwykle zejdą po pierwszym Compressorze. Musiałem się nieco przestawić, bo to jednak nie do końca mój playstyle, ale archetyp szybkiej talii na nieEXach z przydatnymi Revitalizerami, siekającej po weaknessie WaterBoxa i Greninje, dobrym starterem i Garbodorem wystawionym w porę mogącym dać przewagę na item locki zdecydowanie do mnie przemawiał.
Niestety TGV (tak to można śmiesznie nazwać, jak te francuskie szybkie pociągi) nie radzi sobie zbyt dobrze na Trevenanty, a i Night March sprawia wrażenie zwyczajnie szybszego i skuteczniejszego. Ponadto NM gra same specjalne energie i wszyscy starali się go skontrować, więc mogłoby się zdarzyć tak, że i skontrowano by "przypadkiem" również tę talię.
Po burzy mózgów z Inumaru okazało się, że Garbodor wcale nie jest taki niezbędny, że można zastąpić go czymś przydatniejszym. Wybór padł na Vespiquen/Crobat/Yveltal; talię, który ostatni raz widziałem na Arena Cupie w Berlinie (w rundzie pierwszej i w finale ). Nietoperze na Night Marcha, małe Yveltale na Night Marcha i Trevenanty, Vespiquen na Water Boxa, Greninje i ogólnie jako główny attacker. Wszystko wydawało się mieć ręce i nogi, ale talia była zapchana dużą liczbą nieprzydatnych pokemonów i często dead drawowała, albo np. nie zdołała dokopać się do Yveltali na Trevenanty i i tak przegrywała. Nie szło mi nią tak dobrze, jak to sobie wyobrażałem, więc porzuciłem ten pomysł.
3. Dark/Bats
Dość oczywista kombinacja jeśli mamy na myśli kontrowanie dwóch rzeczy - Night Marcha i Trevenantów - i chcemy mieć poza tym przyzwoite możliwości zadawania dużej liczby obrażeń i przeżywania wrogich ataków. Skupiałem się raczej na buildach opartych na Seismitoadzie, raz próbując czystszego Toad/Bata, a raz bardziej aggro wersję. Ponownie jednak Crobaty zbyt często zalegały na ręce, zdarzały się martwe ręce, a matchupy o ile przyzwoite na dwie konkretne talie, o tyle zabrakło jej uniwersalności.
Próbowałem też takich rzeczy jak Toad/Bat/Zoroark, czy Toad/Mew/Manectric/Bats, ale nie byłem zadowolony z rezultatów.
Ostateczny wybór
Najskuteczniejszą kontrą na Night Marcha, dobrą, uniwersalną talią, która może grać na wszystko jak i talią którą zawsze grało mi się dobrze i z którą byłem ograny były disruptujące Toady. Z początku dodałem do nich jedną sztukę Mew, żeby uzupełnić fakt, że w Toadach gramy same EXy i kupić dodatkową turę atakowania. Nowy dodatek bardzo mi się spodobał, choć nie był wystarczająco efektywny tylko w jednej sztuce i z samymi DCE. Szybko rozpocząłem testy już pełnoprawnego Seismitoad/Mew, wykorzystując w pełni potencjał bicia z jednej basicowej na Valleyu.
Zrezygnowałem z dodatowego disruptu w postaci Red Cardów, Silent Labów czy PokePuffa i postawiłem na płynność i skupienie się na realizowaniu głównej strategii. Nie-EXowe Mew wydłużają rozgrywkę, dają więcej czasu na usunięcie energii przeciwnikowi i ułatwiają atakowanie Quaking Punchem. Grałem tylko 2 Dimension Valleye, ale wiele talii również z nich korzysta, więc istnieje duże prawdopodobnieństwo, że sami mi go zagrają. Dzięki temu stadionowi Mew nie tylko może bić Quakingiem z C, ale również uderzyć szybkim Grenade Hammerem z WW, czy drugim atakiem Lugii z CCC.
Lugia radzi sobie z WaterBoxem; tu zwykle nie ma czasu na powolne bicie, bo nie zawsze uda się pozbawić przeciwnika wszystkich energii, a zwykłą wymianę przegramy. Po długich testach na Szymona Przybyła i Augustyna optymalną strategią był rush Lugią, ładowanie Grenade Hammerów i dodawanie do zbenchowanych rzeczy Ringerów, odrzucając im też młotkami energie. Lugia EX jest także w stanie samodzielnie przejechać się z Fury Beltem po Vespiquen/Vileplume; wbrew pozorom ten matchup wcale nie jest taki zły. Powiedziałbym nawet, że jest pozytywny.
Head Ringery, mimo mety z ograniczoną liczbą EXów były przydatne. Lysandre na Shaymina z Ringerem i Quaking Punchowanie niemal zawsze oznaczało darmowe 2 nagrody.
Hex Maniac był ostatnią kartą dodaną do talii, zrobiłem to w przeddzień turnieju (wcześniej na jego miejscu był Team Aqua Base).
Czwartek
Zdążyłem wypocząć po długiej środowej podróży lotniczej i szczęśliwie uniknąć tego legendarnego jet laga. Hostel miałem kilka minut pieszej wędrówki od miejsca turnieju, więc trafiłem tam bez większych problemów. Tego dnia o 16 miały rozpocząć się zapisy (potwierdzenie obecności i odebranie Welcome Kita), ale poszedłem tam dużo wcześniej - w lobby playtestowali gracze, więc mogłem co nieco pograć i spotkać znajome twarze.
Wrażenie niesamowite; wszyscy ci prosi ze streamów, filmów, mistrzowie świata, regionów, dobrzy europejscy gracze, których znam z ECC i innych regio - wszyscy w jednym miejscu Frank Diaz, Jacob van Wagner, Zander Benett, Jason Klaczynski, Sorina Radu, Kenny Wisdom, wszyscy!
Rozpocząłem serią BO3 z zdaje się Portugalczykiem, którego kiedyś spotkaliśmy na Supernovie i który pamiętał, że jestem człowiekiem Patratem.
Ze znajomych twarzy napotkałem potem Lucę Schustara, Austriaka prowadzęcego kanał PTCGA, z którym przyszło mi się zmierzyć w Wiedniu i Berlinie. Porozmawialiśmy chwilę dłużej i poszedłem krążyć dalej.
Przez chwilę przyglądałem się jakiejś grze, w której Japończyk grał Yveltale z Audino. Ha, Audino! Kto by tym grał? Chwilę później spotkałem swojego rywala ze streamowanej w Berlinie gry, Hannesa Strobla, który rozmawiał właśnie z graczem z Kraju Kwitnącej Wiśni (Hannes spędził tam kawałek życia i mówił płynnie po Japońsku). Korzystając z okazji spytałem, czy Audino jest jakimś popularnym archetypem u nich, czy to raczej fun deck. Zdziwiony Japończyk pokręcił głową i całą trójką zgodnie stwierdziliśmy, że pewnie fun deck (bo co w ogóle ten Audino robi...?).
Otworzyli PokemonCenter, ale nie chciało mi się stać w kolejce i też za bardzo niczego stamtąd nie potrzebowałem.
Natknąłem się też na Szymona Wojdata, naszego reprezentanta VGC Aż do tego momentu nie byłem pewny, czy na pewno jedzie.
Ogólnie ze patratowego zwiadu zobaczyłem, ku mojej uciesze, najwięcej Night Marchy i Trevenantów. Reszta talii raczej rozkładała się po równo.
Odnalazłem i Ondreja Skubala, znajomego Czecha m.in. z finału z Pradze, który zrobił sobie top 22 i day 2 i wybraliśmy się do długiej kolejki, do zapisów...
Jakiś czas później odebrałem swój Welcome Kit, w nim natomiast znalazłem, oprócz standardowego zestawu (który był mega, naprawdę sobie nie żałowali i można mieć dużo fajnych rzeczy/sprzedać je za dużo fajnych pieniędzy) kopertę. W kopercie tej list z informacją, że w niedzielę będę mógł wybrać się na spotkanie+zdjęcie+autografowanie z dyrektorami Game Freaka - Masudą i Morimoto. Nie wiem, ile było takich listów łącznie, ale fajna rzecz
Piątek
Dzień turnieju! Rano ceremonia otwarcia, różne rzeczy, nowy pokemon, GXy, które w tej chwili mnie niezbyt interesowały - liczył się ten weekend, ten dzień, te gry, które zaraz nadejdą, na które tak długo czekałem. Najważniejszy turniej dotychczasowego życia.
Pewnie to znacie - większość czytelników - ta chwila napięcia przed pierwszą rundą turnieju. Im większego, tym większe napięcie. Czy zagram z przypadkowym nonamem? Czy może moje nazwisko wydrukowane zostanie obok nazwiska Jasona Klaczynskiego? Czy zagram na preferowany matchup, czy chorego rogue'a?
Runda 1 - vs. Yamil Pietri (US)(Greninja/Talonflame)
Niepopularne na amerykańskich natsach Greninje wydawały się być już martwą talią; chociaż spotkałem się z opiniami, że Greninja ma szanse wypalić na Worldsach. Zagrałem BO3 z Brzezikiem kilka dni wcześniej i chyba nawet wygrałem. Kiepski matchup, ale wygrywalny; trzeba po prostu mocno pocisnąć Lugią i Grenade Hammerami, bo energii mu nie wyrzucę wszystkich, a wymianę obrażeń przegram. Niespodzianką był Talonflame - wielu graczy zaskoczył, choć podobno na krótko przed mistrzostwami ktoś wrzucił jakąś decklistę, chyba na The Charizard Lounge. Z drugiej strony ta wersja nie grała Jirachi; potencjalnie wydawała się być łatwiejsza do ogrania.
Pierwszą grę zdead drawował; wygrałem w swoim t1 lub t2 zabijając samotnego Froakiego czy Frogadiera.
W grze drugiej sprizowałem Lugię, on zaczynał i niewiele się dało zrobić.
Gra trzecia była równa do końca, ładowałem, jak mi się wydaje, optymalnie attackerów, były duże nokauty i w miarę równe wymiany. Pod koniec zabrakło mi eNa żeby wtasować przeciwnikowi zwycięskie karty wybrane Talonflamem i zostawić go z jedną czy dwiema na ręce. Został mi jeden prize.
WLL (0/1/0)
Runda 2 - vs. Aaron Clarke (US)(Zygarde/Carbink BREAK/Crobat)
Nie zrażając się porażką w pierwszej z rund podszedłem do drugiej. Pierwszy rogue. Tu matchup wydawał się być na moją korzyść; item lock, duży energy disruption z Head Ringerami przeciwko licznym dużym basicom.
Aaron niekoniecznie uważał z benchowaniem EXów. Grał jednego AZa, ale wystawiał niepotrzebnie jakieś Zygardy etc. (Lysandre na Zygarda bez energii to prawie zawsze darmowe 2 prizy Quaking Punchując kilka tur). W pierwszej jakoś nie byłem w stanie zrealizować tej strategii, niekoniecznie miałem te rzeczy, których potrzebowałem, Lysandry się gdzieś chowały, Ringery też nie w czas. Drugi atak Zygarda był w stanie leczyć go z moich ataków niemal całkowicie, a trzeci, gdy już miał odpowiednią liczbę energii, zabijał.
W drugiej zrobiłem, co trzeba było, Ringerowałem, karałem nierozważne benchowanie Lysandrami i spokojne kontrolowanie pola gry.
W trzeciej zaczął zgarniać nagrody, wziął chyba trzy, kiedy ja nie wziąłem żadnej - ale to on się martwił, a ja spokojnie czekałem; powoli mu obijałem różne rzeczy i dbałem o to, żeby zasoby mu się wyczerpywały. Zostało mu dużo itemów i poków, mniej energii i supporterów. Zacząłem comebackować, ale czas do terminacji nieubłaganie się zbliżał. Powiedział mi, że jeśli nie skończymy na czas, to podda mi tę grę. I chyba turę później zrobił jakąś magię z Shayminem, Strong Energy, Lysandrem, czy coś podobnego, obrócił całkowicie losy pojedynku i wygrał turę później, dobijając jakieś Mew. Nie pamiętam dokładnie, coś się wydarzyło.
LWL (0/2/0)
Tu już czułem większy niedosyt. Przegrałem mecz, który w pierwszych chwilach oceniłem na pozytywny dla mnie. Nie jestem w stanie odpowiedzieć na te pytania, ale zaczęło mnie męczyć; drugą grę zagrałem idealnie, ale czy w pierwszej grze zrobiłem wszystko tak, jak powinienem? Czy w trzeciej musiałem wystawić tego Mew? Czy gdybym go wcześniej nie ładował, to czy mógłbym odwrócić tamtą sytuację i wygrać? Ech, trudno. Zawsze mogę wygrać każdą kolejną A nawet jeśli nie - to dobrze się bawić.
Runda 3 - vs. Chris Venier (CA)(Night March/Vespiquen)
Pierwszy Night March! Prosty matchup, na który potrafiłem grać, szybkie dwa zero, nie pamiętam szczegółów; ale bez niespodzianek. W pierwszej grze stała się fajna rzecz, którą właśnie miałem nadzieję zobaczyć; stała się tak nie pierwszy i nie ostatni raz podczas tego turnieju! Brak mulligana w pierwszej grze i rozpoczęcie samotnym Mew. Przeciwnik zapewne podejrzewał, że gra mirrora i nie zdiscardował w pierwszej turze zbyt wielu pokemonów, nie kopał się za bardzo przez talię nie chcąc wystawiać Shaymina i niekoniecznie mu zależało na wystawieniu Combee.
WW (1/2/0)
Runda 4 - vs. Miska Saari (FI)(Trevenant)
Miskę znałem z artykułów Esy Juntunena i jednego z osiągnięć - mistrzostwa świata w Seniorach przed kilkoma laty. Grał najdziwniejszą listą Trevenantów, jaką w życiu widziałem; jak się okazało taką samą, jaką grał inny znajomy Fin, Lauri Hyttinen drugiego dnia. Phantumpy były jedynymi basicami; nie grał Wobbuffetów ani Shayminów. Obecne były Random Receivery do zwiększenia prawdopodobieństwa Wally'ego w pierwszej turze. Nie było Crushing Hammerów, ale były jeśli dobrze pamiętam 3 Flare Grunty i 2 Xerosici. Nie grał Dimension Valleyów, tylko grubą liczbę Silent Labów, a do kosztu ataków płacił też DCE i częściej Tree Slamował. Grał tak, aby nigdy nie mieć Phantumpa w grze, żeby Lysandre nie łamał locka; wystawiał go wtedy, kiedy miał też na ręce Wally'ego. Grał bardzo dużo Judgów i Red Cardów.
Pierwsza gra była przede wszystkim poznawaniem listy. Znowu zacząłem samotnym Mew, a przeciwnik nieświadomy grania na Toady odrzucił szybko Compressorem 2 TFG i Xerosica (też żeby zwiększyć szanse na Wally'ego z Receivera, ale wierzę, że ten Mew nie był bez znaczenia). Obijałem powoli Toadem discardowałem rzeczy, jakoś pierwsza poszła.
W drugiej miałem na uwadzę, że przeciwnik dysponuje większą liczbą energetycznego disruptu (już nie zrzucił większości Compressorem ). Szczerze mówiąc to naprawdę bardzo dziwny matchup i dziwna seria. Przez większość jej trwania zastanawiałem się, jak powinienem ją grać. Wyszło mi, że najbardziej opłacalny jest Shaymin loop, czasem jeśli uznam, że to odpowiednia chwila to rozpoczęcie jakiegoś item locka, disrupt kiedy się da i korzystanie w pełni tur z itemami, jeśli disrupt się udał. Drugą przegrałem, ale bardzo słabo ją pamiętam.
Trzecia w sumie była podoba do drugiej, dużo Shaymin loopa (w końcu 3 Shayminy, 4 DCE i jakieś Mew), grałem bardzo ostrożnie i cała gra była jednym wielkim czekaniem na okazję. Regularnie mnie Red Cardował i Judgował, ja powoli zabijałem tym Sky Returnem. W końcu, gdy nadszedł czas, a Misce zostało już mniej prizów - dodałem wodną energię Lugii na benchu. Nie miał jej jak odrzucić, to w następnej turze DCE i N. Wyjście Lugią na aktyw, zabicie jednego Trevenanta. Oponentowi został jeszcze jeden, rzucił jakiegoś Xerosica, ale miałem jeszcze jedno DCE i zakończyłem grę.
WLW (2/2/0)
To już nie taki zły wynik, wyszedłem na równo Jeszcze tylko, um, wygrać 4 gry? Może trafię na 4 Night Marche?
Runda 5 - vs. Jonathan Cowley (GB)(Trevenant, ale teraz taki normalny)
Nic nie pamiętam O.o
LWL (2/3/0)
Runda 6 - vs. John Kettler (Vespiquen/Vileplume/Yveltal)
Sprytny deck będący kontrą na Night Marcha, Trevenanty i Water Boxa, wykorzystujący Ninja Boya. Graliśmy już właściwie o nic, czysto dla funu. Operowałem głównie Lugią, najlepiej z FFB, bo Seismitoad był zupełnie martwą kartą w tym matchupie. Zdarzały się Grenade Hammery z WW na Valleyu z Mew, w drugiej grze chyba jakoś ubiłem Vilepluma i graliśmy bez... Nie pamiętam.
LW(T) (2/3/1)
Runda 7 - vs. Carl Housten (SE)(Genesect/Aegislash/Bronzong)
Długo się ta gra ciągnęła, tu się przydał Hex Maniac przy zabijaniu Lugią Aegislasha. Były Quakingi, niezręczne dla niego Lysandry, dość bliskie gry. Matchup nie do końca mi odpowiadał, ale się udało. Pierwszą wygrałem, drugiej nie skończyliśmy, ale wygrałby z dwie tury później raczej.
W (3/3/1)
Runda 8 - vs. Marcos Aballay tl;dr Valdenegro (CL)(Night March/Vespi)
Pierwszą grę zacząłem samotnym Mew i dostałem dead draw, trochę mi mina zrzedła, kiedy przegrałem na Night Marcha
Ale dwie następne poszły zgodnie z planem i nie do końca miał co zrobić.
LWW (4/3/1)
Yay, pozytywny wynik, więcej zwycięstw niż porażek, szaleństwo, wiwaty, fajerwerki i konfetti. A tak na serio - wiadomo, że fajnie jest odnieść sukces, ale nie byłem podłamany z powodu jego braku. Pierwszy występ na Worldsach - niezapomniane przeżycie, które tylko motywuje, żeby to powtórzyć Następny sezon będzie ciężki. Zmienili system i mimo braku Nationalsów dużo trudniej będzie dostać zaproszenie. Zwłaszcza, że nie czuję jeszcze tego formatu, nie znalazłem decku, który mi chodzi tak, jak powinien. Testuję Vespiquen, może uda się zrobić listę, którą będzie dało się coś ugrać - albo ustąpię i to będzie sezon innych Polaków, czego wszystkim z całego serca bardzo życzę, ale postaram się też dać z siebie wszystko I mi wyszło takie zakończenie w środku raportu - a przecież to nie koniec, są jeszcze side eventy!
Sobota
Side eventy były w centrum handlowym po drugiej stronie ulicy, w ładnej salce z widokiem na mały park z fontanną i muzeum sztuki współczesnej. Przyznam, że zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie i są naprawdę świetnym sposobem na spędzenie czasu jak już się odpadnie z głównego eventu Przy wejściu była rozpiska - żadnych prereleasów ani innych udziwnień, po prostu rozpiska trwających niemal cały czas czterorundowych turniejów BO1 w Expanded i Standardzie dla różnych kategorii wiekowych i różnych pól wpisowego - 10, 20 lub 30 dolarów, im większe wpisowe, tym atrakcyjniejsze nagrody. Za każde wydane 5$ dostawało się z miejsca 10 ticketów, a 10 ticketów to na przykład jeden booster. Dodatkowe tickety dostawało się już od bilansu 2-2, więc bardzo łatwo było się wzbogacić
Zacząłem od turnieju w Standardzie za 10$ i postanowiłem dać jeszcze jedną szansę tej samej liście, którą grałem na Worldsach.
R1 - vs. jakaś Amerykanka (Greninja) - W
R2 - vs. Yamato (nie ten popularny, jakiś inny)(Night March) - W
R3 - vs. siostra Yamato (Pyroar BREAK) - L
R4 - vs. lokalny Amerykanin (Darkrai nie-EX/inne darki) - T
(2/1/1)
Dostałem jakieś tickety pocieszenia, ale postanowiłem odstawić już ten deck i zacząłem przygotowywać się do późniejszego side eventu trzydziestodolarowego. Postanowiłem złożyć Vespiquen/Talonflame/Yveltal, czyli przetestować inny arechetyp, który rozważałem na worldsy i który sprawiał wrażenie bardzo przyjemnego do gry Oczywiście nie miałem ze sobą Combee ani darknessek, więc latałem po całej sali, ale się udało zdobyć je i jakiegoś Yveltala EX. Podobny problem miał David Roodhof, z którym wcześniej trochę gadaliśmy (top 4 z ECC, grał na streamie na day 1 tychże Worldsów), który wyscoutował, że jest mało Night Marchy na side evencie i zaczął składać Mega Mewtwo - ale nie mógł zdobyć Spirit Linków
Poszedłem w międzyczasie pooglądać trochę stream z głównego eventu i spróbować dowiedzieć się, jak idzie graczom, których znam i przy których stołach siedzą - ale niestety to nie był ich dzień.
Side event trzydziestodolarowy, Standard, Vespiquen/Talonflame/Yveltal
R1 - vs. Amerykanin (Carbink/M Steelix) W
R2 - vs. Argentyńczyk? (Vileplume/Giratina/Latios) W
R3 - vs. ??? (???) W
R4 - vs. Amerykanin (Trevenant) W
Pamiętam mgliście, ale jest, udało się, 4-0 i chyba z 300 ticketów wygranej Łącznie uzbierałem 420
David Roodhof zrobił 3-1, tak samo Joe Bernard z Omnipoke. Kupiliśmy sobie trochę trainer boxów, ale niestety zostały tylko takie z Furious Fista, te z Steam Siege i Generations wykupiono wcześniej... Ja cztery, David trzy, Joe dwa - wzięliśmy ostatnie siedem! Dobry dzień.
Niedziela
Od rana oglądałem stream, w połowie zmagań Jespera Erikssena - brata Steffena, mojego oponenta w finału w Berlinie - w finale Seniorów wyszedłem na spotkanie z Masudą i Morimoto, twórcami Pokemonów. Dałem do podpisania worldsową playmatę i zrobiłem sobie zdjęcie.
Finał na żywo był niesamowity, żywiołowe reakcje tłumu, dzikie okrzyki Japończyków kibicujących Shintaro Ito, oklaski przy pojawianiu się Audino <3
Po finale miałem dylemat - czy iść na jeszcze jeden turniej Expanded ryzykując, że nie zdążę na ceremonię zamknięcia? Cóż, side eventy niezwykle mi się spodobały i się wybrałem na ostatni taki miniturniej (na każdym około 50 osób). Z braku wyboru w tym formacie wziąłem sprawdzoną ToadTinę z Laserbankiem, Latiosem, standardowym stuffem.
R1 - vs. Kanadyjczyk (Ho-Oh/Dragonite/Ninja Boy/kolorowi attackerzy - sprytny pomysł!) W
R2 - vs. ??? (chyba Flareon) L
R3 - vs. ??? (Vileplume NinjaBox) W
R4 - vs. chyba Brytyjczyk (DarkBox) W
Jak zdążyć na ceremonię zamknięcia Worldsów? Zdonkować w ostatniej rundzie Gość grał jednego Mr. Mime'a, zaczął samotnym, poszedłem pierwszy, pokopałem trochę i Latios, DDE, LaserBank, Float Stone
Mam zdjęcie z Klaczynskim.
Wręczenie pucharów, blah blah, do zobaczenia za rok w Anaheim! (w czym...?!) Trochę lipa, że znowu zachodnie wybrzeże, ale ponarzekamy jak zdobędziemy zaproszenia na Worldsy 2017
Zwiedzania i wrażeń z pobytu w Stanach nie będę opisywał. Ale było super i polecam San Francisco do zobaczenia.
Do zobaczenia!