A więc, przyszła pora na drugą część mojego artykułu. Ostatnio opisałem pięć porażek które można było jakoś przełknąć. Z tymi które odniosłem w tej części nie potrafię pogodzić się nadal. Miałem na nie co prawda jakiś wpływ, ale... No właśnie, czasem zdarza się tak, że masz pecha, że coś nie podeszło, że zabraknie jednej karty. Czasem tej, którą zostawiłeś w klaserze!
5. vs. Simone Zuchelli - Wiedeń Regionals 2015, runda 1 (expanded)
To był ten szalony weekend w którym Piterr zdobył 2 miejsce na regionalsach w Pradze, wsiadł z Bulbinkiem i Inumaru do nocnego busa i rano był już w Wiedniu. Ja również przybyłem o jakiejś pogańskiej godzinie Polskimbusem (4/5) i dołączyłem do chłopaków na Głównym Dworcu PKP w Wiedniu.
*Rozmowa dwa dni wcześniej z Inumaru*
Adrian: Słuchaj, masz Life Dew PLF poza talią? Uważam go za zarąbistego techa do Vespiquen AOR/Flareon (Plasma) PLF, można podpierać swoje Shayminy EX i oszczędzać nagrody, ogólnie super sprawa nie tylko na mirrory
Inumaru: E tam, ja gram (w tej samej talii) Computer Search BC, daje super consistency i ogromną przewagę w pierwszych turach gry.
Adrian: Też prawda. To weź mi tego Life Dew bo jednak CS to nie mój styl gry.
Inumaru: Spoko, jak tylko będę miał go poza talią to Ci go pożyczę, ale raczej tak.
Inumaru oczywiście podchwycił temat i dwa dni później, na 5 godzin przed turniejem na wiedeńskim dworcu włożył do talii Life Dew. Żeby nie było - pożyczył mi Computer Searcha, najlepszego i najdroższego w tamtym czasie ACE SPEC'a o którym mogłem tylko pomarzzyć, za co jestem wdzięczny... Ale byłem niespokojny bez mojego secret techa.
I nagle oto siadam do Simone Zuchelliego, włoskiej legendy, kilkukrotny mistrza Włoch, drugiego wicemistrza Mediolan Supernova Blasta sprzed tygodnia. Moja pierwsza międzynarodowa gwiazda naprzeciw mnie, nie licząc kilku zawodników średniego formatu z Berlin Arena Cupa rok wcześniej. I wiecie co? Od razu mirror - Vespiquen/Flareon.
W pierwszej grze szedłem jako drugi ale mimo tego wspaniale zdeklasowałem przeciwnika. O tak, poczułem się megamocny. 10 minut i było po nim. Wspaniałe uczucie.
Jestem pewien, że Simone sporzał kątem oka na mojego Computer Searcha kiedy wylądował w discardzie w pierwszej grze. I chyba wtedy uspokoił się nieco. W drugiej otworzył dobrze, choć czułem, że miałem niewielką przewagę z racji rozpoczęcia łańcucha ataków, choć na stole miałem mniejsza liczbę atackerów. Dostałem standardowego Lysandra na Shaymina EX i... Simone podłożył do swojego Vespiquena Life Dew PLF.
Poczułem że odpływam. Mirrory tych talii zawsze są bliskie i decydują detale. Jak łatwo się domyślić, przegrałem obie pozostałe gry do jednej nagrody. Oczywiście wtedy w rozpisce karty zrzucające toole się nie mieściły, szczególnie, że trzeba było optymalizować deck pod item locka - ToadTinę.
Turniej nie szedł mi źle - w ogólnym rozrachunku byłem 14... ale zawsze sobie myślę zabrakło tego jednego zwycięstwa do wejścia do topki.
Plusy? Piterr wszedł do top 8 z ósmego miejsca, a tydzień później w oszałamiającym stylu wygrał Berlin Arena Cupa i dostał się na mistrzostwa świata. Możliwe, że ojcem tego sukcesu był... Inumaru!
Minusy? Simone Zuchelli ogrywa Piterra w ćwierćfinale (niestety przy stanie 1-1 po 6 mulliganach Piterra przeciwnik miał rozstaw jak złoto), wygrywa turniej, a Life Dew staje sie staplem na wiele miesięcy, tracąc element zaskoczenia...
Lekcja do wyjęcia: Nigdy nie pozostawiaj swojej talii przypadkowi! Kluczowe karty należy załatwić wcześniej i przed turniejem mieć je w ręku. Albo po prostu je kupić, jeśli jest taka możliwość.
4. vs. Matilol - Jakiś mały turniej w Katowicach, okolice roku 2014
Jak widać nie tylko porażki na dużych turniejach można pamiętać długo. Byłą to era pokemonów plazma (BDIF'em był Thundurus EX Plasma / Deoxys EX Plasma / Lugia EX Plasma). Na świecie jeszcze nie było Elesa LT, ale zdecydowałem się zagrać bardzo agresywnym deckiem, którym był Tooldrop - Trubbish PS-3 / Sigilyph PLB.
Jak to ja, rzuciłem na szalę wszystko i podłożyłem do swoich pokemonów jedenaście z siedemnastu-osiemnastu tooli. Mój potencjał ofensywny wynosił 220 obrażeń od 2 tury, a Exp. Share NXD pozwalał na utrzymanie ciągłości attackerów. Imponujący wynik, a przypomnę, że w tamtych czasach istniał tylko Tool Scrapper DGE - Startling Megaphone FLF to dalsze sety, więc mogłem sobie pozwolić na taki ruch.
A przynajmniej tak mi się tylko wydawało - Matilol dograł Chatot (Plasma) PLB. Skąd on się tam wziął - nie wiadomo. To prawdopodobnie był jedyny Chatot na stole w promieniu trzystu kilometrów. Moje jedenaście tooli wyleciało do discardu z prędkością błyskawicy. Gra była w zasadzie skończona.
Co najśmieszniejsze, pozostałą szóstką-siódemką tooli szafowałem na tyle dobrze, że utrzymywałem równą grę - wziąłem parę nagród i Mati też. Problemem był deck-out, ten sam co w poprzednim artykule z Guyem Champolionem. Jak widać marnowanie zasobów weszło mi w krew! Nie mam wątpliwości, że gdybym zagrał bardziej konserwatywnie, wygrałbym ten mecz.
Lekcja do wyjęcia: "Nigdy nie graj na stół niepotrzebnych kart, takich które nie dają Ci żadnej korzyści" - Nataku.
3. vs. Michael Pramawat - London Internationals 2016, runda 7
Być może ktoś z was ma w domu Autograf Micahela Pramawata - każda karta jest podpisana, więc nie wykluczam. A mnie przyszło z takim grać, na ósmym albo dziewiątym stole turnieju na 500 ludzi. Nie muszę dodawać, że miałem nogi jak z waty.
Michael grał klasyczną rozpiską Yveltal EX XY / Garbodor BKP / Yveltal BKT z dodatkowymi kartami funkcjonalnymi typu czwarty float stone (później dowiedziałem sie jak je zmieścił - ściął Trainers' maile do 0!). Ja grałem klasycznie tak jak przez cały sezon - Volcanion EX STS/Volcanion STS. Matchup na korzyść dla Yveltala jak to BDIF'a, ale nie bez szans dla mnie - w końcu ograłem już tego samego dnia Yveltale Israela Sosy i Simona Eriksena.
Pierwszą grę Michael wygrał modelowo - druga tura, Garbodor z float stone'm, Yveltal fright night obija mnie 2x60 a yveltal EX ładuje się na ławce. Nie było czego zbierać.
W drugiej grze nie było już tak wesoło - wysadziłem w T2 shaymina EX, Garbodor miał problem stanąć na stół, a energie nie siadały tak jak trzeba.
Miałem taką sytuację: Prowadzę 2-0, mam naładowanego Volcaniona EX. Na ławce Prama: Shaymin EX, Garbodor bez toola, Yveltal Fright Night z jakimiś energiami (chyba z jedną) i Yveltal EX (też z energiami, chyba dwoma).
Mogłem zrobić absolutnie wszystko, tylko nie to co zrobiłem. Dograłem VS Seeker na Lysandra chcąc zabić Yveltala EX. Niestety przeoczyłem, że ma Fighting Fury Belt BKP - zabraknie jednej energii do nokautu. Nadal sytuacja nie była tragiczna - mogłem zatłuc Garbodora, bez względu na to, czy miał toola czy nie - odblokowywało mi to nokauty na Yveltalu EX który tylko kumuluje energie w late game. Mogłem zabić Yveltala Fright Night żeby zmniejszyć liczbę energii na stole - recovery na pewno zajęłoby dłuższą chwilę. Mogłem w końcu nadgryźć jedynego Yveltala EX za 190 - Pram na pewno miałby kłopot, bo nie wiedziałby czy ładować energie do pokemona którego zaraz straci, czy oddać go na pożarcie. A późniejszy lysandre na Fright Nighta mógł aktywować jego ability i zdezaktywować jego FFB.
Ja oczywiście, mając w turnieju 5-1 i będąc na granicy top 32, rzuciłem Lysandra na Shaymina. Wyszedłem na prowadzenie 4-0 i byłem strasznie zadowolony z tego faktu, bo przecież wystarczy zabić Garbodora i Yveltala dwoma Volcanic Heatami żeby skończyć grę.
Nie dało rady. Do końca gry nie wziąłem już żadnej nagrody. Wszedł float stone, N i turbo Yveltal EX z milionem energii. Byłem mu w stanie oddać zaledwie za 130 - i to tylko raz.
Lekcja do wyjęcia: Graj po to, żeby wygrać mecz, a nie po to, żeby wziąć prajza. Jeśli nie jesteś w stanie wygrać gry zabijając tanie ex'y z ławki, eliminuj największe groźby przeciwnika.
2. vs. Steffen Eriksen - Sheffield regionals 2017, runda 14
Prawdopodobnie drugi najważniejszy mecz w moim życiu z drugim najbardziej utytułowanym Duńczykiem w historii. Volcanion EX kontra M Rayquaza EX ROS-2. W pierwszej grze demolka - przegrałem wyraźnie mimo zatrzymania Steffena na 6-2 z użyciem Parallel City + N i zbierania paru prizów. Wykaraskał się w kilka tur.
W drugiej grze scenariusz odwrotny - wysadziłem w kosmos jego dwie naładowane M Rayquazy EX. Wyszło mi absolutnie wszystko, pokaz siły obu talii. Zerknąłem na zegar, zostało dokładnie trzynaście minut.
To w zasadzie fura czasu, biorąc pod uwagę, że obie strony były zdeterminowane, żeby skończyć ten mecz - tylko zwycięstwo daje top 8 regionalsów. No i 500 dolarów zarobku + 3 booster boxy z opcją powiększenia w kolejnych rundach.
Zauważyliście, że mam tendencję do przegrywania najważniejszych meczów? Drugi raz w tym sezonie przepadłem w bezpośrednim meczu o topkę wielkiego turnieju - na pierwszą rękę dostałem Volcaniona STS, 2 Shayminy EX, jakąś kombinację beuzytecznych kart typu Fisherman, Energy Retrieval czy VS Seeker. Co prawda udało mi się z drugiego Shaymina dobrać N'a z którego przyszło wielkie nic.
Lekcja do wyjęcia: Dead handy się zdarzają i nic na to nie poradzisz...
1. vs Drew Kennett - London Internationals 2016, runda 9
Na koniec mecz ze Zwycięzcą pierwszych regionalsów sezonu, w Phoenix. Talia na Greninja BREAK BKP mimo że w standardzie była bardzo podobna, więc wiedziałem, że ma ją doskonale ograną. Remis wystarczył mi do wejścia do top 32, szczególnie, że posiadałem zdecydowanie najwyższy tie-breaker turnieju (kolejnego w tabeli zawodnika wyprzedziłem na końcu o 8%), więc nie musiałem się martwić, że odpadnę przez tie-breaker.
Oczywiście zaproponowałem remis, nie wiedząc dokładnie, czym gra Drew. Problem polega na tym, że on doskonale wiedział, czym gram ja. Podejrzewam, że przyjąłby ten remis gdyby nie miał pewności - niestety parę rund wcześniej grałem z dwoma top playerami z Amerykańskiej ekipy, więc szansa, że po prostu mu powiedzieli była ogromna.
Zawsze wątpiłem w siłę informacyjnego dossier które mają zagraniczne ekipy - aż do tej gry. Myślałem, że znajomość talii przeciwnika wcześniej nie jest aż tak ważna. Ale jednak była, co wykorzystałem na następnych regionalsach w Sheffield aż trzykrotnie (grałem z przeciwnikami Piterra, Artura i Matilola).
Co do samej gry, to pociągnąłem dwa mulligany. Wszystko szło mi jak po maśle. W drugiej turze zabiłem Talonflame STS, w trzeciej Froakie BKP, w czwartej Frogadier BKP a w piątej Greninja BKP. Prowadziłem 4-0, miałem parallel city odwrócony w 'dobrą' stronę, redukujące mu obrażenia o 40.
Niestety Drew poszedł idealnie i zsetupował dwie Greninja BREAK BKP które rozsadziły mi stół. Co martwiące, druga gra była w zasadzie bliźniacza. Greninja pokazała swoje idealne rozdanie dwukrotnie, a ja nie mogłem ugrać nawet tego remisu z gry.
Wierzę, że zabrakło mi Delinquent BKP którym gardziłem, a który na lipskich regionalsach miesiąc później zrobił mi z trzema Greninjami wyśmienitą robotę. Kolejnego 'supertecha' którego wrzuciłem za późno.
Na dobitkę humor pogorszył mi się jeszcze bardziej patrząc następnego jak jak Pedro Eugenio Torres na streamie wyrzuca Drew Kenneta z top 8 grając rozpiską która różniła się od mojej o 2 karty (i to nawet na minus, bo Salamence EX mu raczej nie pomógł w tym matchupie). Tyle, że Drew nie dobierał już tak cudownie jak dzień wcześniej
Lekcja do wyjęcia: Niektóre porażki zdarzają się - bo tak. Fakt idealnego startu nie gwarantuje to, że wygrasz - przeciwnik może mieć równie dobry i mieć przewagę strukturalną którą w tym przypadku był weakness. Najważniejszym jest wyciąganie wniosków na przyszłość. Jeśli nie chcesz oddać danego matchupu bez walki, przygotuj coś, co pozwoli ci z nim walczyć.
To już koniec moich spektakularnych i pamiętnych porażek - myślę, że w przyszłości ich nigdy nie uniknę, ale może ktoś inny będzie miał więcej szczęścia ode mnie
A wy mieliście jakieś pamiętne porażki? Piszcie, jeśli chcecie!