Sheffield Regionals, 4-5 marca 2017
Grałem moją klasyczną rozpiską Volcanionów dopieszczaną wraz z Inumaru jeszcze przed grudniowymi Internationalsami w Londynie. Tym razem wybrałem wariant którym Inu pozamiatał turniej we Wrocłąwiu tydzień wcześniej - wariant z Parallelami, z czterema jedynkami supporterowymi - Pokemon Ranger, Fisherman, Olympia i Delinquent - czyli moja rozpiska z Londynu, -1x Energy Retrieval, +1x Fisherman. Co ciekawe, każda z tych kart wygrała mi kluczowy mecz - czyli sprawdziła się w zupełności.
Runda 1 - Karl F. (Umbreon GX / Eeveelucje AOR / Jolteon EX). - LOSE
Deck pełen eeveelucji - a przeciwnik mówił, ze to jego pierwszy turniej na żywo w życiu i nawet niektóre zagrania sprawiały mu techniczny problem z zagrywaniem kart. Bardzo chciałem wygrać choć nie lekceważyłem przeciwnika - moim głównym zmartwieniem był Vaporeon AOR, zmieniający mu połowę stołu w wodne stwory, co powodowało że wszystko zabijało mnie na jeden strzał. Niestety w pierwszej grze sprawdził się czarny scenariusz i nie miałem jak drapnąć tego Vaporeona - po wstępnym naładowaniu stołu dostałem pierwszego Lysandra i przegrałem do jednej nagrody na długiej, dokładnie obliczonej wymianie.
W drugiej grze mój przeciwnik nie miał nic do powiedzenia - rozstawiłem się jak trzeba, pozabijałem eevee, wygrałem w zasadzie do zera.
Trzecia gra... Dostaliśmy po dwa supportery do ręki i po jednym VS Seekerze. I obaj dead hand. Sprawiedliwie. Tyle, że ja dostałem Lysandra i Delinquenta, a on dwa Professor Kukui. Niestety rozstawił się z tych Kukuiów prędzej niż ja go disruptowałem swoimi supporterami... i pierwsza porażka stała sie faktem! 0-1
Runda 2 - Duncan Dundas (Rainbow Road bez Shayminów) - WIN
Pan Duncan to typowy przykład zawodnika który pokazuje, że tylko grając do końca, nawet słabo, można minąć setkę innych graczy, którzy po prostu wycofali się z turnieju. Większość jego talii była na full arcie więc sądze, że brak Shaymina EX był świadomym wyborem, żeby nie oddawać łatwych nagród. Niestety grę wcześniej pozamiatał go Matilol więc wiedziałem o tym i bez większych kłopotów wygrałem 2-0, zabijajac Remoraidy kiedy trzeba. 1-1
Runda 3 - ?? (Plumebox) - WIN
Na takich meczach buduje sie pewność siebie - to był punkt zwrotny tego turnieju. Wygrałem flipa, co najważniejsze - wiem, że jeśli Vileplume wyjdzie w T1 to mam kłopot. Udało mi się rozstawić, gośc nie trafił Vilepluma więc pierwsza gra była łatwa. W przeciwieństwie do drugiej - niestety tu zostałem zamknięty w T0, dostałem dead handa więc poddałem grę. Udało mi się nie pokazać Rangera, co się opłaciło! W trzeciej grze szło jak po grudzie, ale ładowałem się pod item lockiem, switchowałem Volcaniony (nawet za energie!), wyrzucałem z kolejnych sycamorów absolutnie wszystko żeby dokopać się do Pokemon Rangera i trzepnąć Jolteona EX blokującego wszystkie ataki moich basiców za 160, kiedy Volcanion z beltem miał już na sobie 21 counterów. Wygrana szczęśliwa ale zasłużona! 2-1.
Runda 4 - Jack Gregory-Campbell (M Rayquaza EX, 8 miejsce) - LOSE
Z tym panem miałem okazję spotkać się w Londynie w finale 3-rundowego side eventu na 8 osób, którego wygrałem 2-1. Jestem prawie pewien że obie talie różniły się maksymalnie o jedną kartę w stosunku do tamtego turnieju, więc znaliśmy się jak łyse konie.
Pierwsza gra stanowiła esencję całej sumy szczęśćia którą można uzyskać grając matchup Volcanion kontra Rayquaza - ja trafiłem w pierwszej turze wszystkie cztery Max Elixiry i po pierwszej turze miałem 5 energii na stole. On za to wyłożył na stół 8 pokemonów, M Rayquazę EX, Double Coloress Energy, Mega Turbo, jeszcze poprawił Lysandrem i sprzedał mi lepę w naładowanego Volcaniona z Fighting Fury Beltem za 240. Uroczo, prawda? Trocheśmy się jeszcze poprzepychali, udało mi się go zamknąć na jednej nagrodzie N'em z Parallelem (zwężając mu stół do 4 pokemonów), ale okazało się, że nawet obrywając po 90 co turę nie miałem środków, żeby pozbierać pozostałe prizy - prędzej bym zginął, nawet umiejętnie się switchując.
Drugi mecz... był podobny. Tyle, że nie trafiłem 4 elixirów. I gość przez pierwsze 4 tury z rzędu zagrywał Hex Maniaca, który mi trochę przeszkadzał. W zasadzie z pierwszą grą zgadzała sie tylko lepa za 240 od Rayquazy w T1. Dlatego porażka. 2-2
Runda 5 - Alessandro Mauri (Lurantis GX / Solgaego GX) - WIN
Prawdę mówiąc, cieszyłem się że będe mógł trochę odsapnąć, bo byłem już na ostrzu noża - porażka już na tak wczesnym etapie eliminowała mnie z topów, a remis bardzo mocno ograniczał szanse. Na szczęście to taki matchup, że zajęło mi to 15 minut, łącznie z zebraniem warninga od sędziego. 3-2
Runda 6 - ?? (Lurantis GX / Vileplume) - WIN
Powiecie, że miałem farta bo zielony matchup. I będziecie mieli rację. Tyle, że gość w dwóch pierwszych grach wystawił Vileplume w Turn 0 i Turn 1 - uwierzcie mi, mając 26 itemów w decku nawet czerwony kolor nie powoduje, że gra się komfortowo. 4-2
Runda 7 - Rory Licken (Decidueye GX / Vileplume / Tauros / Lugia)
W końcu, tematyczny pojedynek, klasyczny dla Volcanionów matchup który powtórzył się - jak sie potem okazało - w finale internationalsów Oceanii tydzień później. Jeśli Decyduje wystawi Vilepluma w T0, ma przewagę! (przypomnę o 26 itemach i Taurosie który czeka z Mad Bull GX, kolory serio przestają mieć znaczenie). I co ciekawe, tak się stało w pierwszej grze - zostałem po prostu roztrzaskany, a w kluczowym momencie przeciwnik pokazał klasę wycofując Taurosa który miał gotowy nokaut przy użyciu Mad Bull GX'em i zaatakował drugim atakiem Decidueye! Dwa Lysandry przywrócone z Discarda i okazało się, że nie jestem już w stanie utrzymać równej walki. 20 minut zajęło mi przegranie pierwszej gry... Prawdę mówiąc niewiele pamiętam ale jakimś szczęśliwym nadludzkim wysiłkiem udało mi się to wyciągnąć - z braku doświadczenia wymyśliłem przy stole ustawienie Volcanion + Volcanion EX float stone + 2 shayminy EX + parallel city zwężajacy w moją stronę i tak grałem, nie wystawiając nic więcej. Trzy minuty przed terminacją twierdza padła! - 5-2.
Runda 8 - Yasin Balela (Jolteon EX / Regice / Glaceon EX, 34 miejsce) - WIN
Ten bardzo sympatyczny czarnoskóry Brytyjczyk grał interesującym systemem - miał w talii tylko jednego Shaymina EX oraz Unowny AOR, które pozwoliły jednocześnie dobierać karty i discardować się ze stołu, zapewniając, że samotny napastnik blokujący mi ataki nie złapie po drodze żadnego escape rope'a / lysandra. Tyle, że wbrew radom Inumaru nie wyrzuciłem przed turniejem Pokemon Rangera za trzeci stadion - no i w sumie to otwarło mi drogę do zwycięstwa, a jemu dało dość przykre, 34 miejsce - choć do top 32 zabrakło całego remisu, a już nie tylko tie-breakerów. 6-2
Runda 9 - Andreas Dombrowski (Turbo Darkrai EX bez Silent Labów, za to z Puzzle of Time i Reverse Valleyami, 19 miejsce) - DRAW
To nie tak, że nie sądziłem, że mam przewagę. Bez Silent Labów miałem oczywistą przewagę nad Darkraiami i wiedziałem o tym świetnie... Tyle, że Piterr grał z tym gościem w drugiej rundzie. A opowieść o tym, jak w drugiej turze z pomocą puzzli Andreas trafił tyle elixirów, żeby sprezentować mu donka za 160 zanim ten użył Flash Rayem Jolteona EX była bardzo niepokojąca. A ja już przegrałem w tym sezonie topkę w ostatniej rundzie, kiedy wystarczał mi remis - z Drew Kennetem w Londynie. Żeby nie kusić losu wziąłem jednak remis, drżąc do końca - wiedziałem, że szanse na topkę są ogromne, ale mogą być niepewne. 6-2-1
I udało się! 31 miejsce, a z całej rzeszy ludzi z wynikiem 6-2-1 jeden wypada z topów (i to z Volcanionem!) Dramat jednego człowieka z 33 miejsca, ale było to podejście ewidentnie od dołu, a różnica tie-brekarów reszty grupy była znaczna. Cóż, trzeba było o tym zapomnieć i przygotować się psychicznie na drugi dzień...
Runda 10 - Jack Culkin (Yveltal/Garbodor/Tauros, 25 miejsce) - DRAW
Mecz grany na zapasowej transmisji, a że główny stół skończył szybciej, to pokazali widzom kawałek trzeciej gry. Pierwszy mecz poddałem błyskawicznie - gość trafił coin flipa, dograł T2 Garbo + Yveltala Fright Night. Kto kiedykolwiek widział takie ustawienie wie, jak trudno się z niego wykaraskać.
W drugiej grze trafiłem 3 Max Elixiry w T1 - Yveltale EX mimo dobrego rozstawu i Garbodora w T2 zostały po prostu zdemolowany, a dowodem na to było, że dwa razy mogłem wycofać się płacąc 3 energie. Pełna kontrola meczu.
W trzeciej grze... gość był prawie martwy. Miałem małego volcaniona, dwa EX"y na ławce, a on tylko Taurosa i nie dograł supportera w pierwszej turze. No to jazda! Steam up, ultra ball, shaymin EX, ładuję dwie energie do exów iiii atak 50.
Jakie było moje zdziwienie, kiedy dostałem lysandra na Shaymina i dostałem Mad Bull GX, bez zagrywania niczego. 150 i przegrywam dwoma nagrodami, ale donk stoi otworem!
Gram Steam Upa, float stone do aktywa, sycamore iiii nie trafiam elixira! Dogrywam jeszcze Shaymina żeby dobrać kilka kart, ale nic z tego nie ma. Niech będzie, Power Heater Volcaniona za kolejne 50. Mam już dwa volcaniony EX, jeden z 3 a drugi z 2 energiami.
Wyobraźcie sobie jak poczułem się kiedy gość z zupełnie martwej ręki stopdeckował trubbisha, dograł go, podłozył mu float stone'a, po czym... VS Seeker na Lysandra na drugiego Shaymina, Rage za 120 i przegrywam już 0-4. A marzenia o donku prysły.
Naukowcy nie sa pewni jakim cudem urwałem w tej grze remis mając jeszcze 10 minut do końca meczu od stanu 0-4, ale pamiętam że przy Yveltalu fright night który obił mi dwa volcaniony EX za 120 musiałem trafić ostatniego elixira, żeby zabić tego frigt nighta z 'małego' volcaniona żeby oddać 1, a nie 2 nagrody - później poszukałem szczęścia Lysandrując trochę rzeczy, uniemożliwiając zebranie ostatniej nagrody. To był naprawdę ciężki remis... 6-2-2
Runda 11 - Artur Rosiński (Turbo Darkrai, 16 miejsce) - WIN
To był naprawdę trudny mecz. I niewiele z niego pamiętam.
Tylko migawki - trafienie kilku elixirów w pierwszej grze, idealne przebijanie silent labów parallelami, które umożliwiało mi 'pełne' nokauty na darkraiach po 3 steam upach, a na początku drugiej gry zrzutka Artura do 3 kart (niewymuszona, bo na stół jako ostatni zleciał exp share) po czym dramatyczny Delinquent zostawił go z pustą ręką. Artur deaddrawuje pierwszą świeżą kartę, później już się rozstawił, ale to było zbyt późno. Naprawdę ogromna szkoda, szczególnie, że zabrałem Arturowi punkty, utrudniłem mu wejście do top 8, przy czym sam uwierzyłem po tej grze w swoje marzenia, a potem... przeczytacie. 7-2-2.
Runda 12 - Jake Arnold (M Mewtwo EX, 27 miejsce) - WIN.
Przysięgam, to był jedyny gość na którego nie miałem najmniejszej ochoty trafić. M Mewtwo to najgorszy matchup Volcaniona i chyba nawet na Gyaradosa mam więcej pomysłów jak wygrać, bo może się zawiesić. Choć Medhi Hafi najpewniej jest innego zdania.
W pierwszej grze gość miał taki dead draw że musiał mnie bić Espeonem. I dzięki wszystkim Amerykańskim prosom którzy zaczęli grać w M Mewtwo EX 2-1 Garbodora i 1-1 Espeona, bo te trzy karty z 'klasycznej' listy zrobiły różnicę - po wylysandrowaniu jednego garbo nie było już jak postawić drugiego.
Drugi mecz to było coś niesamowitego. T0 Mewtwo, DCE, pass. Ja trafiam 2 elixiry i biję za 130! W odpowiedzi Mewtwo Spirit Link, M Mewtwo EX, druga DCE i dostaję za 220!! wystawiam małego volcaniona, kopię przez pół decku i nadludzkim wysiłkiem wyciskam dwa Steam Upy - idealnie, żeby zebrać dodatkowe 80 obrażeń. Drugiego Mewtwo już nie uświadczyłem, bo kopiąc po drugie DCE gość wyrzucił drugiego... a trzeci się sprizował, wraz z Super Rodem. Przerażający poziom pecha, ale inaczej z M Mewtwo po prostu wygrać się nie dało 8-2-2 i otwiera się droga do top 8! Jedno zwycięstwo i mamy to!
Na drodze stanęli mi jednak dwaj rywale którzy zaszli w tym turnieju wyżej ode mnie...
Ciekawostka: Gość miał na tym turnieju cztery porażki - w tym dwie z Arturem i jedną ze mną. Polaków chyba zapamięta!
Runda 13 - Fabien Pujol (Vileplumebox, 4 miejsce) - LOSE
Przysięgam, do tego meczu sądziłem, że Volcanionem z Pokemon Rangerem i Olympią mam z Plumeboxem przewagę. Tyle, że nigdy nie grałem z dobrym Plumeboxem - do tego momentu.
Początek szedł dobrze. Co prawda wystawiłem trochę dużo Volcanionów EX bez float stonów i zostałem zamknięty Vileplumem, ale miałem aktywnego małego Volcaniona, więc było dobrze. Gość zrzucił dwa Lysandry więc mogłem grać bardzo liberalnie. Wykopałem nawet Pokemon Rangera, łamiąc Flash Raya Jolteona EX i wychodząc na prowadzenie 4-3.
Poczułem, że coś jest nie tak dopiero, jak na stół spadł Bunnelby PLC... i trzeci Lysandre. Skontrowałem go jeszcze Olympią, ale Bunnelby zdążył już wtasować dwa kolejne Lysandry do talii. No i poza tym... Na stole pojawił się drugi Bunnelby (??).
To już niestety był dramat. Dostałem Lysandre w nieuzbrojonego Volcaniona i Bunnelby po prostu mnie zdeckował. Druga gra była juz bardziej konserwatywna, ale nie miałem dostępu do Pokemon Rangera i Jolteon EX zrobił robotę 7-3-2.
Wiedziałem że zwycięstwo daje mgliste szanse na top 8 - jedna osoba z wynikiem 8-3-2 powinna to zrobić przy dobrych tie-breakerach. W gruncie rzeczy mój tie-breaker nie był najlepszy, choć po wygranej z Fabienem ściągałbym kogoś z totalnego topu, co wystrzeliwało moje małe punkty do góry, z dużą szansą na remis w samym meczu. Było, minęło. Remis w ostatniej rundzie również był dobry - spore szanse na top 16 i 250 dolarów nagrody.
Niestety, los nie był dla mnie łaskawy.
Runda 14 - Steffen Eriksen - (M Rayquaza EX - 7 miejsce).
Autentycznie chciało mi się płakać. Trafiłem na europejską legendę - co prawda ograłem Simona Eriksena w Londynie i zremisowałem z Jesperem (też Eriksenem) w Dortmundzie, ale to był zupełnie inny poziom. Steffen, szalenie sympatyczny ale ogarnięty żądzą wygranej chłopak od razu odrzucił propozycję remisową i przeszedł do natarcia. To znaczy, tradycyjnej lepy za 240 w T1. Pierwszy mecz rzecz jasna nie był za dobry, choć znowu na chwilę zatrzymałem quazę manewrem N + Parallel City w końcówce, to nie na dość długo.
Drugi mecz to było lekkie zacięcie się talii Steffena (dosłownie na jedną turę - zaczął Hoopą EX) i mój festiwal Max Elixirów. Mogłem spokojnie zabić obie M Rayquazy EX za 220 Volcanionami EX, co na 13 minut przed terminacją zostawiało sprawę otwartą - było 1-1 w meczu.
Mój jęk po otrzymaniu rozdania w trzeciej turze słyszał nawet Bulbinek stojący trzy metry za mną - dostałem małego volcaniona, jakiś niezrzucalny szrot i dwa Shayminy EX, żeby zagrać oba po jedną kartę. No i tak się ten mecz skończył - z łatwością zginął najpierw mały Volcanion, potem oba Shayminy. 7-4-2.
Chciałem się autentycznie rozpłakać - jak skończyłem pierwszy mecz, tak skończyłem ostatni - totalnym dead handem. Okazało się później, że i Fabien Puyol i Steffen Eriksen wywindowali się do top 8. Po dyskwalifikacji Charlesa Bartona, awans do top 8 uzyskał również Jack Gregory-Campbell, co powoduje, że na całym turnieju pozamiatali mnie trzej zawodnicy z top 8 + pewien amator-miłośnik PTCG który grał pierwszy turniej w życiu. Takie już to moje szczęście!
Być może jeszcze kiedyś będzie dane mi zagrać jeszcze lepiej, szczególnie, że Volcanion aktualnie przeżywa złote czasy - a w przeciwieństwie do wszystkich którzy będą teraz tę talię składać, mam ogromny bagaż doświadczeni w wygrywaniu i przegrywaniu. Oby to przyniosło przewagę w mirrorach których spodziewam się trochę mieć!
Na pocieszenie - 20 miejsce i booster box z Sun and Moon. Chętnych po niego zapraszam na priv, jeszcze go nie odpakowałem, a chyba i z chęcią się go pozbędę w przystępnej cenie
Dzięki za przeczytanie,
Adrian