Temat: Moje dziesięć najbardziej spektakularnych porażek - część 1 (z 2)

Wilkommen! OTP zbliża się wielkimi krokami, a na największym turnieju w roku nie było w historii zbyt wielu graczy którzy nie przegrali ani jednej gry (pamiętam jedynie Babidiego). Na szczęście nie było również zbyt wielu którzy przegrali wszystkie gry... chociaż tutaj mogę sobie przypomnieć kilku więcej. Niemniej jednak można śmiało założyć, że i dla najlepszych i dla tych słabszych turniej będzie składał się ze zwycięstw i porażek...

Każdy z nas mógłby się chwalić zwycięstwami godzinami, ale to porażki sprawiają że stajemy się lepsi - staramy się poprawiać własne błędy. Niektórzy sądzą, że wszystko jest kwestią szczęścia i nie można wszystkiego kontrolować... I wbrew prawdopodobieństwu w czołówkach turnieju cały czas te same nazwiska. To ci dopiero przypadek...

W temacie opisać pragnę tych 10 porażek które pamiętam najboleśniej, w których popełniłem może najgłupsze błędy albo które w jakiś sposób mnie zaskoczyły. Dziś pierwsza część - pięć z nich opisuję poniżej.

10. VS Koga - OTP 2012, runda 3

To był okres kiedy mieliśmy najwyższy średni poziom gry na świecie, więc generalnie nie było łatwych meczów. Liczyłem na to, że los się odmieni, bo w pierwszych dwóch grach zostałem przeciorany przez Nataku i Kakela. Koga miał być jednym z tych nielicznych 'łatwych matchupów'.

Moja talia była mało skomplikowana. Grałem na Zekrom EX LT z pomocą Thundurus EP, ładowanymi dzięki Eelektrik NV. Bicie po 150 obrażeń w tamtych czasach było bardzo solidne, chociaż dopiero co zaczęły pojawiać się duże EX'y które miały więcej życia. Z tymi nie było tak prosto więc wtechowałem dwa PlusPower BW żeby łapać pułap 170 obrażeń.

Koga otwarł Cleffa HGSS. Nie wiem jak to zrobił, ale nie umiałem ruszyć z miejsca (a do catcherów nie umiałem się dokopać) - przez sześć tur Koga atakował Cleffą która przesypiała całą moją turę budząc się na jego. Po tym okresie Koga miał już z grubsza rozstawione swoje szafy po 180 HP typu Kyurem EX NXD albo Reshiram EX NXD, Vileplume UND oraz pokemona do przekładania energii pomiędzy nimi (coś jak Lunala GX SM żeby przerzucać rainbowki). I proszę ja was, ja obijałem go tymi Zekromami EX po 150, a on tylko wycofywał się zmieniając napastnika - ja zaś straciłem jednego, potem drugiego. Stół wyglądał na koniec tej gry ni mniej ni więcej tak: Koga 4 EX'y po 15 counterków i raz 8 counterków, czyli razem 680 obrażeń na stole. Nic mi po tym - przegralem ten mecz 6-0. A w tamtych czasach 68 counterków spokojnie by wystarczyło żeby rozkładając je umiejętnie zabić jeszcze dwa sąsiednie stoły (albo pół małej wsi).

Nauka do wyjęcia: Wynik 0-2 nie znaczy, że trafisz na kogoś słabego. I nie znaczy też, że odpadłeś z turnieju. Arturomod zaczął regionalsy w Sheffield od dwóch remisów i skończył swissa jako dziewiąty. Z drugiej strony porażka nie znaczy, że trafi się na łatwego przeciwnika - czasem wpada się z deszczu pod rynnę.

9. VS Anonim - Bratislava regionals 2014, runda 5.

Byłem jeszcze w gazie. To był mój najlepszy okres gry na Vespiquen AOR/Flareon (Plasma) PLF. Miałem wynik 2-1-1 po porażce na drugim stole z Tobiaszem Smutkowskim, ale jeszcze wszystko było otwarte. Turniej wielkości naszego OTP, na 42 osoby. Niestety reszta z piątki Polaków była daleko, daleko pode mną.

Byłem więc dobrze nastawiony, ale po dość długiej podróży z Polski (byłem kierowcą) nie do końca fizycznie domagałem. Wierzyłem jednak, ze matchup na Seismitoad EX FFI/Giratina EX AOR mam idealnie rozpracowany - Seismitoada zabijam Vespiquenem, Giratinę zaś - Flareonem (grałem 2 Blacksmith FLF na te okazję).

Gość zaczął Seismitoadem. Podłożył podwójną energię, rzucił N'a z którego dostałem Professor Juniper BW. Zagrałem ją pospiesznie w swojej turze, nie dostałem energii ale wyrzuciłem dużo pokemonów do discardu, co pomagało naładować główny atak - wyłożyłem drugiego Combee na ławkę, zerknąłem zadowolony na swojego VS Seekera w ręku i... spasowałem turę.

W tym momencie poczułem, że krzesło gdzieś odpływa, a ja już mogę myśleć o powrotnej podróży do domu. Jak to się stało, że nie podniosłem sobie Junipera z tego VS Seekera - nie jestem w stanie wyjaśnić. Nietrudno się domyślić, że dostałem Quaking Punchem, a ja zostałem na martwej ręce przez kolejne siedem tur - czyli przez tyle, ile bym skompresował w jednej, gdybym miał supportera w kolejnej turze.

Turniej skończyłem z wynikiem 3-2-1 na 14 miejscu - jak widać, wygrana spokojnie promowała mnie do top 8, a remis pozwalał myśleć o biciu się tie-breakerami. z tego co pamiętam, z 3-1-2 weszła jedna z trzech osób, a ja szedłem raczej górą.

Nauka do wyjęcia: Nigdy nie pasuj w swojej turze przedwcześnie. Zawsze na koniec rzuć okiem na całą rękę i zastanów się, czy możesz rzucić jeszcze jakąś kartę i jaką korzyść Ci to przyniesie. Dopiero później powiedz 'pass'.

8. VS Fabien Puyol - Sheffield regionals 2017, runda 12

Przedostatnia runda drugiego dnia swissa. I trzeci pamiętny mecz z itemlockiem - tym razem Vileplume AOR/Jolteon EX GEN/Glaceon EX FCO.

Wierzyłem, że mam lepszy matchup, bo dzień wcześniej wygrałem przekonująco 2-0 mecz właśnie z Vileboxem. Miałem dwa podejścia do top 8 - wystarczyło wygrać albo tę, albo kolejną rundę. Jak Robert Kędziora trzy tygodnie później w Malmoe, nasza niespodzianka z Gdańska. Nie można było tego zmarnować, prawda?

Bardzo zdecydowany usiadłem do gry. Wyprowadziłem modelowo Volcanion STS, 3 Volcanion EX STS, nawet jakiegoś podparłem Float Stone BKT żeby nie utknąć na aktywie. No właśnie, miałem 3 Volcaniony EX, ale tylko 2 Float stone'y. Zagrałem szeroki bench, bo przeciwnik zrzucił dwa Lysandre AOR do kosza dzięki czemu wpadłem w euforię - mogłem przygotowywać ataki nie myśląc o tym, że utknę Volcanionem na aktywie nie mogąc się wycofać za bardzo drogie 3 energie. Dokopałem sięnawet do Pokemon Ranger STS łamiąc blokadę wytworzoną przez Jolteon EX GEN i wychodząc na prowadzenie. Zabiłem Bunnelby PCL-2 który mógł wtasować problematyczne Lysandry do decku. Trudno mi opisać euforię radości w której byłem. Przygotowywałem już spostrzeżenia i taktykę na drugą grę, w której sądziłem że przeciwnik będzie bardziej konserwatywnie zrzucał Lysandre do kosza.

Niestety to, co zdarzyło się chwilę później, trudno mi do końca sensownie wyjaśnić.

Po pierwsze na stół spadł Bunnelby PCL-2. Kolejny. Ta sytuacja byłą dla mnie ogromnym zaskoczeniem gdyż jeden Bunnelby w Vileboxie to aż nadto.

Chwilę później prawdopodobnie zbladłem jeszcze bardziej. Dostałem trzeciego Lysandre AOR na trzeciego Volcaniona EX. Tak, tego, który nie miał Float Stone BKT. Tego który wylądował na stole tylko dlatego, że 'wszystkie' przywracarki i Lysandre przeciwnika przecież się skończyły - przecież absolutnie wszyscy grają po dwa. Skontrowałem jeszcze grając Olympia GEN, ale Bunnelby wtasował dwa Lysandre do decka, pieczętując mój los. W drugiej grze sprizował mi się Pokemon Ranger, więc byłem już tylko tłem dla Jolteona EX.

To była nadzwyczaj ważna porażka, gdyż remis utrzymywał mnie w dobrej grupie w miarę korzystnych matchupów (Decidueye, Darkrai, Houndoom Mill etc.), a porażka zrzuciła mnie tam gdzie być nie chciałem - w otoczeniu dwóch Mega Rayquaz. Na jedną wpdłem i turniej zakończyłem na 19 pozycji, przegrywając mecz o top 8 ze Steffenem Eriksenem.

Nauka do wyjęcia: Nigdy nie graj w ważnym meczu szaleńczo ryzykownie tylko dlatego, że w klasycznej rozpisce nie ma kart które mogą Ci zagrozić. Jeśli można grać spokojnie i metodycznie, fiksując niewielką przewagę na stole, zrób to. Jeśli przeciwnik wyjmie asa z rękawa, możliwe, że dzięki rozważnej grze jeszcze się wykaraskasz.

7.  VS. Anonim - Dortmund Regionals 2016, runda 3

Pojechałem na pierwsze większe regionalsy w tym sezonie grając klasyczną dziś talią na Yveltal EX XY, 1-1 Garbodor BKP, 2Mew FCO i Yveltal BKT. Jak widać to był jeszcze okres kiedy najlepsza decklista klarowała się dopiero, a pomysłów było wiele. 2 Mew były jednym z nich, co z resztą zapewniło mi wygraną w dwóch innych meczach (na przykład z Rainbow Roadem, który jednak nie stawiał wielkiego oporu).

Przeciwnik miał M Gardevoir EX STS. Modelowo próbowałem blokować jego spirit linki i rozstawić na benchu Garbodora, ale jako, że był tylko jeden, to niestety równie umiejętnie dostawałem na niego Lysandre, nawet po drugiej próbie z Super Rodem.

Doszło do sytuacji w której miałem solo Yveltala EX z kilkoma energiami. Do nokautu obitego już mocno Gardevoira EX brakowało 50 obrażeń - nie podkładałem więc Fighting Fury Belt BKP do Yveltala EX, bo przecież może jeszcze się przydać w dalszej fazie gry, pod innym pokemonem.

Wtedy to była dla mnie nowość, ale teraz już wiem jak straszliwe umiejętności rozstawcze ma ta talia - M Gardevoir EX STS z Gardevoir Spirit Link STS, Mega Turbo ROS, energia, Dragonite EX EVO, Hoopa EX AOR, Sky Field ROS, kilka Shaymin EX ROS i to wszystko w jednej turze. Zostałem zmiażdżony za 170 bez użycia Rattata EVO, więc wnioskuję, że Belt mógłby przedłużyć mi życie. Porażka bolesna, szczególnie, że dwie poprzednie rundy miałem wspaniałe i spadłem po nich strasznie. Turniej skończyłem pod koniec pierwszej setki (na 300 osób), co było grubo poniżej moich ambicji.

Nauka do wyjęcia: Zabezpieczaj kluczowe pokemony jak tylko możesz - jeśli zginą, drugiej okazji może już nie być smile

6. VS. Guy Champolion, Lipsk regionals 2017 (runda 8)

Ostatnia runda lipskich regionalsów o wysoką stawkę - zwycięzca zgarniał dwa booster boxy i mógł się tie-breakerami otrzeć o top 16, czyli jakieś dodatkowe punkty do rankingu. Ja Volcanion EX STS, on Greninja BREAK BKP. Klasyczny matchup, bo trzeci już tego dnia - pierwszą grę z Greninją przegrałem, w drugiej zremisowałem. Teraz miałem apetyt na wygraną.

Pierwszą grę zdemolowałem. To była po prostu deklasacja, Delinquent działał jak szalony i Greninja nie miała z czego odjechać. Miałem spokojnie ponad pół godziny i dwa podejścia do zameldowania się w najlepszej szesnastce turnieju.

W drugiej grze Guy miał jedenaście (11!) mulliganów które rozdawał około osiem minut. Ja naturalnie pociągnąłem 11 kart. Po tym wszystkim otworzył Froakie BKP, Silent Lab PCL i... pas!

Ja zacząłem Volcanion STS, Fighting Fury Belt BKP. Rzuciłem dwa trainer's maile żeby zdobyć Parallel City BKT do zbicia jego stadionu. W tym momencie stało sie jasne - z jedną energią biję za 30, więc dokopanie się do Volcanion EX STS i Fire Energy XY wygrywa mi grę. Co prawda ręka była bardzo, bardzo ryzykowna do zrzucenia (miałem tam kilka VS Seekerów, energy retrievali, jakieś max elixiry) oraz podstawowy dylemat - N FCO czy Professor Sycamore BKP. Niby zrzucenie takiej ręki i przestrzelenie to katastrofa, ale rozumowałem tak, że skoro w 18 kartach nie mam nic, to reszta talii już musi być absolutnie przydatna i musi się roić od ultra balli i ognistych energii. Prawdopodobieństwo było ogromne, a tak przynajmniej mi się zdawało.

Zrzuciłem z ręki Sycamorem te 15 kart... I nie dostałem żadnego Volcaniona, żadnej Hoopy, Shaymina EX, ultra balla, nic. Jedynie ogniste energie, całe morze. No i supportery których przecież już nie dogram. Dwa Volcaniony EX były w nagrodach. Podłożyłem ognistą energię, uderzyłem za 30 i... tutaj chyba popełniłem kolejny błąd.

Przez nonszalanckiego Sycamora byłem strasznie wystrzelany z zasobów. Powinienem poddać ten mecz na tym etapie i zacząć kolejny, licząc na bardziej łaskawe rozdanie. Byłem dobrze natechowany na Greninje (Delinquent BKP, Parallel City BKT) więc miałem spore szanse - nie była to szansa jedna na milion w autolossie która na pewno się już nie powtórzy. Niestety kontynuowałem grę, wziąłem 5 nagród i... zdeckowałem się. Na ostatnią grę zostało zaledwie 8 minut.

Dość powiedzieć, że Guy dobrał tragicznie ale uciekł na remis w ostatniej turze terminacji przegrywając 5-1, rzucając Silent Lab PCL i blokując ability Shadow Stiching Greninja BKP. Zabrało 10 obrażeń - miałem w ręku Pokemon Ranger STS, miałem Delinquent BKP, ale dwóch na raz rzucić nie mogłem.

Nauka do wyjęcia: Trzeba wiedzieć kiedy przeciwnik przegina z czasem oraz kiedy ciągniesz mecz bez sensu. Zarzadzanie czasem na wielkim turnieju to jedna z najcenniejszych umiejętności - oddanie drugiej gry żeby wygrać trzeci mecz to bardzo odważne zagranie, ale czasem trzeba. Ja ani nie wezwałem sędziego w sytuacji w której przeciwnik mocno przedłużał wstępne rozdanie, ani nie zorientowałem się kiedy już nie mam szans na wygraną. Kosztowało to półtorej boxa, z evoltions bo z evolutions, ale zawsze smile

Kolejna część - za tydzień.

2

Odp: Moje dziesięć najbardziej spektakularnych porażek - część 1 (z 2)

Rewelacja. Takie coś zdecydowanie czyta mi się lepiej niż raporty z wygranych turniejów smile
Propsy~!

Panda's Strona

Podziękowali za posta: adriank1

3

Odp: Moje dziesięć najbardziej spektakularnych porażek - część 1 (z 2)

Odnośnie gry 6 bym się przyczepił - zrzucenie wszystkiego z Sycamore'a niekoniecznie było failem. Jeden z najczęstszych błędów analizy w karciankach to ocena ruchu na podstawie efektu. Przypuszczam, że w dziewięciu na dziesięć gier rzeczywiście dobrałbyś potrzebne karty i wygrał. Co więcej - skoro Twój przeciwnik miał dead draw, N mógł być błędem jeszcze większym, bo bardzo możliwe, że w ten sposób byś go "odblokował" (patrząc z perspektywy sprzed jego następnej tury, kiedy nie mogłeś wiedzieć, jak stoi z kartami na łapie). Oczywiście nie jestem w stanie w głowie policzyć prawdopodobieństw wygranej dla Sycamore'a, N-a i niezagrania supportera, ale nie wyciągałbym tutaj pochopnych wniosków wink.

Dodam też, że ten sam błąd analizy najczęściej się popełnia w drugą stronę - "o, jak raz zaryzykowałem i weszło mi combo, to w kolejnych pięciu grach też na pewno wejdzie!" smile. No i dalej był ten prawdziwy fail, czyli nieodpuszczenie drugiej gry.

Tak czy tak, artykuł super, podoba mi się bardzo, propsuję mocno i z niecierpliwością czekam na drugą część smile.

Podziękowali za posta: mcszuwacz

4

Odp: Moje dziesięć najbardziej spektakularnych porażek - część 1 (z 2)

Ale przecież Adrian nie napisał, że błędem było kopanie się po donka tylko niepotrzebne ciągnięcie gry.

5

Odp: Moje dziesięć najbardziej spektakularnych porażek - część 1 (z 2)

@Kakel
Też nie jestem pewien, czy Adrian miał to na myśli, ale kilka linijek niżej jest takie zdanie:

Podłożyłem ognistą energię, uderzyłem za 30 i... tutaj chyba popełniłem kolejny błąd.

Więc tak to zinterpretowałem, choć równie dobrze może być to brak precyzji w wypowiedzi wink.

6

Odp: Moje dziesięć najbardziej spektakularnych porażek - część 1 (z 2)

Bulbinek napisał/a:

Odnośnie gry 6 bym się przyczepił - zrzucenie wszystkiego z Sycamore'a niekoniecznie było failem. Jeden z najczęstszych błędów analizy w karciankach to ocena ruchu na podstawie efektu. Przypuszczam, że w dziewięciu na dziesięć gier rzeczywiście dobrałbyś potrzebne karty i wygrał.

Bulbinku - sytuacja jest dość złożona. I jestem praktycznie pewien, że wpadłeś w tę pułapkę, co ja wtedy. Możesz być zaskoczony obliczeniami smile

Po dwóch trainers' mailach w decku + prizach (bo nie wiedziałem gdzie dokładnie są potrzebne karty) miałem dokładnie 39 kart.

Załóżmy że z tych 7 kart dostanę jedną energię - szansa na to wynosi 92%. W pozostałej szóstce musi znaleźć się Volcanion EX.

Cała sytuacja więc sprowadza się ni mniej ni więcej niż do znalezienia jednego z 4 volcanionów lub 4 ultra balli w 6 kart z talii przy 38 kartach w decku (39 - 1 energia). Już to gdzieś widziałem - Max Elixir BKP.

Tablice prawdopoobieństw dla trafienia elixira przypadkiem są dostępne i pokrywają się z moimi obliczeniami. Pod tym linkiem również można ją znaleźć. Widać wyraźnie - 78% (trzeba dojechać na pozycję w której krzyżuje się 38 i 8)

To znaczy, że miałem plus minus 72% (= 0.92* 0.78) na wygranie tego meczu w następnej turze po dograniu Sycamora. Dużo, mało? Na pewno mniej, niż się wtedy spodziewałem. Wygrywałem w 5 przypadkach na 7, a nie w 9 na 10.

Po rzuceniu N'a w talii + prizach (których nie znałem więc trzeba je liczyć) znajdowały się 54 karty co dawało 76% na energię i 57% na Volcaniona, co daje razem około 44% na wygranie gry w kolejnej turze. Ale zachowuje wszystkie zasoby i pozwala wygrać mecz 'w normalny sposób'.

To oznacza, że z racjonalnego punktu widzenia jeśli tylko oceniałem prawdopodobieństwo tego, że po przestrzelonym sycamorze przegram w 7 przypdkach na 8 lub częściej, a tak oceniałem, powinienem był zdecydować się na N'a. Tyle, że nie mam kalkulatora w głowie smile

Główna pułapka myślowa polega na tym, że tę jedną z jedenastu energii się pomija, bo trafi się ją prawie na pewno. Problem w tym, że ta energia zabiera miejsce innych kart. Technicznie więc dobieramy jedną kartę mniej.

Także jestem prawie pewien, że moja decyzja była po prostu dobrą próbą gry na wygraną, ale kiedy nie trafiłem, powinienem przejść do trzeciej gry - było z góry wiadome że bez kilku VS Seekerów i float stonów które zrzuciłem będę miał spore problemy z wycofywaniem pokemonów kiedy Greninja BREAK będzie mnie obijać. I tak było - wypsztykałem się z energii do retreatowania mimo, że miałem przewagę na stole. Przeciwnik po prostu mnie przestallował. Prawdziwym błedem było ciągnięcie tego meczu do ostatniej tury.

adriank1's Strona

Podziękowali za posta: McLer

7

Odp: Moje dziesięć najbardziej spektakularnych porażek - część 1 (z 2)

To znaczy, że miałem plus minus 72% (= 0.92* 0.78) na wygranie tego meczu w następnej turze po dograniu Sycamora. Dużo, mało?

Myślę, że obliczeniami sam sobie odpowiedziałeś, czy to dużo, czy też mało smile. A odpowiedź zależy od Twojego poczucia, jak dobry jest ten matchup.

Jeżeli matchup jest pół na pół, to po N-ie miałeś (wierzę ślepo w Twoje obliczenia) 44% na wina natychmiast i połowę pozostałego prawdopodobieństwa na wygranie "normalnie"... czyli razem 72%, mniej więcej tyle, ile wychodzi przy opcji "ryzykownej" z Sycamorem. W praktyce opcja z N-em była nieznacznie gorsza, bo "po cichu" zostało pominięte prawdopodobieństwo wygranej mimo zrzucenia wszystkich zasobów. Więc o ile nie uważasz matchupu za korzystny dla siebie (a pewnie nie uważasz, skoro wcześniej na tym samym turnieju miałeś remis i porażkę), to wybrałeś najlepszą opcję i nawet jeśli spodziewałeś się, że w liczbach wyjdzie więcej, intuicja Cię nie zawiodła smile.