Cześć wszystkim, proszę z góry o wybaczenie że raport tak późno, ale niestety brak snu, odpusty, halucynacje z niedożywienia i tym podobne sprawy nie pozwoliły mi go ukończyć wcześniej. No to jedziemy:
08.06.2013r - OTP'13 Warszawa - Raport 11 uczestnika OTP.
Przygotowania:
Do OTP 2013 chciałem się przygotować porządnie, aby wyjazd do stolicy nie pozostał tylko jako miła pamiątka, ale i mieć we wspomnieniach dobry wynik sportowy. Moje przygotowania trwały 2 miesiące, podczas których rozegrałem około 200 meczów talią Cobalion EX PS/Klinklang (Plasma) PS na PTCGO. Niestety deck w "realu" nigdy nie był w takim stanie jak ten z PTCGO/OTP, więc turnieje Bardowskie nie szły mi dobrze. Jednak po meczach sparingowych z ludźmi z całego świata (od RainbowGym z PokeGymu po Bakę z Trójmiasta ) oraz po codziennym oglądaniu filmików o rogue'ach i deckach z mety (Hello, this is Pooka and welcome to another game I played on Pokemon Trading Card Game Online itd.) pozwoliło mi nauczyć się grać tymże deckiem na poziomie znośnym, jak i dowiedzieć się co ciekawego mogą mieć dla mnie (tudzież na mnie) przeciwnicy . Wyjazd do końca stał pod znakiem zapytania, ale dzięki pomocy i wsparciu kolegów i chłopaków ze Śląska udało Nam wszystkim stawić się o godzinie 13 w piątek 7 czerwca na Katowickim dworcu. Dowiedziałem się że ważę 1,45 Banzaila i że nasza grupa ma około 20 lat. Grubo.
Wyjazd:
Pociąg "Piast" dał radę, po ~4h jazdy dotarliśmy do Warszawy. Po drodze spotkało nas kilka ciekawych wydarzeń, np: turniej w pociągu, wyjazd za granicę bez potrzeby paszportu (Sosnowiec, te sprawy) czy szczególnie miłe traktowanie współpasażerów . Na miejscu czekał na nas MVP wyjazdu, Lord Yabol, który po krótkiej rozmowie z nami wybrał się z Gościem po bilety na tramwaje, a ja z Bartim, Shellaqdo i Banzailem po bilety powrotne. Po spotkaniu kilku obcokrajowców w kolejce szybko przeanalizowaliśmy naszą znajomość j. angielskiego ("Umm, Hello, hmm Trade, Cobalion EX itd.) i udało nam się zapakować do wspólnego przedziału na powrót. Dalej krótkie rozpoznanie z okolicą noclegu i szybki wypad na boisko pograć w kosza i poznać się z ludźmi z Warszawy. Tutaj pojawiło się pierwsze YOLO, które będzie dominować przez cały weekend. Motyw wygląda następująco: Dojechaliśmy do Yabola tramwajem na bilecie 20 minutowym. Chcąc udać się na boisko musieliśmy spalić następny bilet, czego nikt za bardzo nie chciał. Jednak po stwierdzeniu Adriana, że "mamy przecież jeszcze 5 min" wszyscy rzucili się na łeb na szyję i zdążyliśmy obskoczyć na jednym . Na miejscu spotkaliśmy Kubę2001 (tudzież Babidiego), Grega, Kakela, Końsko oraz "przemiłą" panią z pobliskiej szkoły która nie dała nabrać się na zabawy Babidiego w gimba i nas wyrzuciła. Polecieliśmy na następne boisko, zagraliśmy bardzo fajny, chociaż jednostronny, meczyk i spotkaliśmy ponownie Mateusza, przyjaciela Nataku, który pomagał w organizacji KMP 2012. Jednym słowem grubo, mnóstwo super ludzi i funu dla każdego. Następne kilka godzin zlało się w jedno więc powiem tylko to co się działo: blamaż Polski z Mołdawią, nieudana partia w Smita, jedzenie mega ostrej pizzy, wypad do Kantoru o 2 w nocy, sparingi z Keeshiim, Yabolem i Shellem oraz YOLO zmiany w decku. Razem z chłopakami zdecydowaliśmy że ogólnie OTP , halucynacje zasługują na trochę YOLO, czyli wrzucanie jakichś sytuacyjnych kart, które w pojedyńczych sztukach mogą wygrać mecz. Dlatego moja rozpiska zmieniła się trochę od publikowanej tutaj na forum, ale ogólnie zamysł pozostał ten sam :
Może dziwić Durant, Scramble Switch czy Communication, ale trochę szaleństwa jeszcze nikomu nie zaszkodziło . Następny dzień to pakowanie, gorączkowe poszukiwania swoich rzeczy i wyjazd do Paradoxu. Jako miejscówka, Paradox przypadł mi do gustu, przypominał mi trochę Herbaciarnie w Katowicach czy Albo-Tak w Krakowie, ale łączył zalety obu i niwelował wady . Jednym słowem idealna lokacja na OTP. Na miesjcu spotkaliśmy wszystkich, pogadałem z różnymi nowymi ludźmi, odnowiłem znajomości ze staropoznanymi. Rozważyliśmy między innymi skuteczność Bulbasaur DEX w RayEelsie z Schenem, czy inne tego typu sprawy. Odnalezienie brakujących referencji, zapisanie się, radość ze 100% (w praktyce) frekwencji, parowanie I rundy i jedziemy!
Runda nr 1
Matilol - Betonowy_Osioł/Adrian/Gość_ze _wsi
Mój prywatny idol, mentor, jednym słowem legenda. Znamy swoje decki jak chyba nikt inny, graliśmy ze sobą mnóstwo razy, ale niestety to ja zwykle przegrywałem mimo praktycznie każdej gry wyrównanej do końca. Adrian skwitował krótko że tłukł się tyle czasu do Warszawy żeby sobie pograć z Matilolem co nie do końca nas rajcowało, bo mieliśmy plan umieszczenia całego Śląska w TOP8, ale co zrobisz. Ogólnie wiadomo, 1 runda OTP, konspira na maxa, cisza, perfekcyjne tasowanie, przekładanie, gesty rękami zamiast słownie, skupienie. Moja startowa ręka wyglądała mniej więcej tak: Klink, Super Rod, 2 Metal Energy, DCE, Heavy Ball i jeszcze jakaś nieprzydatna karta. Myśląc sobie po cichu 0-1, zrollowaliśmy i los dał mi zacząć. Dobrałem coś w stylu trzecia energia, ale nic nie mówiąc wyszukałem piłką drugiego Klinka, postawiłem go na ławce, podłożyłem do niego energie i spassowałem. Adrian zaczął z Sableye DEX, rzucił kilka trainerków, wystawił Darkrai EX DEX i rzucił N'a, z którego dostałem karty w stylu Rare Candy, Klinklang Plasma, Energia, Cobalion EX, Switch i Juniper. Byłem wniebowzięty . Mój szanowny przeciwnik niestety nie dodał energii w swojej 1 turze i oddał mi turę. Ja wystawiłem wszystko co miałem rzuciłem Junipera i dostałem z niego jeszcze Klinklanga BW i kolejne Rare Candy, co już w ogóle potwierdziło to, co mówił mi Adrian dzień wcześniej: "Najlepsze starty w tym formacie są wtedy, jak mamy rozstaw z naszych Juniperów i N'ów przeciwnika". Zdecydowałem się nie benchować więcej pokemonów (Keldeo+Float np) żeby nie mieć problemów z Colress PS i Absol (Plasma) PLF przeciwnika. Adrian miał na szczęście problemy z energiami i dokopaniem się do Hypnotoxic Laser PS aby męczyć mnie trucizną. Pod Klinklangiem Plasma wylądował w takim razie Float Stone, żeby mieć z nim łatwiej (główny target do zabicia). Aby go zabić, przeciwnik był zmuszony do zmarnowania swoich 2 Absolów, które od razu dostały od Cobaliona za karę. Straciłem Klinklanga przy stanie 2 pozostałych nagród u mnie z 2 naładowanymi Cobalionami i Max Potionami gdzieś w decku. Przewaga była już wtedy zbyt duża i dojechałem z 6-1 do końca. Zaczynanie jest ogromnie kluczowe.
1-0
Z jeden do zera była moc . Oprócz incydentu z Banzailem, za który przepraszam po raz kolejny obyło się bez dalszych przeszkód i mimo "ustawianej" 1 rundy były niespodzianki i dlatego nie zgodzę się że to zniszczyło cokolwiek.
Runda nr 2
Matilol - Yoyo
Odkąd gram w tę wspaniałą karciankę zawsze podczas wyjazdów do Krakowa nie potrafiłem wygrać z Yoyem. Efekt był taki, że od początku byłem sceptycznie nastawiony na ten mecz. Usiadłem do tego samego stołu przy którym grałem I rundę i rozpoczęliśmy. U niego Lugia, u mnie nieszczęsny Keldeo. Yoyo wyrzucił parzyste i zaczął. Szybko zapewniłem przeciwnika że to Keldeo/Blastoise BC, co go minimalnie zdekoncentrowało . W T0 jednak po starcie bogów Yoyo miał Lugia EX (Plasma) PS z DCE i 2 Plasma Energy (Plasma) PS oraz Deoxys EX (Plasma) PLF na benchu. T0 130, seems legit. Ja miałem start kiepskawy, brak supportera, brak możliwości wystawienia 2 Klinków naraz. Wyszukałem więc Registeela, dodałem mu energię i wycofałem konia licząc na brak energii/catcherów u Yoya. On mnie jednak nie zawiódł i wszystko miał ślicznie na ręce. Zbenchował do tego Landorus EX BC i Bouffalant DGE z Team Plasma Badge (Plasma) PLF oba i wyszedł na 3-0. Ja broniłem co mogłem, wystawiłem jakieś Klinki i nawet chyba udało mi się Triple Laserować jego pokemony. Przeciwnik w swojej turze wystawił Frozen City (Plasma) PLF i zaczął ładować byka obijając mi Registeela. Max potiony pechowo nie podchodziły, ogólnie nic nie podchodziło, więc byłem zmuszony Triple Laserować ponownie. Lugia nie mogła mi nic zrobić przez 2 plasmy w discardzie i 2 w polu pod innymi pokemonami. Yoyo coś tam pogrzebał i ponarzekał że nie może skończyć w tej turze (Catcher na Klinka, Lando z Prism Energy NXD, TPB, i 3 Deoxysami w polu zabijały go + obitego Registeela z 20hp left) ale zabrakło mu chyba Deoxysa i zabił mi Golema. Mi doszedł z serca kart (polecam) chyba N, którego ochoczo zagrałem i nawet miałem po nim PlasmaKlanga na stole, ale zauważyłem że Keldeo+Float+Bouffalant idealnie załatwia cokolwiek z pola. Poddałem mecz z ciężkim sercem otrzymując spore lanie.
1-1
Jeden-jeden, nie ma lipy, dużo fajnych osób miało 1-1, więc nadal było w czym przebierać .
Runda nr 3
Matilol - Barti
Kolejny swój, cały nasz misterny plan wiadomo. Co prawda nie zamykaliśmy sobie wtedy topów, ale znacznie je utrudnialiśmy w przypadku 1-2. Odnośnie meczów z Garbodor DGE to wbrew pozorom bardzo je lubię . Poważnie, jedyne co denerwuje to Giant Cape DGE pod Garbo, bo nie jest na hita . Zwykle w Garbo są same EXy, więc motyw wygląda tak:
Opp nie wystawia Garbodora, ja wystawiam KK - autowin
Przeciwnik wystawia śmieciucha - 30/70 do jego śmierci.
Nawet sobie nie popsułem konsystencji i olałem Tool Scrapper DGE. Rozpocząłem samotnym Klinkiem na coś exowego od Bartiego, myślę "będzie donk, kolejnt misterny plan w to samo miejsce co poprzedni', ale Barti stanął na wysokości zadania i wyrzucił na K20 2 . Powystawiałem co miałem ciekawego, dodałem do Cobaliona EX i chyba spassowałem. Miałem co prawda Switcha, ale bicie 30 nie miało najmniejszego sensu bo:
a) nie było specjalnej energii w polu
b) marnowanie Switchy na uderzanie czegoś, co będzie zablokowane prędzej czy później jakoś mi się nie uśmiechało.
U Bartiego kiepsko, chyba tylko zatruł mi aktywa i pokopał po Trubbish NV z Floatem benchując go. Dodatkowo z jego N'a dostałem Heavy Balla i cukierek, co pozwoliło mi już w 2 turze zablokować EXy. Wiedziałem że tura jest decydująca, toteż dodałem 2 energię i wjechałem Keldeo na aktyw w miejsce Klinklanga. Bartiemu na szczeście nie udało ise wjechać z Garbodorem więc dodał energię do Lando na benchu i spassował. No to ja bach, trzecia energia ląduje pod Cobalionem, do kolegi z Plasmy dołącza blaszak z BW, Switche Catchery i Trubbish obrywa za 100. Barti wytrącony z rytmu, benchuje kolejnego małego śmiecia i chyba próbuje obijać mi Hammer Headem Keldeo na benchu. No to ja ponownie Skyla na Catchera, KO kolejny Trubbish. Barti zachował kamienną twarz do końca, ale wiedziałem że to powoli koniec. Wyrzuciłem mu jakieś DCE Cobalionem, scatcherowałem obitego Landorusa z 3 energiami i zabiłem po weaknessie Keldeo'em z Blendką. Barti w następnej turze się poddał. Straciłem tylko jednego Klinka na początku. Nadal lubię grać na Garbodory . (BTW już nie lubię grać na Garbodory - Matilol2016)
2-1
Dwa jeden, szpan_we_wsi . Chłopakom szło różnie, ale jeszcze sporo z nas miało szanse na topy. Cieszyłem się że Adrian wyjechał na 2-1. Następna runda i kolejny, twardy zawodnik ale na szczęście już nie ze Śląska.