Prolog
Maj, 2015 AD, miejscowość Orzesze - okolice Katowic.
Był to wiosenny, sobotni poranek. Za oknem z każdą godziną świeciło coraz mocniej słońce, a jego promienie obudziły śpiącego na poddaszu mężczyznę. Człowiek ten, o pulchnej i zarośniętej twarzy, pochodzący z dalekich, wschodnich krain, większości ludzi znanych tylko z legend, poruszył się lekko w łóżku, co zaskutkowało pobudką jego towarzyszy. Byli to poczciwy ludzie, którzy dzielnie przetrwali noc z naszym bohaterem oraz planowali spędzić z nim cały nadchodzący dzień. Wszyscy powoli zaczęli wygrzebywać się z pościeli, gdy w tym momencie nadszedł gospodarz.
- Witajcie, chcecie śniadanie? - odparł do zgromadzonych.
Nie takich słów spodziewał się usłyszeć nasz protagonista, lecz te słowa nie przyniosły mu smutku, ino radość. Skorzystał z oferty miejscowego i razem z przyjaciółmi zasiadł do stołu. Wszyscy pośpiesznie zjedli posiłek, gdyż każda minuta przybliżała ich do najważniejszego wydarzenia ostatnich miesięcy - turnieju Pokemon.
Po szybkim "ogarnięciu się" trójki lokatorów, wraz z gospodarzem, udali się one na miejsce zawodów. Kierowca płynnymi ruchami kierownicy nakierował samochód z wielką precyzją pod potężny gmach, który był ich cele. W oddali zauważyli oni również innych przybyszy, prawdopodobnie pochodzących z rodu Kraka.
Wszyscy serdecznie się przywitali, udali wspólnie do sali, gdzie też z czasem dołączyli do nich towarzysze w innych odległych mniej lub bardziej krain i tak oto zaczął się turniej.
Rozdział 1: Początek
Nasz bohater grał talią opartą na exeggutorach oraz wtechowanymi Virizionem EX i Genesectem EX. Na początek przyszło mu się z mierzyć z przeciwnikiem pochodzącym z odległego Krakowa. Gra przez większość czasu przebiegała w miarę po myśli protagonisty, gdyż przeciwnik nie był w stanie zagrać za wielu supporterów, jednak jak się później okazało, ataki po 100 antagonisty nie miały zbyt dużej konkurencji w postawi ataków po 10 (Lucario EX taki dobry na Exeguttora, szczególnie dociąg z 2. ataku).
Rozdział 2: Dlaczego pokemony z 30 hp są słabe
Nie zraził się nasz bohater porażką, gdyż cały dzień był przed nim, a nawet całe życie, gdyż był to młody i ambitny człowiek.
Niestety, następny mecz rozpoczął z pokemonami typu Exeggcute, które nigdy ze swojej wytrzymałości nie słynęły. Za dużo wysiłku więc nie kosztowało przeciwnikowi pokonać łącznie 10 jajek i pozostawić naszego śmiałka zdenerwowanego na własny niewesoły los.
Wiara w jakikolwiek sukces nie opuszczała go do czasu 3. gry tego dnia, kiedy to przegrał nawet nie mając jednej, pojedynczej tury (laserbank - rak karcianki), co zaowocowało wybitnym załamaniem ambitnego gracza.
Rozdział 3: Przełom
Trzy porażki, w tym dwie wybitnie szybkie, jak u kończące się czwarte piwo, musiało w psychice człowieka zostawić wyraźną skazę. I wtedy to właśnie nastąpił przełom. Tak oto, nasz bohater, postanowił zająć zaszczytne ostatnie miejsce w turnieju (ktoś musiał). Pozostałe 3 gry (i jedna z bye), mimo chęci obu uczestników do wygranej konkretnego gracza, nie zawsze przynosiły spodziewane skutki (typu padający Lickitung z samego htl po 9 turach kompletnej ignorancji gry przez jednego z graczy), a szczęście wymyślono system wywieszania "białej flagi", dzięki czemu nasz gieroj był w stanie zrealizować swój ambitny cel i zostać najgorszym graczem OTP! YUHUUUUUU
Epilog
Wszyscy szczęśliwie wrócili do swoich krain i żyją tam do dziś.
Komentarz autora
Cóż, status ucznia politechniki nie pomaga w pisaniu powieści.
Dzięki wszystkim za przyjazd i zobaczenie się chociaż raz na rok. Oddzielne podziękowania należą się oczywiście Adrianowi oraz Lokolinowi za przenocowanie ludzi spod wschodniej granicy kraju. Do zobaczenia za rok - mam nadzieję.