1

Temat: London International Championships 2016

Zapraszam na takie trzy wpisy:

http://cracowcrew.pl/london-internation … gotowania/

http://cracowcrew.pl/london-internation … ain-event/

http://cracowcrew.pl/london-internation … de-events/

Panda's Strona

Podziękowali za posta: Kakel, Matilol

2

Odp: London International Championships 2016

Hej wszystkim, z tej strony Matilol i tutaj naprawdę krótki raport z turnieju sprzed dwóch tygodni - London Internationals 2016. Styl jest troszkę inny niż w moich innych raportach - zdecydowałem się barwniej opisać tylko te śmieszniejsze momenty bo było ich sporo smile. Więcej informacji na temat samego eventu i tym podobne wkrótce w trochę innej formie. Mam nadzieję że przypadnie Wam do gustu smile. Mój deck:
http://ptcg.eu/forum/extensions/om_images/img/585ffa3e84d09/15644209_10209736417860961_1438531183_n.jpg
Brakujące karty to Yveltal BREAK STS, Yveltal EX XY i VS Seeker PFO. No to jedziemy:


Semyon Struzh (Niemcy) (Greninja BKP/Talonflame STS)

Pierwszy mecz był bardzo słaby w moim wykonaniu, nie umiałem dobrać Garbodora przez kilka pierwszych tur - przeciwnik idealnie T1 Aero Blitz Talonflamem, T2 Water Duplicates - szybko poddałem.
Drugi mecz postawiłem Garbodora i wpakowałem w niego aż 3 Float Stone - przeciwnik świetnie zagrał Beedrill EX P_XY najpierw zabijając Yveltala EX wyrzucając Fury Belt + Floata a potem wyrzucił drugiego Floata poświęcając go. Na szczęście wszystkie trzy podeszły w dobrym momencie i wygrałem dzięki temu, że oddał mi te dwa prizy na pszczole.
Trzeciego meczu nie dało się skończyć - byliśmy tak w drugiej turze kiedy wywołano czas - wzięliśmy remis (przeciwnik chwilę później pokazał mi swój deadhand smile )
LWT - 0/0/1

Will Black (Wielka Brytania) (M Scizor EX BKP/Garbodor BKP)

Pierwszy mecz wyszedłem bardzo szybko Yveltalem Fright Night, który strzelał go konsekwentnie po 60 w obu attackerów - przeciwnik w tym meczu przy pierwszym Ultra Ballu dowiedział się że sprizował oba Shayminy i Hoopa EX AOR. Reakcja? Skyla BKT po Town Map BKT i robił pamiątkowe zdjęcie nagród big_smile . Bardzo wesoły gość, ciężko było się porozumieć przez silny brytyjski akcent. Podczas rozmowy o pierogach i pogodzie w Finlandii z graczami obok przypadkowo przełożyłem mu deck po jego Red Card GEN - 15 minutowa przerwa sędzia jeden, drugi, Head Judge BKT - dostaliśmy po wariningu, on nagrodę do przodu, ale wcześniej ustaliliśmy że Will się poddaje, bo jego sytuacja na stole była mizerna i nawet prize go nie ratował.
Drugi mecz sprizowałem Yveltala EX, przez co do końca brakowało mi go w wymianach. Okazało się że dobrze obrócony Parallel (3 w moją) i strzelony za 90 na starcie Shaymin zrobiły robotę - przeciwnik nie zbił go do końca gry Scizorem, przez co Shaymin został na stole - Yveltal XY najpierw uderzył za 100 w M Scizora, a potem zaskoczyłem kompletnie przeciwnika Yveltalem BREAK, który dobił aktywnego Scizora za 120 i Shaymina na ławce po ostatnie 4 nagrody.
WW - 1/0/1

Scot Symonds (Wielka Brytania) (Gyarados AOR-2)

Pierwszy mecz mnie kompletnie zniszczył - T2 210 w Yveltala EX z energią i FFB po Lysandrze. Z moich N'ów niewiele podchodziło, a on zawsze dobierał co trzeba. Umyślnie nie pokazałem Yveltala BREAK żeby zaskoczyć go w następnych meczach.
Drugi mecz skupiłem się tylko i wyłącznie na ładowaniu któregoś z małych Yveltali - przeciwnik wyszedł na jakieś 4-0 ale w końcu postawiłem Yveltala BREAK i zabiłem mu cały stół - Prep, Baleful Night, Concede.
Trzeci mecz przeciwnik był już lepiej przygotowany - postawił Mr. Mime GEN, którego szybko wyłączyłem Garbodorem - mecz bardzo bardzo bliski, pierwszy Yveltal BREAK zastrzelił "tylko" 3 Magikarpie przez co aktywny Gyarados z 10 hp lefta załatwił mi Yveltala za 150 po plejsach z Puzzle of Time BKP i Reserved Ticket BKT. Później poszła niesamowita tura w wykonaniu mojego przeciwnika - potrzebował trzeciego Magikarpia do zabicia mi Yveltala EX - zagrał Reserved Ticket na Magikarpia (potem zobaczyłem), następnie Acro Bike PCL i zaczął się zastanawiać big_smile. Ja się pytam w sumie czemu się zastanawia bo sam sobie zagrał Reserved Ticketa więc wiedział co tam ma, ale dobrał też DCE które potrzebował na nastepne tury (Postawiłem Jirachi do stallowania), więc wyrzucił znalezioną kartę i dograł Buddy-Buddy Rescue BKT na tego Magikarpia - ja sobie podniosłem Yveltala BREAK big_smile. Po morderczych N'ach które tym razem wpadały jak trzeba naładowałem drugiego Yveltala, zBREAKowałem go i zgarnąłem ostatnie 3 nagrody.
LWW - 2/0/1

Matteo Laici (Włochy) (Yveltal EX XY/Garbodor BKP)

Dowiedziałem się że to Włoch z którym Panda miał mnóstwo pecha - 1 mecz dobrałem Shaymina, 5 darkowych energii i 2 Float Stone.
Drugi mecz przeciwnik dobrał 2 Trubbishe, Olympię i nic więcej.
Trzeci mecz oponent dobrał Yveltale EX, Lysandry i Olympię - do tego same DCE i nic więcej. Autentycznie nic więcej się nie działo w tej rundzie big_smile - pechowo dla nas, ale mirror Concede Yveltali dla mnie.
LWW - 3/0/1

Sameer Sangwan (Austria) (M Mewtwo EX BKT-2/Magearna EX STS)

Pierwszy mecz umiejętnie lysandrowałem Mewtwo ze Spirit Linkami obijając Frajt Najtem - przeciwnik tracił tury na Mega Ewolucje a ja strzelałem go jak trzeba - późniejsza wymiana obrażeń dzięki tym 60 była dla mnie.
Drugi mecz był podobny, chociaż dostałem na starcie Soul Blasterem Magearny EX za 120 w Yveltala yikes - wycofałem go na EXa i zrzuciłem ją ze stołu przez co przeciwnik był 2 tury z ładowaniem do tyłu. Podręcznikowo rozegrane mecze, byłem bardzo zadowolony z Olympii która uratowała mnie przed próbą stallowania ze strony mojego oponenta.
WW - 4/0/1

Gianluca Cipriano (Włochy) (M Mewtwo EX BKT-2/Garbodor BKP)

Pierwszy mecz wyszedłem tak jak trzeba Fright Nightem - przeciwnik nawet zlysandrował mi innego pokemona na ławce, ale zapomniał że może wtedy się zewoluować bez straty tury -dograłem mu potem Delinquenta przez co musiał sobie wyrzucić tego M Mewtwo i na koniec gry zabrakło mu go do wymian. Dużo kombinowania z obrażeniami - matematyka była po mojej stronie bo 60 + 60 + 90 z Y Cyclone idealnie radził sobie z Mjutaczami przeciwnika.
Drugi mecz zacząłem mizernie, ale szybko wprowadziłem swój plan na grę. Niestety pod koniec popełniłem ogromny missplay - lysandrowałem mu pokemony i obijałem Yveltalem EX żeby zsetupować 4 prizy z Yveltala BREAK - zapomniałem jednak, że postawiłem go z Frajt Najta - przeciwnik taktycznie uderzył EXa  dwa razy Shatter Shotem za 30 i zbaitował wygraną z mojej strony - ja wycofałem się na pewniaka, jednak ability weszło w grę i mój Yveltal EX z FFB obity za 190 został znokautowany po ostatnie nagrody dla przeciwnika. Powiedział mi po meczu, że jakbym zostawił tego Yveltala z 20 hp i po prostu zabił mu aktywa, to nie miałby jak mi oddać więc podpuścił mnie na coś takiego - nigdy nie zasłaniajcie sobie podstawki BREAKiem smile. Nie było czasu zacząć trzeciej gry więc remis poszedł w świat.
WLT - 4/0/2

David Ferreira (Portugalia) (Volcanion EX STS)

Dobry znajomy z turnieju w Holandii 2 lata temu - Pierwszy mecz nie dobrałem całą grę Ultraballa/Trubbisha więc Steam Upy mnie rozwaliły - grał też Rough Seas PCL które znacznie osłabiało mojego Frajt Najta
Drugi mecz wyszedłem jak należy Garbodorem w T2 i zDelinquentowałem go do zera. Dobrał co prawda od razu N, ale wyrzuciłem mu z ręki Rough Seas i Energy Retrieval PCL których potrzebował, więc pozamiatałem aggro Yveltalem. 2x Enhanced Hammer PFO nie mogły go uratować.
Trzeci mecz bardzo wyrównany, on wyszedł na prowadzenie lysandrując w T1 Trubbisha i zabijając go dzięki Volcanion STS - Później z N na 2 dobrał dokładnie te karty których potrzebował do wygranej ze mną - pierwsza porażka dla mnie.
LWL - 4/1/2

Hanzell Ivan Caballero Gutierrez Zamora (Meksyk) (Yveltal EX XY/Jolteon EX GEN)

Przed tym meczem zestresowałem się kompletnie, ponieważ zgubiłem talię - na szczęście ktoś oddał ją do rzeczy znalezionych więc miałem dużo szczęścia - z nerwów zapomniałem nawet jakiego koloru mam deckbox. Dostaliśmy z przeciwnikiem dodatkowy czas i zaczęliśmy grać. Nie miałem czasu roztasować talii, więc dobrałem jakiegoś pasjansa z Shaymina i energii, przeciwnik naładował szybko dwa Jolteony basicowymi energiami i zabijał mi małe Yveltale (spodziewał się słusznie BREAKa, czyli jedynej opcji zadawania obrażeń Jolteonowi) więc byłem bez szans.
Drugi mecz odwalił jakąś kompletną głupotę - zbił sobie Parallelem do 3 bench z kombinacji Yveltali i Trubbishów, ale sprizował Silent Lab PCL przez co do końca gry nie miał fizycznie miejsca na ławce na Jolteony - zsetupowałem stół Yveltalem Frajt Najt i podobijałem EXem.
Trzeci to już kompletna maniana - cały mecz Lysandrowałem i stallowałem mu rzeczy i wywalił wszystkie VS Seekery żeby kopać po Floaty/Escape Rope PCL - mecz sprowadził sie do sytuacji takiej - przeciwnik jedna nagroda do końca, ja 6. Na aktywie mam Yveltala EX z 2 Dark i 140 na sobie, na ławce Jirachiego bez energii i ZERO kart na ręce. Przeciwnik 2 Jolteony z L i DCE. Do tego jakieś tam poksy z energiami ogólnie kicha straszna. Pogodzony z przegraną już się śmieję z przeciwnikiem jak mi smutno, ale topdeckuję Dark energy. No to sobie wycofałem za dwie aktywa, energia do Jirachiego, łup Stardust 0 bo resistance, wywaliłem DCE. Przeciwnik zmienił Jolteony i powiedział że wygrywa. No to ja sorry sorry, ale przecież efekt jest na Jirachim. No to on facepalm i mówi pass. Ja do niego że mógł użyc Swift Jolteonem a on drugi facepalm. No to ja znowu jakiś tam topdeck, chyba Sycamore, benchuje sobie Yveltala EX, energia i znowu Stardust za 0 i kolejne DCE do discarda. On naładował basicową i elixirem tego na ławce, wyjechał nim na aktyw (?), facepalm i powiedział PASS. No to ja jakaś magia, DCE, trafiony Elixir, cofam Jirachiego i strzelam go Evil Ballem za 160. On coś szybko do siebie po hiszpańsku do mnie po hiszpańsku i zdanie skończył słowami Flash Ray. No to ja do niego że nonono, you said pass. On tak znowu po hiszpańsku do siebie, facepalm nr 4 i mówi you are right. Przeciwnik nagle zostaje bez Jolteonów w grze - uderzył mnie konkretnie Yveltalem a ja szybko przeliczyłem jego energie - 3 DCE w discardzie, jedna na stole, 10 basic w grze. Stwierdziłem że nie gra więcej i ostatni VS Seeker na ostatniego Lysandre na czystego Yveltala EX z Fighting Fury Belt BKP. Przeciwnik załadował jedenastą basicową, ale ja pomyślałem sobie że szanujmy się, dwunastej nie będzie grał - moje tury trwały ułamek sekundy bo tylko passowałem + przeciwnik miał naprawdę cienki deck. Wtedy niestety on zaczął sobie szukac czegoś nagle w discardzie moim, swoim i przestallował ciągnąc ostatnią kartę w drugiej turze swojej terminacji. Miał jeszcze N, ale nie było mi ani trochę smutno że tylko remis - mogłem przegrać na wszystkie możliwe sposoby, ale po zobaczeniu jak przeciwnik kopie krzesła po drodze do oddania wyniku poczułem się zwycięzcą smile.
LWT - 4/1/3 Rip TOP32

Michael Readett (Wielka Brytania) (Yveltal EX XY/Garbodor BKP)

Zdałem sobie sprawę że mecz właściwie o mnóstwo pieniędzy - jestem bardzo zadowolony że udało mi się zachować koncentrację. Przeciwnik zaczął mocno, od nokautu w swojej drugiej turze mojego Trubbisha za 70 Yveltalem z Garbo w grze. Ja zorientowałem się że wywalił dużo energii w niego, więc zrobiłem świetny play - wjazd Yveltalem XY, BREAKewolucja, energia, jakieś Ultra Balle, 0 EXów w grze i ładowałem sobie po prostu frajt najty. Przeciwnik miał do wyboru albo bić po 70 swoim frajt najtem co jest śmiesznym demejdżem, albo próbować Evil Ballować poka z jedną energią, ale do tego potrzebował Elixirów + wystawiał się na moje frajt najty. Nie wystawiłem bardzo długo EXa, przez co wymiany Pitch Black Spearów były niesamowicie dla mnie korzystne - rozdawałem 120 obrażeń starając się Lysandrować EXy i obijać oba naładowane ptaki jednocześnie. Kluczową turą był atak, który zbił mu oba Yveltale EX i pozbawił go kompletnie attackerów - zadbałem o to Nując go, a on zgodnie z planem missnął kluczowy Fighting Fury Belt. Nieskromnie jedna z lepszych zagranych przeze mnie gier w życiu smile.
Drugiego meczu niewiele pamiętam, wiem że wymiany szły już Evil Balli - było bardzo równo, utrzymywałem nieznaczną przewagę bo udało mi się zaatakować w pierwszej turze dzięki Max Elixirowi. W pewnym momencie dograłem Delinquenta + Parallel City, ale zbiłem sobie bench usuwając niepotrzebnego Shaymina. Był to jak się okazało błąd, ponieważ nie miałem już miejsca na Jirachiego którego miałem w ręce przed Sycamorem. Wtedy był mi niepotrzebny bo przeciwnik nie miał specjalek w grze, ale kilka tur później dzięki bardzo fartownym topdeckom (2x DCE z N na 1-2 karty) Aggro Yveltal się po mnie przejechał. Jakbym miał go na benchu to może udało by mi się go zatrzymać i w zasadzie uwrać mecz z powodu kończącego się czasu.
Trzeci mecz co prawda się rozpoczął, ale szansy żeby go skończyć nie było w ogóle. Przeciwnik podjął decyzję że podda mi grę z powodu tego, że grałem lepiej w jego opinii i żebym miał jakąś nagrodę - remis nie dawał nam nic. Ja za to zdecydowałem, że podzielę się z nim nagrodą po połowie.
WLW - 5/1/3

52 miejsce na 499 zawodników - 60 CP i trochę pieniążków smile
Wesołych Świąt wszystkim, wybaczcie za ewentualne błędy i dzięki za przeczytanie wink.

"Clear voice, good jokes."

Podziękowali za posta: Inumaru, Piterr, szymon.przybyl, Robert, Augustyn, Kakel, kixos, Kars

3

Odp: London International Championships 2016

Napiszę dość ogólnikowo ten raport, ale mam nadzieję że tym zachęcę innych do napisania raportów z pierwszego Intercontinentala.
Przyjechałem z Rainbow Roadem na Galvantuli i EXach

1. Vs Adrian Volcanion 1-2 L
W pierwszej rundzie zmierzyłem się niestety z Polakiem, z któym poprzedniego wieczoru posparingowałem w hostelu i wygrałem chyba 1 grę na 4.

W pierwszej grze mój deaddraw, w drugiej Adriana, w 3 obaj deaddraw ale Adrian szybciej z niego wyszedł.


2. Vs Yveltal/Raichu (FR) 1-2 L

Pierwsza gra missplay niepodniesienia foatstone'a z Genesecta kosztował mnie delinquentem na 3, z którego się nie podnioslem,
W drugiej Galvantulą wziąłem 4 prajzy i scoopnął. W 3 mój deaddraw.


3. Vs Volcanion (UK) 1-1 T
W pierwszej grze on zdeadrawował i wygrałem szybko. Druga się długo ciągneła, ale w końcu przegrałem. 3 nie dało się skończyć, ale typ chyba myślał, że więcej zgarniętych prajzów przy końcu terminacji oznacza wygraną. Powiedziałem mu, że "I dont think you are able to take 6 prizes in 2 turns", a on chyba myślał że próbuje go oszukać. On mi OHKO co turę, a ja ku jemu zdziwieniu po prostu mu podstawiałem następne poksy do zabicia. Kiedy już skóńczyła się terminacja on wziął 4 prajzy a ja 0. Judge musiał mu powiedzieć że to i tak jest tie. Trochę się rozzczrował.

4. Zygarde Plume (UK) 2-0 W
W pierwszej grze zaczął i wystawił płynnie Vilepluma i dodał energię do aktywnego Zygarda. Ja przez kolejne tury wystawiałem ręcznie poksy na bencha i sycamorowałem, aż mogłem zaatakowałem Xerneasem. Trudno mu było znajdywać następnych attackerów.
W drugiej grze wystawił Vilepluma prawie na samym końcu gry, prawie się nie wydeckując, więc nie miałem problemu  z wygraniem.

5. Glalie EX BKT/manaphy (UK) 2-0 W
Typ był z wynikiem 0-0-4 więc Michał kazał mi uważać.

W pierwszej grze głupio myślałem ze Glalie ma weakness na trawę, więc rashowałem Galvantule. Wciąż nią atakowałem, by zmiękczyć Glalia i łatwo zabić Manaphyego, który na szczęście ma ten weakness. Długa trwała pierwsza gra, bo dobrze mu wychodziło posiadanie w ręku tyle samo kart co ja. Po zabiciu jego jedynego Glalia w polu Xerneasem scoopnął i przyznał, że nie healował z Rough Seasa Manaphyego EX, co według niego było misspleyem, a na prawdę złym stanem gry, więc mógł wezwać judga, który mógłny cofnąć stan gry i dać mi warninga. Ja zebrałem wszystkie kart, zacząłem tasować i powiedział "Yee, thats too bad"
Drugą grę zdąrzyłem w czasie wygrać bez większych oporów.

6. M Audino/Jolteon EX Justin Kulas (State Champion w seniorsach i dostał invita na Worldsy) (US) 2-0 W
W pierwszej grze szybko mnie poskładał samym M Audino,a mi karty zbytnio nie dochodziły, więc szybko scoopnałem.
W drugiej dobrze się rozstawiłem i nawet miałem czas na lysandrowanie Jolteonów, więc szybko wygrałem.
W trzeciej miał deaddraw życia, gdzie zaczął z Hoopą EX i po OHKO pokazał mi rękę, gdzie miał chyba z 4 basicowe energie, 3 DCE i M Audino. Może Michał pamietą lepiej co on tam miał, bo był przy tym.

7. Benedikt Schwab (Też jakiś senior co coś regionalnie osiągnał i dostał invita na Worldsy) Scizor/Magearna promo 2-0 W

Śmiesznie się gra zaczęła, bo zacząłem z Volcanionem EX i chłopak zaczął przede mną płakać ze następny Volcanion,z którym gra. A on zaczął z Magearną promo przez którą ja zacząłem płakać. Szybko go uspokoiłem, benchująć Xerneasa na benchu i typ westchnął z ulgą na pół hali.

W 1 grze nie szanował wystarczająco Magearny promo, która mu wygrywała ten matchup. Zabij nią czystego Xerneasa na aktywie, gdy na benchu ładowałem drugiego, którym zabiłem jego Magearne.
W drugiej grze trochę deaddrowował i stresował, więc bez większych problemów wygrałem

8. Greninja Nicolo Casti (Ztopkowł na Włoskich nationalsach  i w Dortmundzie) (IT) 0-1 L
Znałem go z widzenia, więc dobrze wiedziałem czym gra, a ta runda była bardzo ważna dla osiągnięcia top64.

W pierwszej grze dobrze się rozstawiłem i strzelałem w t2 Galvantulą w bencha i doprowadziłem do 3-6 w prajzach. Potem zaczął odrabiać i doprowadził do 1-2 w prajzach. Nie miałem już wystarczająco energii do Xerneasów i nie miałem luksusu chainowania Hexów. Pamiętam, że do skończenia gry zabrakło mi 10dmg by znokałtować Jirachiego Promo Galvantulą. On dobrał 2 energie i sszurikenował Shaymina.
Drugiej gry dobrze nie pamiętam, ale nie było szansy skończyć.

9. Carbink/Zygarde Fabio Spano (IT) 2-0 W
Matczup nie sprawiający problemów i nie zdeaddrowałem więc szybko zrobiłem 2-0.


Skończyłem turniej z 5-3-1 co dało mi super top128. Tak samo jak w Dormundzie wyjebałem się na pierwszych rundach co jest bardzo tiltujące.
Ale ogólnie było bardzo fajnie, dobrze zorganizowane, dobre jedzenie i dostaliśmy fajne rzeczy za wpisowe.

Podziękowali za posta: Inumaru, adriank1, Matilol

4

Odp: London International Championships 2016

Małe marzenia czasem się spełniają.
Później małe marzenia zmieniają się w duże, które również czasem się spełniają.
A czasami czujesz, że siadasz do stołu i wszystko się nie liczy. Siadasz, żeby zatłuc. Masz niekorzystny matchup? Przeciwnik ma X-0? Nieważne. Idziesz po to, żeby zabić.

Opowiem wam o moim małym marzeniu, które zamieniło się w wielkie, ale w ostatnim momencie umarło śmiercią tragiczną. I zamieniło się w ambicję, która może jeszcze zaprocentuje. Opowiem wam, jak przez chwilę biłem się jak równy z równym z najlepszymi graczami PTCG na świecie.

London International Championships - mistrzostwa międzynarodowe w Europie, 10-11 grudnia 2016

Podróż do Londynu była całkiem męcząca. Dla Inumaru zdecydowaliśmy sie odebrać jego talię z Katowic, bo zapomniał zabrać jej do Anglii. W efekcie ruszyliśmy z Matilolem plus minus o 12:00, a na sali gry zjawiliśmy się o 20:30 dzień przed turniejem. Propsy dla Yabola - gdyby nie on, chyba byśmy tam zginęli.

Sądziłem, decklista Inumaru jest identyczna z moją, bo budowaliśmy ją razem - ale się pomyliłem. Przez cały miesiąc tak sądziłem, ale okazało się, że była jedna zabawna różnica.

Oto czym grałem:

+ pokaż spoiler

4x Volcanion EX
3x Volcanion STS
2x Shaymin EX
1x Hoopa EX

12x Fire Energy

4x Professor Sycamore
2x N
2x Lysandre
1x Pokemon Ranger
1x Olympia

2x Parallel City

4x Ultra Ball
4x Max Elixir
4x Trainers' Mail
4x Energy Retrieval
4x VS Seeker
2x Escape Rope
2x Float Stone
2x Fighting Fury Belt

Różnica o której mówiłem, tkwi w Fishermanie - Inu i większość prosów uważa go za stapla, a ja wolę czwartego retrievala i ciągłe trzymanie w szachu rywali za pomocą Lysandra. Dobry gracz i tak nie pozwoli na 'bursta' za 220 w ostatniej turze gry - zazwyczaj nie ma już Volcanionów żeby go odpalić. Zamiast tego wybrałem Olympię która zapewniała dodatkową mobilność na Yveltala, oraz Pokemon Rangera, który pomagał na wszystkie locki.

Do pierwszej rundy turnieju siadłem z małym niepokojem, bo...

Runda 1: Michał Augustyn (Polska, Rainbow Road, 5-3-1)

Dlaczego na 500 ludzi muszę siadać do chłopa z którym trenowałem do 2 w nocy w dzień turnieju? Matchup z Rainbow Roadem bardzo się różni zależnie od konkretnych buildów, ale jedno powtarzałem sobie jak mantrę - 'Parallel City, N, Volcanic Heat' - jak modlitwę, żeby tylko nie stracić głowy i nawet przegrywając 2-3 prizami wyratować się tym manewrem przygotowanym jeszcze długo przed turniejem na Rayquazy i Xerneasy.

Pierwsza gra to martwy dociąg w zasadzie obu stron. Problem w tym, że kiedy Michał dobrał N'a, ja wyszedłem z niego na prostą, a on nie. A kiedy już wychodził na równo - Parallel City, N, Volcanic Heat. I było poskładane.

W drugiej grze moim najsilniejszym pokemonem była Hoopa EX, co bez psychicznych energii oznaczało przejście do 3 gry. Nadal było dużo czasu.

Znowu obaj dobieraliśmy bardzo źle, a Michał pierwszy rozłożył się, choć skromnie - naładowany Xerneas, Xerneas na ławce i Joltik. Dość powiedzieć, że zamiast zabić breakiem mojego volcaniona STS na dwa strzały, wybrał retreat, co było najlepszą opcją. Odetchnąłem - pierwszy wystawiłem się na stół i mogłem dopisać do rachunku 1-0-0. Michał znowu nie zaczął dobrze turnieju.

Runda 2: Jari Laakko (Finlandia, Volcanion, 5-2-2)

Kolejny mecz z gościem, którego być może nawet wyrzuciłem z top 32. Typowy mirror Volcanionów, tyle, że ja wiedziałem jak go grać, a on nie.

W pierwszej grze trafiłem wszystkie elixiry umiejętnie skracając wcześniej deck, więc pozamiatałem stół Volcanionami EX nawet bez ładowania się małym. Urzekł mnie jego naładowany Salamence EX promo który przy pełnym stole u mnie atakuje za 260... Ale skróciłem dwa exy Parallelem. Nawet z beltem żaden Volcanion EX nie był zagrożony.

Ta groteska znalazła swój finał w drugiej grze, kiedy najpierw Jari przestrzelił 3 Elixiry, a przy stanie 4-0 dla mnie wystawił naładowanego Salama przy Parallelu odwróconym w moją stronę... i zaczął liczyć obrażenia. 10 + (3x50) + 10 z belta to nadal nie 170 - przeciwnik poddał sie, życząc mi z lekkim rozczarowaniem powodzenia.

Runda 3: Israel Sosa (Stany Zjednoczone, Yveltal/Garbodor, 9-4-1)

Israel Sosa, zwycięzca trzech Regionalsów w zeszłym sezonie w USA. Tylko kilka osób na świecie było zdolnych do takiego wyczynu, a Israel to prawdopodobnie jedyna osoba, która dokonała tego w Stanach. Tak czy siak - twardy przeciwnik.

Pierwszy mecz rozpocząłem bardzo niekonwencjonalnie. Israel oczywiście zastosował najlepszą strategię - zablokował coś na aktywie Yveltalem z Fright Nightem i uderzył Pitch-Black Spearem za 60+60 w bench.  Ja niestrudzony zrezygnowałem z klasycznej taktyki na rzecz.... Kopania się po max elixiry. Trafiłem trzy, wycofałem się Olympią i zabilem Yveltala za 130, poprawiając później jeszcze w Garbodora. 

Drugi mecz był bardzo podobny - tyle, że przeciwnik bronił się pojedynczym Yveltalem EX, który nie zdążył skontrować. Bez Garbodora z toolem na stole udało się go szybko zabić, mimo podłożonego Fighting Fury Belta. 3-0-0!


Runda 4: Simon Eriksen (Dania, Yveltal/Garbodor, 5-3-1)

Simon to trzeci z braci Eriksenów, obok aktualnego mistrza świata seniorsów - Jespera, oraz bardziej znanego brata, Steffena. Simon jednak na arenie międzynarodowej również jest całkiem rozpoznawalny, więc wiadomo było, że nie będzie łatwo.

Pierwszy mecz przegrałem. Zostałem roztrzaskany w niemal klasyczny sposób, Yveltal Fright Night + Garbodor z toolem w drugiej turze. A jak już nadgryzł wszystko po 60, zabijał Yveltalami EX z dwoma energiami to, co akurat atakowało. Modelowy mecz.

W drugiej grze się odgryzłem - roztrzaskałem jednego Trubbisha, potem drugiego Lysandrując dziko i ładując Power Heaterem dwa Volcaniony. Bez ability locka Simon nie miał już zadnych szans, bo wszystko spadało mu na raz.

Trzeci mecz był bardzo dramatyczny - Simon zaczął, ale przestrzelił wszystkie cztery Max Elixiry w pierwszych trzech turach. Lock nawet wszedł, Yveltal Fright Night i Garbodor z Toolem - ale bez energii na ławce było bardzo na styku. Odwróciłem sobie umiejętnie Parallel City zrzucając nim Volcaniona EX z Fighting Fury Beltem i 18 counterkami na sobie. Drugiego podleczyłem Olympią i Simonowi zabrakło tych 30 obrażeń żeby wygrać. 4-0-0.

Runda 5: Tristan Wagner (Holandia, Zygarde/Vileplume, 7-6-1)

Osiemnasty zawodnik poprzednich regionalsów w Dortmundzie i pojedynek na pierwszym stole w Londynie. Mimo swojego kontrolnego charakteru mecz był nadzwyczaj interesujący - chociaż jednostronny. Niestety Vileplume lock siadł w obu przypadkach w pierwszej turze gry. Co prawda w obu miałem jedną turę gry i paliłem w niej absolutnie wszystkie itemy, a później VS Seekerami cofałem do ręki lysandry i pokemon rangera. Dzięki temu wyszedłem nawet w pierwszej grze na prowadzenie - kosztem jednego volcaniona STS zabiłem dwa Vileplumy! Po skończonym locku niestety pojawił się problem - nie mogłem zabić Zygarde EX z Fighting Fury Beltem (230 HP), bo... moje belty podłożyłem do Volcanionów STS, żeby zbić Oddisha. Mój maksymalny damage output wynosił 220, a on w międzyczasie zasłaniał się carbinkiem z safeguardem.

Dwukrotnie przygotowałem sobie na około strategię zabicia tego Zygarde EX na dwa razy - ale dwukrotnie dostałem N'a w połowie manewru i niestety moja ręka nie pozwoliła na jego dokończenie. Mogłem jeszcze wyrównać w drugiej grze, ale decydujący elixir przy 7 kartach w decku zostawił jedyną energię dokładnie na spodzie... 4-1-0.

Runda 6: Takuya Yoneda (Japonia, Rainbow Road, 6-3-0).

Mistrz świata seniorsów 2004.
Top 8 mistrzostw świata 2006 (już w mastersach)
Top 16 mistrzostw świata 2007
Top 16 mistrzostw świata 2010
Top 8 mistrzostw świata 2013

I weź tu z takim graj. Szczególnie, że go nie ma.

Czekam minutę, pięć, dziesięć, piętnaście... I mam czekać dalej. Niedoinformowani sędziowie chcą mnie wyrzucać z 13 stołu za rozpraszanie innych graczy... A ja czekam.

Po 29 minutach pojawia się mistrz Yoneda i Head Judge, który mówi, że Takyua miał deck złożony w połowie z japońskich i w połowie z angielskich kart, co było niedozwolone. W te 29 minut zmienił cały deck na... japoński, bo to jego narodowy język. A więc grałem z deckiem 'szlaczkowanym'.

Dostałem game wina, ale również 29 minut ekstra - więc prowadziłem 'za darmo', ale równie dobrze mogłem mecz przegrać 0-2 albo zremisować 0-1. Inne wyniki premiowały mnie, ale nie było miejsca na błąd.

Gość zaczął strasznie agresywnie. Trafiał wszystkie elixiry, rozłożył się na sky-fieldzie i zabił Volcaniona STS. Ja skontrowałem Parallel City i ładowałem się cierpliwie. Drugi Sky-field, Dragonite EX i drugi nokaut! 3-0 dla Takyui i robi się bardzo groźnie, bo ręce mam jak z waty a stół nieciekawy.

Na szczęście powtórzyłem swoją mantrę - Parallel City, N, Volcanic Heat i mamy to! 3-5, 3-3, 3-2, zupełnie bez żadnej kontry! Volcanion EX ginie, ale ja zabijam ostatniego Xerneasa i robi się 1-1 w nagrodach. Takuya próbuje jeszcze heroicznego ruchu! Trzeci sky-field, Brock's Grit, Dragonite EX, w zasadzie odnawia cały stół... Tylko, że ostatni elixir trafia dopiero drugą fairy, więc do skasowania mnie brakuje jednej tury, jednej energii. Pokemon Ranger i wygrywam! 5-1-0.

Runda 7: Michael Pramawat (Stany Zjednoczone, Yveltal/Garbodor, 10-3-1 - zwycięzca turnieju).

Tym razem rywal trochę mniej utytułowany - 'tylko' wicemistrz świata 2010 i top 8 mistrzostw świata 2012.  No i, się okazało, zwycięzca internationalsów w Londynie.

Tu już zaczęło dopadać mnie zmęczenie. Pierwszy mecz identyczny jak z Eriksenem. Jeśli Yveltal Fright Night sie naładuje w dwie tury, wtóruje mu Garbodor z toolem i ma jeszcze Fighting Fury Belta, naprawdę nie mam pojęcia od której strony Volcaniona ma to rozmontować.

Drugi mecz agresywniej - zabiłem Trubbisha i zaraz potem Yveltala Fright Night. Pramawat ładował drugiego Fright Nighta który akurat był niegroźny i Yveltala EX na decydujacy zwrot.

Tutaj popełniłem pierwszy missplay w turnieju - prowadząc 2-0 wyciągnąłem z discardu Lysandra VS Seekerem, przeoczając Fighting Fury Belta przy Yveltalu EX. Brakuje jednej energii do zabicia tego Yveltala, więc próbuję się ratować wyciągając Shaymina EX. W zasadzie nawet pięcioletnie dziecko w amoku by tak nie zagrało - mogłem zabić Garbodora bez toola albo Yveltala fright night z energią. Po wyjściu na 4-0 Fright Night z beltem i Garbodorem ustawił grę i skasował mnie już bez straty nagrody... 5-2-0.

Runda 8: Tamao Cameron (Wielka Brytania, Yveltal/Garbodor, 5-4-0)

Sytuacja nie jest ciekawa. Nie mogę przegrać gry. Myślę, czy nie remisować, żeby przerzucić sobie obowiązek wygranej na ostatnią grę - problem w tym, że Tamao świetnie wie, że ma przewagę. Volcanion nie idzie dobrze na Yveltala, mimo, że zatrzymał mnie nim dopiero Pramawat w siódmej rundzie.

Początek to klasyka - on zaczyna, kasuje mnie Fright Nightem. Drugi mecz, absolutne przeciwieństwo - wpadają mi trzy elixiry, dewastuję go po prostu bijąc za 130 Volcanionami EX do końca gry. Olympia uchroniła mnie od akcji za 4 nagrody, co pozwoliło wyjść na 1-1.

To, co stało się w trzeciej grze, nie do końca jeszcze do mnie dociera.

Tamao : Trubbish, Double Coloress Energy, pas
Ja: Volcanion STS, fire energy, pass
Tamao: Garbodor, Sycamore z pełnej ręki, pas
Ja: Fire energy, pass
Tamao: Float Stone, Sycamore z pełnej ręki... pas?

Dokładam trzecią energię do Volcaniona i zabijam Trubbisha za 100 i jeszcze nie dowierzając przeglądam kombinację max elixirów, VS Seekerów, Lysandrów i darkowych energii zrzuconych hurtowo do discarda z dwóch sycamorów. To niesamowite, ale odbił się ode mnie pech z Berlina, kiedy to 3 lata temu szukałem z dwóch juniperek jakiegokolwiek basica, żeby zremisować mecz w ostatniej turze terminacji i przegrałem przez donka! 6-2-0.

Trudno mi opisać mieszankę radości, podniecenia i strachu o ostatnią rundę i deck checka którego przechodziłem w międzyczasie która mi towarzyszyła. Top 64 pewne! Mam kosmiczne tie-breakery więc remis może dać top 32! Pora siadać do ostatniej rundy.

Runda 9: Drew Kennett (Stany Zjednoczone, Greninja, 9-3-2)

Proponuję remis. Wygrywam flipa. Proponuję remis. Przeciwnik ma dwa mulligany. Dobieram dwie karty. Proponuję remis. Po trzykroć odrzucony.

Kilka stolików dalej Israel Sosa z tego samego teamu patrzy na mnie z dziwnym uśmiechem. On wie. Kurna. ON WIE CZYM GRAM.

Odsłania Talonflame. Wpadają mi dwa elixiry. Zabijam go w T2. W T3 zabijam Froakie. W T4 zabijam Frogadiera. W T5 zabijam Greninję, wychodząc na 4-0.

Gość wystawia dwie Greninje Break które kasują sześć nagród w trzy tury.

Druga gra. Odsłania Froakie. W T2 zabijam Froakie. W T3 zabijam Frogadiera. W T4 zabijam Greninję, potem drugą. 4-0 dla mnie.

To co się stało później, w zasadzie nie wymaga tłumaczenia.


6-3-0, 45/499 miejsce i tie-breaker lepszy o 8% od najlepszego 6-3-1 z 27 miejsca. To jest przepaść, ale zabrakło jednego remisu. O mało co nie popłakałem sie jak bóbr, a następnego dnia wpadłem w histerię, kiedy bliźniaczy Volcanion Pedro Eugenio Torresa ograł Kennetta w ostatniej rundzie na streamie, wyrzucając jego Greninję z top 8 i zajmując tam jego miejsce. Czy Delinquent zamiast Olympii był kartą która zrobiła różnicę?

Na otarcie łez okazało sie, że Matilol cudem wygrał ostatni mecz wchodząc do top 64, Lesiu prześlizgnął się do top 32 jako jedyny Polak startując od 1-1-2 i wygrywając 5 ostatnich gier, a Inumaru który ZGUBIŁ CAŁY DECK po 7 rundzie, odbudował go z pożyczonych kart podczas 8 rundy przegranej walkowerem i jeszcze wygrał 9 rundę, wskakując do top 64. Trzy wspaniałe historie, warte osobnego opowiedzenia. Śląsk jednak żyje i ma się czym pochwalić pierwszy raz od dawna.

Co mogę powiedzieć? Jestem szczęśliwy i wściekły. Podziękowałem praktycznie wszystkim którzy się przyczynili i pomogli, więc hajlajtów nie będzie - mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy i tym razem to cała Polska będzie szła ławą przodem. Do zobaczenia w Lipsku!

5

Odp: London International Championships 2016

Greninja w Londynie, czyli historia pewnego donka

Siemka, tutaj Artur i chciałbym dziś (w końcu) napisać raport z Londynu. Czuję się również zobowiązany wrzucić tutaj chociażby wzmiankę o Dortmundzie, gdzie udało mi się ugrać TOP32 (32. po day 1, 23. po day 2). Pominę wszelkie aspekty pozaturniejowe przechodząc od razu do "mięska".

Na początku lista z Dortmundu:

Teraz przejdę bezpośrednio do listy, którą zdecydowałem się zagrać w Londynie:

Zmiany w kilku zdaniach: żeby grać Jirachi, pozbyłem się Talonflame'ów. Znalazłem miejsce na 3 Maile (miały pomagać w rozstawie zamiast Aero Blitz), a także dwa małe techy: Rangera na mirrora i Glaceon EX FCO oraz Delinquenta na wszystko co gra stadiony. Zwiększyłem także liczbę Splash Energy, co było świetną decyzją.

Joshua Jones (Wielka Brytania) (M Mewtwo EX BKT-2/Magearna EX STS/Talonflame STS)

Zagraliśmy tylko jedną grę. Przeciwnik zaczął grę z Talonflame STS na aktywie. Grał dziwny miks energii psychicznych, metalowych oraz Rainbow Energy BKT. Ja miałem niezły start, oprócz tego, że nie mogłem dokopać się do moich stadionów, które w tym matchupie często okazują się kluczowe. Mimo tego czułem, że kontroluję grę, więc zbytnio się nie śpieszyłem. Tym bardziej, że oponent widząc mojego Jirachi P_XY na ławce wyrzucił z Sycamore'a swoją Magearnę EX. Zostały mi ostatnie dwie nagrody do wzięcia, u mnie na aktywie BREAK vs M Mewtwo z dwunastoma counterkami na sobie dwiema psychicznymi oraz stalową. Przeliczyłem talię, zostało mi 14 kart, wszystkie 3 Faded Towny pośród nich (upewniłem się wcześniej, zagrywając Ultra Balla). Zagrałem więc Sycamore'a, licząc, że dobiorę energię oraz stadion. Niestety dobrałem tylko energię. Zaatakowałem, ale przeciwnik zagrał Shrine of Memories PCL (nie widziałem go wcześniej u niego) i użył ataku Mewtwo EX BKT-2 nokautując moją ostatnią Greninję w grze. Wiedziałem, że drugiej gry nie zdołamy już skończyć (minęło już około 40 minut), więc grałem na deckout atakując podstawkami. Niestety nie pykło. Drugą grę zaczęliśmy, ale momentalnie skończył się czas.
LT - 0/1/0

Michael Huynh (Wielka Brytania) (Greninja BREAK BKP/Talonflame STS)

Przeciwnik ubrany w zabawną marynarkę zaczął grę. Miał on jednak problem z rozstawem i udało mi się go dogonić mimo tego, że byłem w plecy z tytułu niezaczynania gry. W pewnym momencie popełniłem podobny błąd do tego, co przytrafiło mi się w Dortmundzie - zagrałem Pokemon Ranger STS po ataku Shadow Stitching przeciwnika, aby umożliwić sobie używanie Ability. Jednak zamiast powiedzieć "Giant Water Shuriken", powiedziałem "Moonlight Slash" w tym samym momencie odrzucając energię z ręki do discardu, na co przeciwnik od razu stwierdził, że zadeklarowałem atak i zawołał sędziego. Całe szczęście po kilku minutach oczekiwania sędzia przyszedł i oznajmił, że tak długo jak obaj gracze wiedzą o co chodzi, to wszystko jest OK. Mogłem kontynuować grę i położyć 6 counterów tam, gdzie chciałem. Chwilę potem użyłem zdolności drugiej żaby i przeciwnik kilka minut później poddał grę.
Druga gra to misplay przeciwnika, który nie wycofał Talonflame'a na Froakiego, dzięki czemu mogłem zablokować ptaka na aktywie rzucając heads na ataku Bubble. W ten sposób udało mi się skraść jedną turę, co dało mi przewagę. Dodatkowo przeciwnik nie nadążał wystawiać żab, co pozwalało mi atakować za 80 co turę bez konsekwencji oberwania Giant Water Shurikenem - obecnie bardzo niewiele list gra pojedynczą sztukę Wally GEN, co pozwala na takie zagranie. Gładkie 2-0.
WW - 1/1/0

Bartosz Bialik vel Inumaru (Polska) (Volcanion EX STS)

Tradycyjnie na zagranicznym turnieju trafiam na Polaka... Tym razem teoretycznie łatwy matchup, więc siadam do stołu pełen optymizmu. Niestety Inu wygrał flipa, całe szczęście udało mi się rozstawić i gra przebiegała dosyć standardowo dla tego matchupu. Pod sam pierwszej gry zdarzył mi się poważny misplay - na aktywie u Inu był Volcanion STS z dwoma energiami, u mnie z kolei BREAK, jeszcze jeden na ławce oraz Frogadier. Zostały mi dwie nagrody do końca a przeciwnikowi jedna, na ławce EX bez Belta i 12 counterków na nim (w tej turze poszły bodajże dwa Shurikeny). Zdecydowałem się na Shadow Stitching, utrzymując małego Volcaniona przy życiu, przez co Inu kombinacja Lysandre/VS Seeker + energia dawała zwycięstwo. Na szczęście nie dobrał tych dwóch kart, przez co w następnej turze zgarnąłem ostatnie nagrody.
Druga gra to klasyka gatunku grania tą talią - donk na samotnym Froakie BKP.
Na grę numer trzy zostało nam bardzo niewiele czasu, około 10 minut. Zdawałem sobie sprawę, że remis z Volcanionem jest dla mojej talii niemal jak porażka, toteż ostatnią grę zacząłem bardzo szybko - moja tura trwała średnio pół minuty. Tym razem udało się rozstawić, co przy zaczęciu gry z Volcanionem jest praktycznie gwarancją zwycięstwa. Skończyliśmy chwilę przed ogłoszeniem terminacji. Szacunek dla Inumaru, że nie stallował, chociaż mógł w ten sposób wydrzeć remis.
WLW - 2/1/0

Ben Short (Wielka Brytania) (Jolteon EX GEN/Glaceon EX FCO/Garbodor BKP)

Jedyny mecz w całym turnieju, w którym mogłem zacząć dzięki wygranemu flipowi. Wiedziałem, że matchup jest dla mnie wybitnie niekorzystny, ale nadzieja pozostawała żywa dzięki temu, że grałem Pokemon Ranger STS - dzięki temu mogłem teoretycznie aż 5 razy zaatakować Glaceona EX po Crystal Ray, co pozwalało mi w praktyce na wzięcie dwóch nagród na którymś z nich. Udało się w miarę szybko rozstawić, Ben miał problemy z dokopaniem się po Glaceony - w pewnym momencie gry na stole były dwa Jolteony oraz Garbodor. Widać było, że przeciwnik szykuje się do zagrania Ninja Boy STS na Glaceona, ponieważ ładował Joltki wodnymi energiami. Ja coś tam podziałałem Jirachim, żeby spowolnić jego ataki, a przeciwnik w którymś momencie Jolteonem z wodną oraz DCE i zadeklarował atak Flash Ray, na co ja oznajmiłem, że przecież nie ma energii. Zawołaliśmy sędziego, ten powiedział, że atak to atak i tura się kończy. Biorąc pod uwagę wybitnie niekorzystny dla mnie matchup, nie pozwoliłem skądinąd sympatycznemu Brytyjczykowi na cofnięcie zagrania i zaatakowanie Jolteonem z ławki, który miał pod sobą elektryczną. Dzięki temu mogłem zgarnąć dwie nagrody na Jolteonie czekającym na Ninja Boya w Glaceona, jednocześnie unikając nokautu na jednej ze swoich żab.
W drugiej grze Ben szybko wystawił dwa Glaceony, jednak musiał szybko wygrać grę, aby w ostatecznym rozrachunku chociaż zremisować. Dlatego czasem decydował się na atak Second Bite, aby szybciej zbierać nagrody. To pozwalało atakować mi jego Pokemony bez zagrywania Rangera. Dodatkowo Garbodor został wystawiony dość późno, lecz nie dobrałem BREAKów, by użyć szybko GWS. Mimo tego, trafione balony oraz kilkukrotny Ranger pozwoliły mi na zebranie sześciu nagród zanim zrobił to przeciwnik.
WW - 3/1/0

Jari Laakko (Finlandia) (Volcanion EX STS w. Dragonite EX EVO + Salamence EX P_XY)

Udany rozstaw z mojej strony, przeciwnik zawalony serią moich Shadow Stitching postawił na ładowanie Dragonite, jednak zanim trafił na aktywa, został zdjęty trzykrotnym Shurikenem. W pewnym momencie jeszcze popełniłem mały misplej, lecz moja pozycja na stole była na tyle mocna, że wygrałem pierwszą grę bez problemu. Ogólnie gra trwała mega długo, ja też się nie śpieszyłem z racji prowadzenia rozgrywki. Jak się okazało później, był to błąd...
Do drugiej gry przystąpiliśmy mając około 7 minut do końca rundy. Zacząłem samotnym Froakiem, zagrałem N w poszukiwaniu kolejnego Froakiego / Ultra Balla / Dive Balla, aby w następnej turze przeciwnika uniknąć przegranej przez nokaut jedynego Pokemona w grze we wczesnej jej fazie, co nazywane jest również donkiem. Dobrałem Dive Balla, 2 Frogadiery, 2 energię i jeszcze jedną mało użyteczną na dany moment kartę, nie pamiętam już dokładnie. Bubble, tails. W odpowiedzi przeciwnik zatłukł mnie małym Volcanionem. Z topdecka znowu nic przydatnego (bodajże Faded Town). Energia, Frogadier, Water Duplicates na jednego Frogadiera, bo kolejny był w ręku, a jeszcze inny w nagrodach... Przeciwnik odpowiedział nokautem mojego aktywa. Z top decka dobrałem Greninję... Oponent zagrał Escape Rope i ubił ostatniego Pokemona w grze naładowanym Volcanionem EX.
Na ostatnią grę rzecz jasna nie starczyło czasu, całe szczęście uniknąłem kolejnego donka.
WLT - 3/1/1

Juan Martin Bravo (Argentyna) (Yveltal EX XY/Garbodor BKP)

Znowu nie zacząłem. Z tych gier pamietam stosunkowo najmniej, wiem że w pierwszej gość dobierał wszystko czego potrzebował i się po mnie przejechał, szybko scoopnąłem. Druga gra to z kolei mój perfekcyjny rozstaw, do tego przeciwnik dłuższy czas nie mógł wystawić Garbodora ze Spirit Linkiem. Tym razem on szybko poddał grę.
W trzeciej grze zmora powróciła. Zacząłem Froakiem, w pierwszej turze rzuciłem Sycamore'a, ale nie dobrałem nic co pozwoliłoby mi na wystawienie kolejnego basica hmm
LWL - 3/2/1

Javi Tengo Jofre (Hiszpania) (Xerneas BKT w. Flygon EX P_XY + Jolteon EX GEN)

Nie zacząłem, jasna sprawa. Gra numer jeden to donk na samotnym Jirachim. Tasując pooglądałem sobie po prawej, jak Pendarvis sieka Yveltalem.
W drugiej grze udało już się rozłożyć po Water Duplicates, więc mogłem w końcu coś pograć. W pewnym momencie przy dwóch BREAKach na stole rzuciłem Sycamore, ale oczywiście z siedmiu kart nie trafiłem ani jednej wodnej, aby użyć choć raz Shurikena. Na domiar złego pod żadną żabą też nie miałem energii, więc musiałem wycofać na Froakiego, i liczyć na to, że mój oponent nie zagra Lysandre. Nie zagrał. Dalej już dobierałem to co trzeba i trwały wymiany 1 za 1. Raz przerwałem mu ciągłość ataku, więc dał mi obić Jolteona za 80. Pózniej jeszcze raz wywaliłem mu DCE spod zbeltowanego Xerneasa, setupując nokaut z Shurikena i ataku za 80 - a to dlatego, że Jirachi uderza po weaknessie. W momencie gdy wybiłem mu już wszystkie Xerneasy z pola, wystawił ostatniego: Teammates, DCE, czwarty Elixir, retreat, nokaut. Mój ostatni BREAK poszedł do piachu, moje dwie wędki także w stosie kart odrzuconych. Zostały mi dwie nagrody, Javiemu jedna. Całe szczęście doszedł VS Seeker z topa na Lysandre po Jolteona, atak za 80, nokaut! Druga gra moja. Jeden z bardziej zaciętych pojedynków jaki pamiętam. Pewnie byłoby łatwiej, ale Abi
Flygona ułatwiała znacznie przeciwnikowi omijać moje Bursting Balloony.
Gra trzecia... Przykra sprawa. Zacząłem z Froakiego, ręka startowa niezła, jest Ultra Ball i Supporter. Ale przeciwnik postanowił zagrać N. Dobrałem z niego stadion, dwie Greninje, BREAKA, Splash Energy i VS Seekera hmm Z topa doszła wodna, więc Bubble and pray. Heads! Javi podłożył DCE do Xerneasa gotowego do ataku, który jednak był sparaliżowany. Zagrywa maila, czwarta karta to Ultra Ball. Zagrywa UB, wyciąga Jolteona. Switch na ręce, darmowy retreat, GG. Zaraz potem zobaczyłem, co doszło by mi z topa. Oczywiście był to N big_smile
LWL - 3/3/1

Dylan Cargill (Wielka Brytania) (Primal Groudon EX PCL)

Gość miał mega problemy z rozstawem, w zasadzie sam Faded Town zrobił mi grę.
Druga gra była podobna, ale oponent szybko poddał. Serio, nie ma zupełnie co o tym meczu pisać big_smile Aha, znowu grę zaczynał przeciwnik.
WW - 4/3/1

Bidier Jing (Kanada) (Greninja BREAK BKP)

Gość oznajmił, że nie spodziewał się trafić w ostatniej rundzie męczącego turnieju na mirrora. Prawdę mówiąc, to ja też zupełnie się tego nie spodziewałem, do tego poprzednie rundy zaczęły się już wyraźnie udzielać. Trudno, trzeba grać o honor i ugrać chociażby to TOP128.
Sympatyczny Kanadyjczyk wygrał flipa (a jakże), ale wygrałem pierwszą grę, bo Ranger.
W drugiej zmęczenie dało o sobie znać i zrobiłem misplaya, nie dobijając jedynej Greninjy w polu napoczętej przez Bursting Ballona Moonlight Slashem za 80. Mimo to, miałem komfortową pozycję na stole i w ostatniej turze terminacji wygrałem. Ranger bardzo pomaga w mirrorze, więc tej jednej karty nie żałuje, w przeciwieństwie do Delinquenta, który był prawie bezużyteczny przez cały dzień.
WW - 5/3/1


I tyle. Miałem trochę pecha do donków, do flipów o zaczynanie również. Ale cóż, taka uroda grania Greninją i karcianki w ogóle smile Mam teraz mały bonus w postaci anegdotki z side eventów, które graliśmy w niedzielę. Mianowicie gram finał ośmioosobowego turnieju single elimination z sympatycznym przeciwnikiem grającym Yveltale z Garbo. Totalnie mnie zniszczył, miałem duże problemy z rozstawem, generalnie - fatalna sytuacja w grze. Zostałem z dwoma Froakie na polu kontra Garbodor i dwa zdrowe, w pełni naładowane Yveltale. Ja sześć nagród do końca, on jedna. Spojrzałem szybko na discard oponenta i ujrzałem tam 3xN i 3xVS Seeker. W jego talii zostały cztery karty. Strategia prosta: #bubbleboyz i lecimy po deckout! Cztery headsy z rzędu, za każdym kolejnym śmialiśmy się z przeciwnikiem coraz głośniej big_smile Okazało się, że ostatnią nagrodą był VS Seeker. W międzyczasie sam miałem już 0-kartowy deck, ale zagrałem Super Roda na trzy wodne, które oczywiście wtasowałem do talii. Chyba najbardziej fartowna wygrana w moim życiu.

Tak kończę swój krótki londyński raport, turniej był zorganizowany prześwietne i można było się przez chwilę poczuć trochę jak na Worldsach smile Dzięki serdeczne jeśli dobrnęliście aż tutaj i do zobaczenia następnym razem!

Podziękowali za posta: Darboh, seba0333, Matilol, Kars, Piterr

6

Odp: London International Championships 2016

J***ny Garbodor nie miał spirit linka xd

Druga gra to z kolei mój perfekcyjny rozstaw, do tego przeciwnik dłuższy czas nie mógł wystawić Garbodora ze Spirit Linkiem.

Podziękowali za posta: gepir

7

Odp: London International Championships 2016

Epilog:

Myślałem, że dwóch ostatnich ziomków ósmej i dziewiątej rundy po plejadzie gwiazd we wcześniejszych z Londynu to były jakieś mniej lub bardziej randomy.

Cóż...


http://ptcg.eu/forum/extensions/om_images/img/58b32eb62bc39/image.png
...
...
...
http://ptcg.eu/forum/extensions/om_images/img/58b32eb62bc39/2_image.png

Drugi screen - chodzi o pierwsze regionalsy w Phoenix we wrześniu, w expanded. Ale Greninja zmienia tylko Computer Searcha, więc Drew Kennet deck miał ograny...

Szymek Eriksen i Tristan Wagner grali wcześniej 'tylko' na dwóch worldsach, więc to cienkie bolki.

Dlatego pocieszam się przed piątkowym wyjazdem do Sheffield - gorszego młynu w Anglii już nie trafię...

adriank1's Strona

Podziękowali za posta: McLer