1

Temat: Historia pewnego powrotu

Historia pewnego powrotu.

Na fali ostatniego, wyśmienitego piśmiennictwa Matilola postanowiłem też skrobnąć coś na miarę moich skromnych możliwości.
Po cichu mam nadzieję, że tekst może zachęcić kogoś na powrót do karcianki.
Być może będzie też motywacją do działania na lokalnej scenie dla dobra rozwoju gry w Polsce.
Zaczęło się tak…

W lutym 2015 r. wpadłem na pomysł, żeby wydrukować sobie talię i wpaść na większy turniej warszawski z udziałem ekipy z Wrocławia i Adriana. Ostatecznie udało mi się pograć jako Bye (podobno pierwszy Bye, któremu udało się coś wygrać tongue).
Był to mój pierwszy kontakt z kartami „na żywo” od Mistrzostw Polski w 2013 r. Wcześniej tkwiłem jedynie w rozgrywce wirtualnej. Próbowałem sobie tłumaczyć, że to też jest fajne, ale niestety była to tylko imitacja prawdziwej zabawy.

W grudniu 2015 r. coś mnie tknęło i postanowiłem, że wrócę do grania na żywo. Niby wiek już sędziwy, niby mnóstwo spraw życiowych na głowie, niby mnóstwo wydatków, ale jednak zrobiłem to. Kto wie, być może w przyszłości nie będę miał już czas na rozrywkę, którą bardzo lubię i traktuję jako odskocznię od codzienności.
Zacząłem zatem kupować karty od ludzi na forum i rozglądać się za nimi zagranicą. Przyszły pierwsze paczki i znowu w tym siedziałem na dobre.

Szybko, bo już w grudniu 2015 r. udało mi się rozegrać całkiem spory turniej w Paradoxie, zorganizowany przez Karsa, gdzie moim Donphanem udało mi się nawet wygrać. Złapałem na dobre bakcyla i zamarzył mi się wyjazd do Pragi, bo akurat zbierała się spora ekipa.
W szalonym tempie próbowałem uzupełnić brakujące karty. Nawet by się chyba udało, ale ostatecznie sprawy prywatne całkiem zniweczyły moje plany i musiałem odpuścić…
Niby były potem jeszcze mistrzostwa Europy w innym formacie, ale na ogarnięcie tego było już ciut za późno. Poza tym kwestie finansowe skutecznie mnie zniechęciły. Debiut na zagranicznym turnieju wciąż muszę odłożyć, co mam nadzieję kiedyś w końcu nastąpi.

Pozostało więc granie na lokalnej scenie warszawskiej, a była ona wówczas w stanie opłakanym. Chyba można nawet stwierdzić, że w 2015 r. Adrian był częstszym bywalcem na turniejach w Warszawie niż sami Warszawiacy smile
Pomyślałem:
„Jak już do tego wróciłem, wydaję ten piniondz, to fajnie by było pograć częściej niż raz na 3 miesiące”.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Okoliczności do grania w Warszawie były co najmniej niesprzyjające. Karty na bok odłożyli Shun, konsko, Amphi i McLer. Kakel i Evildanon byli zagranicą. Z Tojaxem nawet nie wiem co się dzieje. Babidi był z doskoku bez większości kart w formacie. Yabol posiadał praktycznie wyłącznie proxy. Połowa ekipy z którą grałem w 2013 r. była nieosiągalna.

Nie dziwię się, że Kars, który do tej pory próbował coś działać organizacyjnie miał niesamowicie trudne zadanie. W tej sytuacji jedynym ratunkiem było zezwolenie grania na proxach i zaproponowanie grania popołudniami w tygodniu.

Zaczęły się małe, czteroosobowe turnieje w Paradoxie. Sytuację znacząco poprawił powrót do aktywnego grania Kogi i Krzyśka. Początkowo wyglądało to bardzo chaotycznie. Proxy to najczęściej były białe kartki z napisem. W trakcie gry dowiadywałem się też przykładowo, że Random Receiver to przecież „Trainer’s mail” itp. itd. W takich warunkach przyjemności z gry było niewiele i postanowiliśmy, że jak już ktoś proxuje to musi to być wiernie odwzorowany wydruk.

Przypomina mi się też jedna sytuacja odnośnie organizacji:
Środa. Czekamy na Babidiego nim zaczniemy turniej.
W końcu zniecierpliwiony dzwonię do niego, a ten: „Stary, to nie gramy w czwartek?”(…). Troszkę ręce opadały, ale nie można było się poddawać.
Dogadywanie na forum w takich warunkach nie miało sensu. Powstała zatem grupa na facebooku, gdzie każdy określał swoje preferencje, co do dnia spotkania.

W międzyczasie pojawiło się kilka nowych osób, które chciały zobaczyć na czym karcianka polega. W ten sposób swoją przygodę rozpoczął Augustyn. Dostał ode mnie na start sproxowaną talię Fairyboxa, którą zagrałem w lutym 2015 r. To był strzał w dziesiątkę. Jakżeż byłem w szoku, gdy po naprawdę krótkim czasie Augi przyniósł komplet oryginalnych VS Seekerów. Bardzo też szybko łapał o co w tej grze chodzi.
W tamtym czasie przewinęło się kilka innych osób, ale nikt prócz Augiego nie został.
Przyczyny upatruję w tym, że nie złapali bakcyla z powodu braku silnych kart. Zazwyczaj sadzaliśmy ich, żeby popykali sobie między sobą swoim base setem, czy czort wie czym. Jaka z tego frajda? Ano sami sobie odpowiedzcie.

Później wrócił Kakel. Augi bardzo szybko się wdrażał i kupował potrzebne karty. Yabol zakupił Greninję. Arturomod zaopatrzył się w Szejminy. Powoli zaczęło się to wszystko normować. Były też gorsze wieści, bo Babidi zmienił miejsce pracy i wyprzedał wszystko, co wartościowe…

Scena warszawska zaczęła się powoli rozkręcać. Grupa fejsbukowa nieźle pełniła swoją rolę, choć nie było jeszcze idealnie (o tym później).
W kwietniu Karsik zmontował większy turniej na 11 osób(!), na którym znowu z przyczyn prywatnych niestety nie mogłem być.
Następnie Yabol wkręcił swoją siostrę - Kasię. Aktywnie zaczęła też grać Karina. Machina ruszyła na dobre.

Pojawiła się wtedy szansa grania w sklepie MTG, ale nie mieli oni na stanie asortymentu Pokemona. Do tej pory jedynym miejscem gdzie się spotykaliśmy był Paradox za zakup czegoś do picia/żarcia. Ewentualnie KFC.
Słyszałem już kilka opowieści jak kończyły sklepy przy zakupie Pokemona. Po cichu liczyłem jednak, że może to być dla nas szansa na powiększenie naszego grona. Ostatecznie weszliśmy we współpracę ze Strefą MTG.
Do gry dołączył wtedy Łukasz, który na pierwszym spotkaniu dostał ode mnie sproxowaną talię na Zygarde ex. Będąc nowicjuszem i pierwszy raz stykając się z grą wykręcił wynik 2-1 (ogrywając między innymi mnie). Niesamowite jest, jak człowiek może szybko przyswajać tajniki gry, gdy jest od razu rzucony na szeroką wodę.
Ostatnią fazą dopracowania organizacji było założenie czata na Facebooku. Grupa była niezłym rozwiązaniem, ale od kiedy jest czat informacja przepływa momentalnie do wszystkich zainteresowanych. Tym samym spotkanie można łatwo odwołać, dopytać lub powiedzieć/dowiedzieć się w ostatniej chwili, że kogoś nie będzie.

Jak to wygląda dzisiaj?
Ostatnio dołączyły do nas kolejne 2 osoby: Karol i Igor. Z miejsca dostali gotowe, mocne talie na proxach przygotowane przez bardziej doświadczonych graczy. Karol od razu zaczął kupować oryginalne karty, a Igor z tego co mi wiadomo też raczej się wkręcił.
Strefa MTG zaczęła nas też reklamować i mam nadzieję, że na fali popularności Pokemon GO nowych twarzy będzie tylko przybywać.
W tym momencie jesteśmy na etapie ogłoszenia co tygodniowych spotkań w środy o 16.10.
Nie chcę popadać w zbyt dużą euforię, bo w każdej chwili może się coś zesrać.
Marzy mi się jednak, żeby Strefa co tydzień tętniła życiem, a ludzi z biegiem czasu tylko przybywało…

Konkluzje:
Nie chciałbym, żeby tekst został odebrany jako wychwalanie się. W odbudowie sceny warszawskiej swoje niewątpliwe zasługi ma kilka osób, które doskonale o tym wiedzą.
Tak jak wspominałem, byłbym przeszczęśliwy gdyby ktoś po przeczytaniu tego powrócił do aktywnej zabawy (nawet na kartkach papieru) lub zaangażował się na dobre w tworzenie ośrodka u siebie.

Jestem w kontakcie z Szymonem z Łodzi i mam nadzieję, że u nich też powstanie (lub już powstał) ośrodek z regularnymi spotkaniami. Wiem, że wkłada w to dużo serca i bardzo mu kibicuję.
(Wierzcie mi, że marnowanie wieczoru na ściąganie z sieci odpowiednich formatów kart, łączenie kart w szablony, drukowanie, dokładne wycinanie, wkładanie podkładek, wkładanie kartek na podkładki to wielce g….e zajęcie.).
Na pewno w życiu można znaleźć ciekawsze rzeczy na spędzenie wieczoru.

Powoli kończąc, na przełomie tych kilku miesięcy stwierdzam, że w celu osiągnięcia nieźle funkcjonującej grupy osób, grających w karciankę naprawdę najważniejsze są 2 rzeczy (nie liczę oczywiście chętnych):
1.    Sprawna organizacja i komunikacja.
2.    Gotowe talie proxów i opieka nad nowymi osobami. Porady co jest w formacie, co kupować, jakie talie są silne tak naprawdę są guzik warte na początku. Nowa osoba i tak tego od razu nie ogarnie. Ogrywanie takich osób na base setach lub co gorsza wyłudzanie od nich pieniędzy do draftu to już w ogóle kula w stopę.  Słowem: daj nowej osobie na starcie dobrze złożoną, wypasioną talię na proxach, a jest duża szansa, że zostanie na dłużej.

Oczywiście oprócz ogłaszania na forach o planowanych spotkaniach nie mamy zbyt dużego wpływu na napływ nowych osób. Jednak gdy już się znajdą warto im naprawdę szczerze pomóc. Być może właśnie dzięki temu zostaną.

Wierzcie mi, że gdy początkowo dostawałem w pojedynkach z Augustynem, Kasią czy Łukaszem to jakoś mi nawet tak bardzo smutno nie było. Po cichu cieszyłem się, że na starcie tak dobrze sobie radzą z osobą, która już trochę w tym siedzi. 

Na koniec:
Cieszcie się grą, szczerze pomagajcie niedoświadczonym, zaangażujcie się w lokalny ośrodek, nauczcie się czasem przegrać. Wtedy może tu z czasem powstanie stolica europejskiego Pokemona smile
Pozdrawiam

2

Odp: Historia pewnego powrotu

No i udało Ci się Robercie. Twój post miał wkład do mojej decyzji o powrocie:). Pamiętam jak poznaliśmy się na OTP 2013. Oboje wtedy uznaliśmy, że czas odstawić pokemony na półkę. Nie znałem wtedy Twoich powodów ale widziałem, że nie byłeś w tym zupełnie wolny, także fajnie, że wróciłeś:). No i gratuluje rozkręcenia Warszawy na nowo.

Podziękowali za posta: Robert

3

Odp: Historia pewnego powrotu

Zatem warto było to napisać:)
Mam nadzieję, że decyzji żałował nie będziesz. Kupno Szejminów to koszmar, a i grafik trzeba jakoś dostosować.
Sensowne wytłumaczenie połówce o powrocie do absorbującego i niezbyt taniego hobby też najłatwiejsze nie było:p

Cieszę sie z powrotu legendy. Fajny skład nam sie zbiera. Mam nadzieję, że już niebawem uda sie pograć lub wspólnie reprezentować barwy narodowe zagranicą:)

4

Odp: Historia pewnego powrotu

Nataku napisał/a:

No i udało Ci się Robercie. Twój post miał wkład do mojej decyzji o powrocie:). Pamiętam jak poznaliśmy się na OTP 2013. Oboje wtedy uznaliśmy, że czas odstawić pokemony na półkę. Nie znałem wtedy Twoich powodów ale widziałem, że nie byłeś w tym zupełnie wolny, także fajnie, że wróciłeś:). No i gratuluje rozkręcenia Warszawy na nowo.

Więc mówisz Nataku, że widzimy się na OTP 2017? Super sprawa.To mnie motywuje to jeszcze większego tryhardowania niż przed tegorocznym turniejem big_smile

5

Odp: Historia pewnego powrotu

14 września przybyło 14 osób! Ze sklepu zeszło 21 boosterów. Cotygodniowe spotkania na dzien dzisiejszy wydaja sie na razie niezagrozone:)

Czas na krok dalej. Zlozylismy z Patrykiem - wlascicielem sklepu test na organizatora na pokemon.com. Jak pojdzie dalej? Trzymajcie kciuki:)